Strona głównaWiadomościOferta powrotu do źródeł

Oferta powrotu do źródeł

-

- Reklama -

Przypominamy historyczne teksty opublikowane w tygodniku „Najwyższy Czas!”. Dziś felieton Stanisława Michalkiewicza opublikowany w numerze 35/2010.

Historia powtarza się jako farsa, albo nawet – jako groteska. Pamiętamy opinię, jaką Maurycy Mochnacki wygłosił o wielkim księciu Konstantym Pawłowiczu, rządzącym Królestwem Polskim przez Powstaniem Listopadowym: „los swej ironii względem nas dalej posunąć nie chciał. Może też i nie śmiał”.

Czyż charakterystyka ta nie pasuje jak ulał, a nawet bardziej, do byłego prezydenta naszego państwa Lecha Wałęsy? Pasuje, jak najbardziej, z tą może różnicą, że od tamtej pory los względem nas tak bardzo się ośmielił, że można powiedzieć, iż stał się zuchwały i bezczelny. Wprawdzie kto słucha byłego prezydenta naszego państwa Lecha Wałęsy, ten sam sobie szkodzi, ale – po pierwsze – nie wszyscy o tym wiedzą i pewnie dlatego zapraszają go na tzw. „wykłady”, a po drugie – co zauważyli już starożytni Rzymianie, ubierający każde spostrzeżenie w pełną mądrości sentencję – nulla regula sine exceptione – co się wykłada, że od każdej zasady bywają wyjątki. I ślepej kurze czasami trafi się ziarenko, toteż i z potoku bredni produkowanych przez byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego państwa, niekiedy można wyłowić ziarenko prawdy. Oto w związku z pyskówką, jaka miała miejsce podczas uroczystego Zjazdu Solidarności w 30 rocznicę podpisania przez dwóch tajnych współpracowników SB i trzeciego, podejrzewanego o agenturalność, tak zwanych Porozumień Sierpniowych z rządem, były prezydent naszego państwa zauważył, że „on (tzn. Jarosław Kaczyński – SM) liczy na to, że może nas ogłupić”. Zaimek „nas” oznacza w tym przypadku byłego prezydenta naszego państwa z kolegami. Jeszcze bardziej? To chyba niemożliwe? Można powiedzieć, że to niemożliwość pierwotna i obiektywna! Taka rzecz nie może udać się nawet takiemu wirtuozowi intrygi, jak Jarosław Kaczyński, ani w ogóle – nikomu, więc w tym przypadku były prezydent naszego państwa ma całkowitą rację. I nie byłoby powodu, by skupiać na tym uwagę, chociaż, powiedzmy sobie szczerze, momenty, kiedy były prezydent naszego państwa wygłasza trafne opinie, są rzadkie, niczym lucida intervalla u zapuszczonego schizofrenika – gdyby nie wygłoszona przezeń przy tej okazji następująca przestroga: „jak Jarosław Kaczyński wyciąga rzeczy nieprawdopodobne, to nie możemy się z tym zgodzić. Tu jest problem. Niech przestanie wyciągać, bo jeszcze się wielu rzeczy dowie, których nie należałoby powiedzieć, bo Lech nie żyje”.

