Strona głównaMagazynFestiwal europodatków. Za co oni nas tak nienawidzą?

Festiwal europodatków. Za co oni nas tak nienawidzą?

-

- Reklama -

W poprzednim numerze NCZ! opisałem katastrofalne skutki nowego unijnego podatku ETS2, który ma wejść w życie na początku 2027 roku. Niestety nie jest to ani pierwszy, ani ostatni europodatek, którym obciąża nas Bruksela w ramach wariactwa klimatycznego. Do tego dochodzi m.in.: ETS1, akcyza na węgiel i koks, CBAM, podatek od nierecyklingowanego plastiku, CAFE czy podatek od rejestracji i posiadania samochodu.

Prawie wszystkie europodatki, które tu wskazuję, związane są z wdrażaniem obłąkanej europolityki klimatycznej i dotyczą przede wszystkim eliminacji dwutlenku węgla, na którym to punkcie eurokraci dostali fioła. Przypominam tylko, że CO2 to gaz życia, który jest niezbędny do procesu fotosyntezy. Innymi słowy, jest pożywieniem dla roślin i bez niego nie byłoby życia na Ziemi w formie, jaką znamy. Tymczasem Unia Europejska uparła się, by za wszelką cenę emisje tego gazu wyeliminować i ostatecznie w 2050 roku dojść to urojonej zeroemisyjności netto. Dlatego poza milionem różnych niepotrzebnych i szkodliwych regulacji, które mają służyć temu celowi, wdrażane są kolejne europodatki.

- Reklama -

Eurocła

Ten europodatek ma taki skutek, że nie tylko z Polski, ale i z innych krajów członkowskich Unii Europejskiej wynoszą się przemysły energochłonne, jak produkcja stali, cementu czy aluminium. W związku z tym socjaliści w Brukseli zamiast wycofać się z tej szkodliwej regulacji, postanowili nałożyć kolejną regulację w postaci granicznego cła węglowego (CBAM – Carbon Border Adjustment Mechanism). Raportowanie w zakresie tego podatku już funkcjonuje, ale płatności będą obowiązywały od początku 2026 roku. Chodzi o to, by importowane spoza wspólnego rynku towary (produkty stalowe, aluminiowe, cement, nawozy sztuczne, energia elektryczna i wodór) były obciążane dodatkowym cłem tylko dlatego, że w swoim kraju ich producenci nie płacą podatku ETS1, przez co są tańsze. Według rozumowania euroscjalistów w ten sposób zatrzyma się zamykanie zakładów energochłonnych w Unii. Nie dociera do nich to, że każdy podatek jest przerzucalny i ostatecznie i tak zapłacą go konsumenci w Unii. A może doskonale to wiedzą i o to właśnie im chodzi, żeby życie obywateli Unii Europejskiej (każda osoba mająca obywatelstwo kraju członkowskiego ma równocześnie obywatelstwo UE) było jeszcze droższe i jeszcze bardziej im je uprzykrzyć?

Taki sam skutek wywołują wszelkie cła antydumpingowe, które Unia Europejska bardzo ochoczo wprowadza. Na przykład w 2004 roku nałożyła cło antydumpingowe na przywóz pstrąga tęczowego z Norwegii i Wysp Owczych. W 2011 roku Komisja Europejska nałożyła cła wyrównawcze w wysokości od 4 proc. do 12 proc. na papier powlekany z Chin. W 2013 roku Komisja nałożyła cła antydumpingowe na import biopaliw z Argentyny, Indonezji i USA. W 2021 roku Bruksela nałożyła tymczasowe cło antydumpingowe na przywóz wyrobów walcowanych płaskich z aluminium pochodzących z Chin, sklejki z drewna brzozowego z Rosji oraz spawanych rur i przewodów rurowych z żeliwa lub stali niestopowej pochodzących z Białorusi, Chin i Rosji. W 2022 roku nałożyła cła antydumpingowe (39,6 proc. lub 86,5 proc.) na przywóz niektórych elementów złącznych z żeliwa lub stali (śruby, wkręty, podkładki) z Chin. W 2023 roku UE rozszerzyła cło antydumpingowe na przywóz niektórych walcowanych na gorąco arkuszy i zwojów ze stali nierdzewnej z Indonezji i Turcji. W 2023 roku Komisja Europejska nałożyła cła antydumpingowe (od 15,2 proc. do 46,4 proc.) na kwasy tłuszczowe pochodzące z Indonezji.

