W wywiadzie dla wPolityce.pl prof. Ryszard Legutko celnie ocenił bulwersującą ceremonię otwarcia olimpiady Paryż 2024. Zwrócił uwagę, że to „przerażająca wizja świata i odrażającej brzydoty”. „Widzieliśmy gilotynę i Marię Antoninę bez głowy. Takie rzeczy mogą się narodzić w chorym umyśle. A później pokazano tęczowość” – dodał eurodeputowany.
Prof. Legutko słusznie zauważył, że to co zobaczył było zniszczeniem idei olimpizmu, a „Francuzi ideę olimpizmu po prostu sprostytuowali”. Dodał, że oglądał to widowisko „z wielkim niesmakiem”.
Jego zdaniem pokazało to „tożsamość francuską” i „obraz tego, jak ten kraj sam siebie widzi”. „Pokazany obraz współczesnej Francji jest w istocie obrazem odrażającym. Rewolucja francuska była wydarzeniem horrendalnym i to właśnie te aspekty zostały wyeksponowane. Widzieliśmy choćby gilotynę i Marię Antoninę bez głowy. Takie rzeczy mogą się narodzić w chorym umyśle” – mówił Legutko.
Osobny temat to propaganda LGBT. „Ten kraj oddał całe swoje serce „tęczowatości”. To jest mówienie: to wszystko jest nasze, jesteśmy tu prymusami” – komentował eurodeputowany i dodał – „każdemu, kto ma dobre wyobrażenie o francuskiej kulturze, chciałoby się zadać pytanie: czy to jest naprawdę to, co macie do zaoferowania? Czy to są rzeczy, z których jesteście dumni? Bo jeśli tak, to biada Francji i tym którzy teraz nią rządzą!”.
„Pokazano ideologię LGBT, która ma bardzo agresywną dynamikę. Pod płaszczykiem różnorodności wchodzi wszędzie, a jest tak naprawdę agresywnym żywiołem. Wciska się do szkół i różnych instytucji, a teraz do sportu. (…) Teraz jednak widzimy, że wciska się to nawet do idei olimpijskiej” – podsumował „otwarcie” filozof z Krakowa.
Dodajmy, że krytyka tej „ceremonii” nie dotyczy tylko Polski. Daleki od prawicy, francuski filozof Alain Finkielkraut stwierdził, że „podczas ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich francuski geniusz rzucał się w oczy swoją… nieobecnością”. Mówił nawet o „groteskowym spektaklu, który od drag queens, […] po ścięcie Marii Antoniny obnażył wszystkie stereotypy”.
Ten francuski Akademik nie zobaczył „wielkiego spektaklu, ale obsceniczną i konformistyczną inscenizację”. „Wydaje mi się, że niemożliwie jest zrobienie czegoś gorszego, a jednocześnie bardziej obscenicznego i bardziej konformistycznego niż Festiwal Eurowizji. Myliłem się: niemożliwe nie istnieje we Francji”.
Lewicowe „Liberation” pisało o „wspaniałej ceremonii, która złamała wszystkie kody”, ale Finkielraut sprowadza dziennikarzy na ziemię i mówi o „grotesce, którą było widać od drag queens, przez „Imagine” i celebrację „siostrzeństwa”, po ścięcie Marii Antoniny”.
Kiedy u nas politycy PO i lewicy bronią tego ponurego spektaklu, to sami Francuzi są tu bardziej krytyczni. W tym np. senator partii Republikanie Valérie Boyer, której formacja zasiada w grupie parlamentu europejskiego akurat razem z… PO. „Desperacko pragniemy celebrować wartości sportu i piękno Francji pośród tak prymitywnej propagandy” – stwierdziła senator.