Rozbierzmy sobie tę przestrogę z uwagą. Po pierwsze, były prezydent naszego nieszczęśliwego państwa mówi o „wyciąganiu” i to „rzeczy nieprawdopodobnych”. O co tu chodzi? Przykładem „rzeczy nieprawdopodobnej” jest choćby informacja, że były prezydent naszego państwa Lech Wałęsa był w przeszłości tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie operacyjnym „Bolek”. Ujawnianie lub dokumentowanie takich informacji w języku byłego prezydenta naszego państwa nazywa się „wyciąganiem”. A dlaczego taka informacja jest „nieprawdopodobna”? Dlatego, że pozostaje w sprzeczności z tak zwaną „legendą Lecha Wałęsy”, czyli spreparowaną na użytek propagandowy fałszywą wersją życiorysu i dokonań. Ta legenda, podobnie zresztą jak inne, np. legenda Tadeusza Mazowieckiego, Adama Michnika, czy „drogiego Bronisława”, jest istotnym składnikiem mitu założycielskiego III Rzeczypospolitej. Jak pamiętamy, aktem założycielskim III RP były ustalenia poczynione przez generała Czesława Kiszczaka ze swoimi konfidentami i pożytecznymi idiotami, ale gwoli lepszego zakamuflowania ich rażącej nagości dopuszczono, by obrosła mitem tak zwanych „legend”. Dlatego obydwie strony ówczesnych siucht tworzą dziś rodzaj spółki wzajemnie asekurującej sobie „legendy”. Niektórzy, osobiście zainteresowani przedstawiciele wyższego duchowieństwa próbują nawet nadać działalności tej spółki charakter półsakralny; na przykład JE abp Józef Życiński, w swoim czasie „bez swojej wiedzy i zgody” zarejestrowany jako TW „Filozof”, formułuje poważną zastawkę, że kto podważa te „legendy”, to ponownie krzyżuje Chrystusa. Wprawdzie rzeczywiście: i Chrystus i Judasz Iskariota, każdy na swój sposób doświadczyli cierpień, ale zacieranie granicy między tymi dwiema postaciami, to w chrześcijaństwie rzeczywiście coś nowego. Wspominam o tym przede wszystkim dlatego, że JE nieustannie piętnuje nadużywanie uczuć religijnych dla celów politycznych – a przecież zacieranie granicy między Chrystusem, a Judaszem, niezależnie już od teologicznego aspektu sprawy, jest spowodowane wyłącznie, a w każdym razie – przede wszystkim pragnieniem podtrzymania owych „legend”, jako składnika mitu założycielskiego III RP – a więc motywacją par excellence polityczną.

Wróćmy jednak do przestrogi, jaką pod adresem Jarosława Kaczyńskiego skierował były prezydent naszego państwa. Drugą sprawą, na którą warto zwrócić uwagę, jest „problem”. Na czym polega „problem”? Na zachowaniu symetrii: „niech przestanie wyciągać”, bo w przeciwnym razie „jeszcze się wielu rzeczy dowie” i to takich, „których nie należałoby powiedzieć”. A contrario, jeśli przestanie wyciągać, to się nie dowie. Oczywiście to tylko skrót myślowy, bo nie chodzi przecież o powstrzymanie się przed informowaniem Jarosława Kaczyńskiego o rzeczach, „których nie należałoby powiedzieć”, ponieważ jestem pewien, że on o tym wszystkim wie – tylko o utrzymanie tych rewelacji w tajemnicy przed opinią publiczną. Krótko mówiąc – jeśli Jarosław Kaczyński zaprzestanie podważania naszych „legend”, to my pozwolimy mu budować „legendę” swego brata. Jeśli zaś nie przestanie obsrywać naszych „legend”, to my obsramy mu jego. Taką ofertę i taką pogróżkę pod adresem Jarosława Kaczyńskiego, ustami byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego państwa, przedstawia Spółka Wzajemnego Ubezpieczenia Legend „Róbmy Sobie Na Rękę”.

To wszystko jest oczywiście bardzo ciekawe, jako rzecz sama w sobie, ale przecież, niezależnie od intencji byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego państwa, oferta ta odzwierciedla fundamentalną zasadę konstytucyjną III Rzeczypospolitej. Z obfitości serca usta mówią i coś takiego przytrafiło się właśnie byłemu prezydentowi naszego… – i tak dalej – niczym lucidum intervallum zapuszczonemu schizofrenikowi. Bo dzięki tej szczerości zyskaliśmy expressis verbis potwierdzenie owej fundamentalnej zasady konstytucyjnej III Rzeczyspospolitej” „MY NIE RUSZAMY WASZYCH – WY NIE RUSZACIE NASZYCH”. Na tym fundamencie spoczywa nie tylko system prawny, ale również funkcjonowanie naszego nieszczęśliwego państwa pod okupacją razwiedki, która za pośrednictwem swych konfidentów i przy asyście grona pożytecznych idiotów konstytucję tę oktrojowała.

Stanisław Michalkiewicz

 

Najnowsze