Decyzja o zawarciu „paktu migracyjnego”, wywołała negatywne opinie nie tylko w Polsce. Poza naszą częścią Europy, oburzenia nie kryją np. Holendrzy. Portal „Atlantico” pisze o „europejskim buncie, od Holandii po Polskę”. Rodrigo Ballester, który jest dyrektorem Centrum Studiów Europejskich zwraca na łamach portalu uwagę, że „zaskakujące jest, że Komisja podjęła taką decyzję zaledwie na kilka tygodni przed wyborami europejskimi”.
Ciekawy jest tu przykład Holandii, która chce wyłączenia swojego kraju z tej decyzji Brukseli. Haga otrzymała odmowę. Jednak „elastyczność” w tej kwestii ma Dania. Od 1992 r. Kopenhaga nie stosuje europejskiej polityki migracyjnej i ma prawo do prowadzenia własnej polityki azylowej. Holendrzy chcieliby dziś korzystać z tego samego systemu, ale z prawnego punktu widzenia nie jest to już możliwe.
Unia Europejska przyjęła pakt o azylu i migracji, który obejmuje tzw. „mechanizm solidarności”. Przymusowość tego aktu powoduje, że owa „solidarność” jest tylko pustą nazwą. Niestety, pakt jest prawnie wiążący także dla Polski, chociaż premier Donald Tusk, opowiada, że uzyskamy jakieś wyłączenie.
Portal „Atlantico” zwraca uwagę, że grupa 19 z 27 państw członkowskich podjęła inicjatywę outsourcingu europejskiej polityki azylowej i ta koalicja wykracza daleko poza interesy narodowe, a nawet sympatie polityczne. To niemal „rewolucja migracyjna”, bo koncepcja relokacji migrantów do krajów trzecich jeszcze kilka lat temu była tematem tabu.
Do tej pory jakiekolwiek działania powstrzymujące imigrację były przez Brukselę torpedowane. Dobrym przykładem jest tu komisarz ze Szwecji Ylva Johansson, która doprowadziła do rozwalenia Frontexu w zmowie z Parlamentem Europejskim i „ruchami obywatelskimi”. Dyrektor agencji z Francji (obecnie stratuje do PE z list Zjednoczenia Narodowego) został wyrzucony, bo zbyt poważnie podchodził do sprawy rzeczywistej ochrony granic unijnych przed imigrantami.
Portal stawia jednak tezę, że prawdziwa debata o imigracji odbędzie się już po wyborach i będzie zależała także od nowego składu PE i wyboru nowych euro-komisarzy. To jeszcze jeden argument za tym, by do Brukseli posłać posłów, którzy mają świadomość negatywnych skutków imigracji.
Rodrigo Ballester uważa, że należy zakwestionować przyszłość paktu o migracji i azylu, który przyjęty na krótko przed zmianą polityczną w PE i nie będzie zobowiązujący dla być może nowego układu. Prawdopodobnie najsilniejszą frakcją pozostanie Europejska Partia Ludowa (PPE), która w kwestii migracji miała stanowisko podobne do lewicy i współdziała z socjalistami, liberałami, zielonymi i komunistami.
Bellester stawia jednak tezę, że być może jednak niezadowolenie ich wyborców spowoduje tu jakąś zmianę, a sama Partia Ludowa jest w tych kwestiach coraz bardziej podzielona. Pro-migracyjna polityka może się odbijać negatywnie dla tych partii i w wyborach krajowych. 70% mieszkańców UE uważa, że w Europie jest za dużo nielegalnych migrantów i chce ograniczenia ich liczby.