We Francji w związku z powołaniem nowego rządu Michela Barniera mówi się o „oszustwie”. Wyborcy z lewa i prawa zagłosowali przeciw epoce „makronizmu”, a nowy gabinet złożony z koalicji obozu prezydenckiego i centrowych Republikanów, może oznaczać po prostu kontynuację rządu poprzedniego premiera Attala.
Hasła „powrót makronizmu”, „rząd słaby i kruchy” – powtarzają się w reakcjach polityków na ogłoszenie składu nowego rządu. Michel Barnier, ponad dwa miesiące po wyborach parlamentarnych, skompletował skład gabinetu, w którym ministrem gospodarki został Antoine Armand, szefem MSZ – Jean-Noel Barrot, ministrem obrony pozostał Sebastien Lecornu, a Rachida Dati objęła resort kultury.
Nowym MSW został Bruno Retailleau, edukacji – „macronistka” Anne Genetet, rolnictwa – Annie Genevard, zdrowia – Genevieve Darrieussecq. Pierwsze posiedzenie nowego rządu odbędzie się w poniedziałek.
Skład rządu wywołał reakcję polityków. Dla prawicy i polityka Zjednoczenia Narodowego Jordana Bardelli jest to „wprowadzenie tylnymi drzwiami powrotu makronizmu”. „To, co Francuzi dwukrotnie odrzucili w demokratycznych wyborach, nie może wrócić przez gry i kalkulacje polityczne. Jest to rząd, który nie ma przyszłości” – napisał Bardella naa portalu społecznościowym X.
W podobnym duchu wypowiedział się szef prawicowego skrzydła Republikanów, którzy nie weszli do tej koalicji Eric Ciotti. Dla niego „rząd Barniera odzwierciedla zwycięstwo makronizmu, który pozostaje hegemoniczny i pochłania nowych zwolenników ze strony Republikanów i lewicy”. Dodał, że to „najsłabszy i najbardziej kruchy rząd w historii V Republiki”.
Dla lewicy to rząd „skrajnie prawicowy” (niedoszła premier z Frontu Ludowego Lucie Castets), a „demokracja została upokorzona”. Będziemy musieli się go pozbyć (rządu) tak szybko, jak to możliwe” – zareagował z kolei szef partii Zbuntowana Francja (LFI) Jean-Luc Mélenchon.
Źródło: Le Figaro/ AFP/ Valeurs