Dobiega końca kampania do wyborów polskich deputowanych do Parlamentu Europejskiego. Ktoś, kto liczył na ciekawe i merytoryczne debaty, chyba musiał obejść się smakiem. Co tu dużo pisać, kampania największych ugrupowań na polskiej scenie politycznej była nudna i nijaka.
Osoby mniej interesujące się polityką z pewnością nawet nie zorientowały się, że mieliśmy w ostatnich tygodniach w ogóle jakąś kampanię. Po wielkich emocjach związanych z ubiegłorocznymi wyborami do sejmu, mamy w krótkim czasie dwa kolejne głosowania. Najpierw wiosną doszło do wyborów samorządowych, a teraz wybieramy euro-posłów. To prawdziwy maraton, który sprawia, że tylko najbardziej wytrwali Polacy są w stanie nadążać za politycznym przekazem. Dodatkowo zainteresowanie głosowaniem na euro-posłów jest stosunkowo nieduże, gdyż w naszym kraju panuje powszechne przekonanie – nie do końca słuszne – że wpływ na cokolwiek tych jejmościn i jegomościów nie jest specjalnie duży. Większość Polaków jest przekonana, że jest to forma politycznej emerytury, nagrody dla partyjnych zasłużonych, którzy na stare lata mogą sobie w spokoju podrzemać w parlamentarnych ławach w Strasburgu i w dodatku otrzymując za to bardzo solidne wynagrodzenia, płatne w twardej, europejskiej walucie.
Osoby zainteresowane treścią debaty politycznej i zawartością programów poszczególnych ugrupowań związanych z kampanią wyborczą do parlamentu europejskiego (a po blisko rocznych bardzo intensywnych kampaniach do poprzednich głosowań jest takich pewnie niewielu), mogą mieć wielkie problemy z uzyskaniem informacji. Nie pomagają dziennikarze, gdyż media głównego nurtu skupiały się na kwestiach personalnych, czyli spekulacjach dotyczących składu list wyborczych, rozgrywkach personalnych i zakulisowych gierkach dotyczących tego, kto się na tych listach znajdzie, a jeśli tak, to czy będą to miejsca tzw. „biorące”. To tylko mogło utwierdzić wyborców, że tak naprawdę tu chodzi głownie o kasę, a nie programy czy ideały…
Mimo wszystko autor tego tekstu spróbował ustalić program i przesłanie poszczególnych ugrupowań. Tak, by Czytelnicy nie musieli już tego robić.
Koalicja Obywatelska
Dość długo wyborcy obecnie współrządzącego Polską ugrupowania nie mogli się dowiedzieć niczego w kwestii oferty programowej związanej w wyborami do parlamentu UE. Dominowały dyskusje dotyczące wystawiania na listach polityków będących ministrami rządu Donalda Tuska, np. Bartłomieja Sienkiewicza czy Marcina Kierwińskiego. Dopiero na finiszu kampanii PO postanowiła wypuścić specjalny spot wyborczy, gdzie zaprezentowano pewne postulaty. – „Rząd KO twardo walczy o bezpieczeństwo Polek i Polaków” – słyszymy na nagraniu, w którym wymienione najbliższe wydatki na zbrojenia oraz obronność, oczywiście skupiono się głownie na wytykaniu błędów poprzedników. Głównym postulatem jest tzw. „Tarcza Wschód”, czyli budowa umocnień na wschodniej granicy kraju. Przy okazji „zabłysnął” nowy minister w rządzie Donalda Tuska, który bredził coś o „bagnach i mokradłach”. Pytanie, co z tym wspólnego ma Parlament Europejski, pozostaje bez odpowiedzi. Być może chodziło o połączenie wzrostu potencjału obronnego Polski z zasadami „Zielonego Ładu”.
Prawo i Sprawiedliwość
Okazuje się, że twarzą kampanii PiS przed euro-wyborami jest były premier Mateusz Morawiecki. Podczas spotkania z sympatykami w Łodzi mówił między innymi: – „Nas interesuje Polska, dlatego warto wybrać drużynę Prawa i Sprawiedliwości. Mamy mocnych reprezentantów, mocną drużynę. Mamy jasny, siedmiopunktowy plan i pozytywną wizję dla Unii Europejskiej. Europy ojczyzny, bezpiecznej i dostatniej, ale także szanującej suwerenność państw członkowskich”. Problem polega na tym, że tego legendarnego siedmiopunktowego programu nigdzie nie można znaleźć… Dla PiS chyba najważniejsze są kwestie bezpieczeństwa, bo stale politycy tej partii podkreślają, że za ich rządów osiągnięto pułap 4 procent wartości PKB wydatków na obronność. – „To my, Prawo i Sprawiedliwość, zbudowaliśmy nowoczesną armię liczącą 200 tys. żołnierzy” – mówiła posłanka Joanna Lichocka – „To my powołaliśmy Wojska Obrony Terytorialnej, to my zmodernizowaliśmy armię, przekształcając ją z tworu postsowieckiego w nowoczesne, współczesne wojsko działające w ramach NATO. To my doprowadziliśmy w końcu do tego, że w Polsce jest dzisiaj 10 tys. amerykańskich żołnierzy. Platforma Obywatelska i PSL mówili, że to się nie uda” — przekonywała Lichocka. Jak widać oferta programowa dwóch największych bloków politycznych specjalnie się nie różni. Stawiamy na bezpieczeństwo Polaków i tyle…
Konfederacja
Konfederaci, którzy w ostatnich sondażach wysuwali się na trzecie miejsce w rankingu partii politycznych, postawili na tradycyjne formy komunikowania się z wyborcami. W całej Polsce odbywały się partyjne mityngi, zaś kandydaci wszystkich frakcji Konfy dwoili się i troili, by przekonać Polaków do swoich racji. No właśnie, przekonać, ale do czego?