Z kolei w maju br. Unia Europejska ogłosiła nałożenie ceł antydumpingowych (15,8 proc.) na sklejkę brzozową sprowadzaną z Kazachstanu i Turcji. Najnowszy pomysł to tymczasowe cła antydumpingowe na chińskie samochody elektryczne (od 17,4 proc. do 38,1 proc.). W maju br. unijnymi cłami antydumpingowymi były obłożone m.in. następujące towary z Chin: naczynia stołowe i naczynia kuchenne z ceramiki, bezszwowe rury i przewody rurowe ze stali nierdzewnej, stalowe liny i kable, kwas szczawiowy, fosforany, elementy złączne z żeliwa lub stali, opony do autobusów lub samochodów ciężarowych, węglik wolframu, melamina, rowery elektryczne, rowery bezsilnikowe, wyroby ze stali powlekanej organicznie (za: www.chinskiraport.pl/blog/clo-antydumpingowe-z-chin/). Można by wymieniać i wymieniać. Jak widać, Unia Europejska nie jest czempionem wolnego handlu, a w szczególności z Chinami prowadzi regularną wojnę handlową.

Europodatek CAFE

Na bieżąco od 2021 roku płacimy też podatek od masy odpadów opakowaniowych z tworzyw sztucznych niepoddanych recyklingowi. W 2023 roku z tego tytułu Polska zapłaciła do unijnego budżetu 2 mld złotych (w 2021 roku było to 1,7 mld złotych, a w 2022 roku – 2,6 mld złotych). Natomiast zgodnie z szacunkami Ministerstwa Klimatu i Środowiska w 2024 roku z tytułu tego podatku trzeba będzie zapłacić 2,3 mld złotych. Oznacza to, że w ciągu tych czterech lat tylko z głupiego podatku od nierecyklingowanego plastiku Bruksela wzbogaci się naszym kosztem aż o 8,6 mld złotych (2 mld euro)!

W ramach wdrażania kamieni milowych, by otrzymać szkodliwe dla nas kredyty i dotacje na tzw. Krajowy Plan Odbudowy (o czym pisałem na tych łamach miesiąc temu), Polska ma wdrożyć podatek od rejestracji samochodu dla wszystkich oraz podatek od posiadania samochodu dla przedsiębiorców, co wynika z zatwierdzonej 2 lipca br. przez Komisję Europejską rewizji KPO (wcześniej te podatki uzgodnił z Brukselą rząd Mateusza Morawieckiego). Ten pierwszy podatek najprawdopodobniej zostanie uchwalony jeszcze w tym roku, natomiast ten drugi pod nazwą opłata środowiskowa ma zostać wdrożony na początku 2026 roku.

W życie wejdzie też inny podatek jeszcze mocniej uderzający w kierowców. Otóż 1 stycznia 2025 roku ma zacząć obowiązywać radykalnie zaostrzona wersja europodatku CAFE (Clean Air For Europe) dla niepoznaki nazywanego karą od emisji dwutlenku węgla przez samochody spalinowe. Zmiana sposobu wyliczania emisji oraz obniżenie jej limitu do 93,6 g/km spowoduje, że różnica będzie zasadnicza. Problem w tym, że żaden samochód spalinowy nie spełni tego limitu. Za każdy przekroczony gram emisji dwutlenku węgla podatek wyniesie 95 euro. Średni spalinowy rodzinny samochód osobowy emituje ok. 140–150 g CO2/km. Oznacza to, że takie auto może zdrożeć o około 23 tys. złotych. Dla porównania oszczędna i popularna spalinowa toyota corolla, która emituje ok. 130 g CO2/km, zdrożeje ok. 15 tys. złotych. Wyznaczonego limitu nie będą w stanie spełnić nawet samochody hybrydowe. Np. hybrydowa corolla emituje ok. 100 g CO2/km, czyli dla takiego auta podatek wyniesie ok. 2,5 tys. złotych. Pickupy, SUV-y czy auta sportowe przekraczają nawet granicę 250 g/km, co będzie oznaczało jeszcze większe zwyżki cen.

