Wielu Polaków jest święcie przekonanych, że żyją w złotej epoce, najlepszej w ponadtysiącletniej historii kraju. Jako negatywny punkt odniesienia wskazują przy tym na Białoruś.
Jeden z najbardziej intensywnie wykorzystywanych przez entuzjastów korporacyjnego kapitalizmu internetowych obrazów to ten, który przedstawia satelitarne zdjęcie obu Korei. Od lat robi ono ogromne wrażenie, ponieważ przedstawia z jednej strony silnie oświetlone i niezwykle zurbanizowane państwo na południu, oraz zdumiewająco ciemny, posiadający tylko jeden jasny punkt w postaci stolicy w Pjongjang kraj na północy półwyspu.
Wyższość widziana z kosmosu
Tonącą w ciemnościach totalitarną Koreę Północną nazywa się niekiedy komunizmem widzianym wprost z kosmosu. I rzeczywiście, skala nędzy państwa poddanego nieludzkiemu kultowi jednostki jest wręcz porażająca, gdyż poza obszarami pustynnymi czy najbiedniejszymi krajami Afryki nie ma właściwie żadnego innego zakątka Ziemi, który charakteryzowałoby tak daleko idące zubożenie. Koreańczycy może i mieszkają na ogół w blokach, a nie ziemiankach, ale na co dzień głodują i nie stać ich na zaspokojenie podstawowych potrzeb.
Wyższość kapitalizmu nad komunizmem rozpatrywana na przykładzie obu Korei wydaje się być absolutnie oczywista i bezdyskusyjna. A jednak od dłuższego czasu coraz bardziej realny staje się scenariusz, w ramach którego ostateczny triumf może należeć do nędzarzy z północy. Od lat kiepska demografia przybrała w Korei Południowej postać katastrofalną. Dzietność spadła tam w ciągu ostatniego roku z 0,72 do 0,68, a wedle obecnych prognoz do 2060 liczba ludności obniży się z obecnych 51,5 mln do 36 mln.
W rzeczywistości nawet te prognozy wydają się dość optymistyczne, ponieważ szybciej niż ogólna populacja kurczy się liczba młodych kobiet chcących i potrafiących założyć trwałe związki i rodzić dzieci oraz mężczyzn potrafiących jeszcze być mężczyznami. Koreańczycy z południa znaleźli się w spirali wymierania, z której nie ma łatwego wyjścia. Oznacza to, że w perspektywie 20-30 lat muszą się mierzyć ze scenariuszem, w którym dużo bardziej demograficznie prężna Korea Północna, wykorzystując fakt, że ponad 40 proc. populacji sąsiada to emeryci i renciści, a zdecydowana większość pozostałych osób to zniewieściali konsumenci K-popu i mediów społecznościowych, najzwyczajniej w świecie przekracza granice i zasiedla świecącą się aż w kosmosie kapitalistyczną część półwyspu.
Europejska Korea
Przyglądając się wykonanym w nocy zdjęciom satelitarnym Europy łatwo zauważyć, że na jej terytorium również znajduje się pas ciemności. Nie licząc arktycznych terenów Skandynawii najciemniej w Europie jest na terytoriach, które dawniej stanowiły wschodnie województwa Rzeczpospolitej. Część z nich zajmuje obecnie Ukraina, która znacząco pociemniała wskutek toczącej się wojny. Oprócz niej w ciemności przoduje Białoruś, która mając na uwadze wielowiekową przynależność do tego samego tworu państwowego może być rozpatrywana wspólnie z Polską analogicznie do obu Korei.
Analogia ta jest oczywiście dużo mniej doskonała, ponieważ dawne Wielkie Księstwo Litewskie zawsze miało swoją własną specyfikę, a od 1795 r. na terenach tworzących dziś Polskę i Białoruś gospodarowało bardzo wiele różnych tworów państwowych, przyjmujących na dodatek niekiedy totalitarny charakter. Pomimo zmiennych kolei dziejowych Polacy i obywatele Białorusi mają jednak ze sobą zdecydowanie więcej wspólnego niż mogłoby się wydawać. Kraj ten nie jest zresztą skażony wrogim Polakom neobanderyzmem, tak jak jego południowy sąsiad, a w jego granicach żyje wciąż przecież stosunkowo liczna społeczność polska.
