Strona głównaWiadomościPolskaCzłowiek, który przewidział powódź gościem Sommera. Teraz wyjaśnia, co będzie dalej

Człowiek, który przewidział powódź gościem Sommera. Teraz wyjaśnia, co będzie dalej [VIDEO]

-

- Reklama -

Prof. Piotr Kowalczak był gościem Tomasza Sommera. Hydrolog przeanalizował m.in. sytuację powodziową we Wrocławiu. Wskazał, czego możemy się spodziewać.

– Wbrew opiniom powszechnie panującym w środkach masowego przekazu, uważam, że mamy dość uporządkowany sposób występowania, czas występowania zjawisk ekstremalnych. Uważam, że w każdym trzydziestoleciu zdarza się pięć lat suchych – nazywanych potem suszami – bywa, że sześć z jednoroczną przerwą i bywa czas w tym trzydziestoleciu na trzy lata, kiedy występują takie bardzo, bardzo porządne powodzie – stwierdził prof. Kowalczak.

- Reklama -

– Ta moja deklaracja, że jest potrzebna powódź, ona tak mnie już prześladuje od początku roku, ale potem się coraz bardziej zagęszczała, dlatego że sądziłem, że wystąpi to w okresie występowania zwykle „wielkiej wody świętojańskiej” w czerwcu/lipcu. W tym roku się trochę opóźniło, chociaż w czerwcu też nas to poniepokoiło – zaznaczył.

– To po prostu wynika z tej zasady, że jeżeli minęło 30 lat, to trzeba poszukać tych fatalnych okresów, wtedy nam to wychodzi. Natomiast nie kierowałem się tu żadną metodą naukową i po prostu to jest mój reumatyzm. Bardzo skuteczna rzecz, jak stary góral – dodał.

No, ale tutaj rzeczywiście trafiłeś. Ta powódź oczywiście też statystycznie musiała nastąpić, bo wiemy, jak często mniej więcej w przeszłości taka sytuacja miała miejsce. Tutaj mamy powtórzenie tej samej konfiguracji meteorologicznej, czyli tego słynnego cyklonu G, jak niektórzy żartują, czyli cyklonu genueńskiego w odróżnieniu od cyklonu B, cyklon G. No i zlewnia tych rzek na Dolnym Śląsku jest dosyć charakterystyczna. Z tego względu tamte powodzie są powtarzalne bardziej niż gdzie indziej, ponieważ to może spaść w paru miejscach. Bo wiadomo, że jakby ta największa siła opadu zawsze wystąpi w trochę innym miejscu, ale jeżeli ona spadnie w zlewni, no to się zlewa siłą rzeczy do jednego ciągu rzek. No i ten ciąg rzek po prostu wzbiera, a gdzieniegdzie wylewa – powiedział Sommer.

– Miejsce wystąpienia, ta koncentracja tego zjawiska występuje w punkcie, gdzie spotykają się te bardzo ciepłe i bardzo wilgotne miejsca powietrza z południa czy z południowego wschodu, idące znad Genui w kierunku Polski. Tu trafiają na chłodne masy powietrza. Bywa, że te masy powietrza występują nieraz za Karpatami, tam powodują wielki bałagan – co było w 2002 roku. A nas to złapało w historii takiej najnowszej w 1903 roku, 1997, 2010 i dla miłośników zmian klimatu w 1813 i dalej też mogę wymieniać – wskazał prof. Kowalczak.

– To jest zjawisko, które występuje zawsze, ono jest spowodowane cyrkulacją. Cyrkulacja istniała zawsze. Jesteśmy w stanie w tej chwili ją znacznie łatwiej przewidywać, znacznie łatwiej określać rozmiary i skutki, chociaż występowanie niżu genueńskiego w związku z oczekiwaniami niebezpieczeństwa, strat, zagrożenia życia, zwiększa wymagania wobec synoptyków. I ci nazywają, przepraszam za wyraz, ten system bardzo wrednym, dlatego że jest trudno go zaprognozować. Są ustalone szlaki, którymi on wchodzi do Polski – wyjaśnił.

– Natomiast potem, jak on wejdzie do kraju, to zachowuje się bardzo różnie. To warunki topograficzne, to różnica temperatur, lokalne ukształtowanie terenu – te wszystkie rzeczy powodują problemy. No i do tego chodzi ta transformacja opadów w odpływ – tłumaczył.

– Jak mówimy o opadach tych takich, które spadały ostatnio, to one powodowały głównie powodzie w małych zlewniach. I to była ta tragedia ostatnich dni. Teraz ta woda będzie musiała spłynąć. Ona będzie płynąć w kierunku morza, Odrą. Podejrzewam, że środa (…), w czwartek rano będziemy mieli kulminację we Wrocławiu. Woda z 3-4 dni później w Słubicach, Słubice-Frankfurt i potem się wypłaszczy. W Szczecinie powinna być już tylko zauważalna, natomiast nie powodować żadnych sensacji ani strat – dodał.

– Tu jest teraz to takie krytyczne pytanie, no przypomnijmy, że ty byłeś uczestnikiem różnych sztabów kryzysowych, komitetów przeciwpowodziowych, no przez 30 lat, od 1980 do 2007 roku. Uczestniczyłeś też w tych różnych działaniach związanych z tą słynną powodzią wrocławską. Więc jak oceniasz zagrożenie Wrocławia? Bo tutaj w tej chwili to jest takie najważniejsze chyba pytanie związane z obecną sytuacją. Czy sądzisz, że tam może dojść do jakiegoś przelewu w mieście, czy nie? – pytał Sommer.

– W tej chwili jest bardzo wysoki stan Odry we Wrocławiu. Dzisiaj oglądałem film stamtąd, więc rzeczywiście tam już jest troszeczkę rzeka podniesiona, natomiast w tej chwili będą spływać masy wody z góry. Tu dużo nadziei wiąże się z tym nowym zbiornikiem Racibórz Dolny, który już zaczął wodę przejmować. No i po powodzi w ‘97 roku przyjęto poprawioną przepustowość tych kanałów czy rzeki Odry w okolicach Wrocławia. Przewiduje się, że są w stanie przyjąć tę wodę, która była we Wrocławiu w 1997 roku. Poza tym nastąpi rozrząd tej wody. Część pójdzie głównym korytem, a część będzie omijała od północy korytem Widawki Wrocław – wskazał prof. Kowalczak.

– Zagrożenie zawsze jest. Na wodę nie można powiedzieć, że coś jest na pewno, ale to zagrożenie będzie znacznie mniejsze, dlatego że wiemy, co możemy wykorzystać w tej sytuacji. Te słynne miejsca zalewów we Wrocławiu, które występują przy każdej wyższej wodzie, słyszałem, że zostały już w tej chwili otamowane, a więc nie będzie tam sensacji. No i teraz wypada tylko czekać – skwitował.

– Czyli uważasz, że generalnie wszystko wskazuje na to, że tragedii nie powinno być tym razem? – upewniał się redaktor naczelny „Najwyższego CZAS!”-u.

– Będą zagrożenia, będą szkody, ale nie powinno być tragedii – odparł prof. Kowalczak.

Sommer przypomniał także, iż na początku roku w Bibliotece Wolności pojawiła się książka prof. Piotra Kowalczaka „Zmiany Klimatu”. Więcej informacji TUTAJ.

Najnowsze