Podatek będą płaciły koncerny motoryzacyjne, ale z oczywistych powodów jego koszt przerzucą na klientów. To spowoduje, że zdrożeją także samochody używane. Polacy już ruszyli do salonów, by zdążyć przed europodwyżkami, tym bardziej że kolejną przyczyną podniesienia cen będzie konieczność realizacji przez koncerny motoryzacyjne normy Euro 7. Toyota Katowice reklamuje wyprzedaż 2024 hasłem: „Kup nowy samochód TERAZ, aby uniknąć wysokich podwyżek cen po 01.01.2025”. Według danych opublikowanych przez Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR, w czerwcu 2024 roku zarejestrowano aż o prawie 21 proc. więcej nowych aut niż w tym samym miesiącu roku zeszłego. Czerwiec tego roku okazał się najlepszy pod względem sprzedaży samochodów w Polsce od 25 lat. Co więcej, zdaniem ekspertów zaostrzenie przepisów spowoduje wycofanie z oferty koncernów motoryzacyjnych niektórych modeli, szczególnie tych najtańszych.

Podziękujmy Unii

Niestety to nie koniec podatkowych planów Brukselczyków. Jakie jeszcze europodatki nas czekają? Eurokratom chodzą po głowie różne pomysły, takie jak podatek od usług cyfrowych, opłata cyfrowa, podatek od transakcji finansowych czy podatek związany z sektorem przedsiębiorstw lub nową wspólną podstawą opodatkowania osób prawnych. Do tego dochodzą jeszcze kary Trybunału Sprawiedliwości UE, jakie Polska płaci za spór o sądy (prawie 560 mln euro), Turów (prawie 70 mln euro) czy za niewdrożenie na czas dyrektywy o sygnalistach (7 mln euro plus 40 tys. euro dziennie).

Z drugiej strony Unia Europejska szczodrze rozdaje dotacje do farm wiatrowych i fotowoltaicznych (którym trzeba płacić za nieodebraną energię), niskoemisyjnych i zeroemisyjnych autobusów, spalinowych (!) pociągów, elektrycznych samochodów (także używanych), motocykli i rowerów (czy rower elektryczny jest bardziej przyjazny dla klimatu niż zwykły?). No i od 2028 roku zostanie wprowadzany stopniowy zakaz montowania kotłów na paliwa kopalne, a po 2035 roku mają zostać zakazane samochody spalinowe.

Podziękujmy Unii Europejskiej za te wszystkie podatki. – „Te bzdurne pseudoideologiczne ekoterrorystyczne zachowania Unii Europejskiej są nie do zaakceptowania. Unia powinna odczepić się od naszych spraw i pozwolić Polsce żyć w wolności” – stwierdził poseł Konfederacji Bartłomiej Pejo. – „Koszty tego nowego podatku ETS2 szacuje się na 25 mld złotych rocznie. To ogromny ciężar dla Polaków, który będzie miał negatywny wpływ na ich życie codzienne” – podkreślił poseł Konfederacji Michał Wawer.

Za co oni nas tak nienawidzą? Za jakie grzechy wpadliśmy w brukselskie sidła i tak się nad nami znęcają? Dlaczego nas tak męczą? Bez tych wszystkich podatków moglibyśmy spokojnie dalej budować dobrobyt. Zamiast tego walka z dwutlenkiem węgla i zrównoważony rozwój doprowadzą nas do spadku poziomu życia i coraz większego ubóstwa. Czy na pewno chcemy dalej żyć w świecie, w którym eurokrata codziennie nas tresuje, aby nam udowodnić, że to on wie lepiej, co jest dla nas dobre?

Najnowsze