Istotą prawicowego ugrupowania jest wielonurtowość, dlatego nie można było oczekiwać, że będziemy mieli do czynienia z jednogłosem, a raczej z pewną twórczą kakofonią. Grzegorz Braun i jego drużyna twardo i konsekwentnie stali na pozycjach uniosceptycznych, z Polexitem jako naturalną konsekwencją. Pozostałe frakcje okopały się na pozycjach umiarkowanej krytyki. Postawę te można scharakteryzować najkrócej jednym zdaniem: Unia tak, ale… to „ale”, to szereg zastrzeżeń, które zostały sformułowane w postaci „Piątki Konfederacji do Europarlamentu” (zgrabne nawiązanie do słynnej „piątki” Mentzena).
- Powstrzymamy Zielony Ład, tak dla rozwoju!
- Zatrzymamy napływ nielegalnych imigrantów, tak dla bezpieczeństwa!
- Nie dla euro, tak dla polskiej waluty i gotówki!
- Zablokujemy unijne podatki, tak dla dobrobytu Polaków!
- Nie dla zmiany traktatów, tak dla prawa polskiego nad unijnym!
Trzecia Droga
Koalicja Hołowni i Kosiniaka-Kamysza do tej pory uchodziła za najbardziej bezideowe ugrupowanie na polskiej scenie politycznej. Ich siła opierała się na lokowaniu się pomiędzy dwoma największymi rywalami, to jest PiS i KO, i granie roli „sensownej, umiarkowanej alternatywy”. Wybory do polskiego Sejmu pokazały, że ta strategia była skuteczna i de facto zapewniła władzę „uśmiechniętej koalicji”. Jak wygląda oferta TD przed unio-wyborami? Poza jakimiś ogólnikami wygłaszanymi na wiecach wyborczych przez polityków („Nie odwracamy się plecami do Europy. Przeciwnie. Chcemy w niej być. Chcemy ją współtworzyć. Chcemy ją budować. Chcemy ją rozwijać. Priorytetami kandydatów Trzeciej Drogi do Parlamentu Europejskiego są bezpieczeństwo i rozwój gospodarczy Polski” – Szymon Hołownia podczas konferencji programowej w Warszawie) na stronie TD można znaleźć program na czerwcowe wybory pt. „Siła Polaków w Europie”. Poniżej lista in extenso:
„Przeznaczymy 100 miliardów euro na rozwój przemysłu zbrojeniowego w Polsce i Europie!
Zagwarantujemy dofinansowania na energię atomową w ramach programów dotyczących czystej energii
Usuniemy z Zielonego Ładu zakaz użytkowania kotłów gazowych oraz odsuniemy wprowadzenie opłat za ETS2!
Zwiększymy środki na modernizację polskiego rolnictwa, rozwój przetwórstwa, retencję i rozwijanie rolnictwa precyzyjnego!
Dofinansujemy i rozwiniemy przemysł farmaceutyczny w Europie oraz doprowadzimy do równości w dostępie do specjalistycznych terapii wszystkich obywatelek i obywateli wspólnoty!
Zapewnimy dostęp do sieci na całym obszarze Polski i Europy, likwidując nierówności i stworzymy warunki do głosowania w następnych wyborach do Parlamentu Europejskiego za pomocą internetu!
Zlikwidujemy zmianę czasu z zimowego na letni”!
Jak widać, tym razem mamy konkrety – likwidacja zmiany czasu! Na pewno słuszny jest również postulat usunięcia z tzw. „Zielonego Ładu” zakazu używania gazowych kotłów grzewczych.
Lewica
Lewica, czy chodzi o wybory do Sejmu, do samorządów, czy do unio-kołchozu, program ma zawsze z grubsza taki sam. Lewicowcy akcentują potrzebę schlebiania młodym (darmowe mieszkania i mniej pracy, by móc rozwijać pasje). No i oczywiście w centrum są legendarne „prawa kobiet”, jak można wyczytać w specjalnym serwisie: „Polka, Hiszpanka czy Włoszka – każda z nas chce czuć się bezpieczna, cieszyć się życiem, i być wolna. Po dwudziestu latach w Unii, Polki muszą mieć te same prawa co inne Europejki – dostępną aborcję, równe płace na tych samych stanowiskach czy prawo do odpoczynku. Tak rozumiemy nowy model europejskiej wspólnoty. Bo Europa jest kobietą”!
Postulaty lewicy to tradycyjne żądania, by „politycy zeszli do ludzi i poznali problemy swoich wyborców” w deklaracji programowej można przeczytać:
„Dwadzieścia lat temu Lewica wprowadziła Polskę do Europy. Nadała naszemu krajowi nowy kierunek – Unia Europejska stała się fundamentem naszego rozwoju i bezpieczeństwa.
Jednak po dwóch dekadach już najwyższy czas, by wspólnota zrobiła następny krok. Lewica ponownie chce nadać wspólnocie nowy kierunek i wie, jak to zrobić. Jeśli zjednoczona Europa ma przetrwać w trudnych czasach, to nie może sprowadzać się do spotkań na szczycie i rozmów za zamkniętymi drzwiami.
Czas, by Europa zajęła się ludźmi i ich codziennymi sprawami. Dostępne mieszkania, wyższe płace, odpoczynek, dobra jakość życia i więcej demokracji – oto cele europejskiej wspólnoty przyszłości”.