Drogi Polski i Białorusi rozchodziły się po 1991 r. w sposób stopniowy. Ostatecznie przylgnąwszy ściśle do odpowiednio do Stanów Zjednoczonych i Rosji, oba kraje podążyły zupełnie innymi ścieżkami. W rezultacie dziś o Polsce mówi się, że jest europejskim liderem wzrostu i powiela narrację o tym, że nastała jej złota epoka, natomiast Białoruś stała się krajem masowej emigracji zarobkowej.
Oszałamiający sukces i oszałamiający upadek
Biorąc pod uwagę rosnące wciąż w Polsce dynamicznie płace, poziom inwestycji czy też wzrost PKB rzeczywiście można odnieść wrażenie, że nasz kraj odniósł oszałamiający sukces podobny do Koreańczyków z południa (nawet jeśli nie dorobiliśmy się takich światowych marek, co oni). Temu sukcesowi towarzyszy jednak coraz bardziej zauważalny upadek moralny i cywilizacyjny, przejawiający się choćby w rozkwicie środowisk spod znaku tęczy, narastającej sekularyzacji czy też utracie politycznego instynktu samozachowawczego przez większość narodu. Z naszą dzietnością na poziomie 1,13 jesteśmy również bardzo bliski wpadnięcia w spiralę błyskawicznego wymierania, gdyż dekadencka i nastawiona na śmierć życie zaczyna coraz bardziej utrudniać posiadanie i rodzenie się dzieci otwartej na życie mniejszości.
Wszelkie znaki na ziemi i niebie wskazują na to, że Polska wycisnęła już ze swojej populacji wszystko, co mogła (szczyt liczby osób w wieku produkcyjnym przypadł na 2023 r.) i zaczyna z wolna wkraczać w okres stopniowego upadku. Tym samym za jakiś czas otworzy się wielka furtka dla Białorusi, która wprawdzie dzietność ma równie tragiczną, co Polska (nawet 1,1), lecz dysponuje wciąż pewnymi istotnymi atutami, które dziś się powszechnie lekceważy.
Jakie to atuty? Gdy w 1989 r. upadał komunizm powszechnie uważało się, że wielką wadą Europy Środkowo-Wschodniej jest jej cywilizacyjne zapóźnienie względem liberalnych krajów zachodnich. Obecnie to „zapóźnienie” stało się jednym z głównych atutów naszej części Europy, ponieważ dzięki niemu mamy mniejszą przestępczość i mniejsze stężenie tęczy we krwi. Pewne procesy zachodzą jednak nieubłaganie i za jakiś czas możemy dogonić europejską średnią. Tym samym spowodowane polityką Łukaszenki „zacofanie” Białorusi może okazać się niezwykle rzadko spotykanym zasobem, którego będą jej zazdrościli inni.
Nie świadczy to bynajmniej o jakiejś szczególnej roztropności i dalekowzroczności Aleksandra Łukaszenki, lecz z pewnością białoruskie przepisy zakazujące działalności grup LGBT to w dzisiejszych czasach jeden z największych atutów tego kraju, porównywalny do posiadania głowic nuklearnych. Tak jak kiedyś Europa Środkowo-Wschodnia, ganiona za homogeniczną strukturę narodowościową i trwanie przy tradycyjnych wzorcach kulturowych i religijnych zdołała później uczynić z tego swój ważny atut, tak i Białoruś skorzysta kiedyś z faktu, że była odizolowana od ubogaconego kulturowo, etnicznie i seksualnie Zachodu.
Warto więc przyglądać się uważnie rozwojowi wydarzeń w obu Koreach, ponieważ możemy wspólnie z Białorusią powtórzyć z pewnym opóźnieniem dokładnie ten sam wariant.