Choć na Słowacji prezydent odgrywa raczej honorową i reprezentacyjną rolę i nie sprawuje realnej władzy, to jednak minione wybory prezydenckie były w Słowacji stosunkowo zacięte. Opozycja, popierając Ivana Korcoka, chciała dać sygnał Unii Europejskiej, że premier Robert Fico nie cieszy się poparciem całego słowackiego społeczeństwa i przy następnych wyborach odbierze mu władzę. Dla obozu premiera Ficy miała zaś to być próba, czy jest w stanie zgarnąć całą pulę i kontrolować w państwie wszystkie kluczowe stanowiska. W próbie tej Fico zwyciężył. Po raz kolejny potwierdził, że jego obóz cieszy się poparciem większości społeczeństwa.
Przedstawiciel obozu rządowego Peter Pellegrini wygrał wybory prezydenckie na Słowacji i w połowie czerwca zastąpi na tym stanowisku Zuzanę Caputovą. Opozycja złożona z centroprawicy i liberałów sądziła, że uda jej się wygrać wybory na formalną głowę państwa. Pierwsza tura zakończyła się jej zwycięstwem. Ivan Korcok, który w imieniu opozycji stanął do boju, liczył, że II tura będzie tylko formalnością. Tak się jednak nie stało. W drugiej turze Peter Pellegrini maksymalnie zmobilizował swój elektorat. Frekwencja wyniosła 61 proc. i była rekordowa od 1999 r.
Zdaniem obserwatorów, Petera Pellegriniego poparł masowo prorosyjski elektorat. Przewodnim motywem jego kampanii wyborczej była kwestia trzymania się Słowacji z dala od wojny ukraińsko-rosyjskiej. Jego adwersarz Ivan Korcok, zajmujący stanowisko dokładnie odwrotne, zyskał w tych wyborach miano „podżegacza wojennego”, który chce wciągnąć Słowację w pełnoskalową wojnę. Pellegriniego poparła też mniejszość węgierska. Ta zastosowała się do życzeń Budapesztu, który chciał mieć w Bratysławie kolejnego, życzliwego partnera.
W toku kampanii Pellegrini występował też przeciw dostawom broni dla Kijowa, mówił o jak najszybszym uregulowaniu rosyjsko- ukraińskiego konfliktu. Pellegrini deklarował też Słowakom, że w okresie jego prezydentury w republice będzie panował „spokój”, który zagwarantuje jego harmonijna współpraca z rządem.
Ivan Korcok, popierany przez ustępującą prezydent Zuzanę Caputovą, starał się pozyskać elektorat apelami stwierdzającymi, że jest on jedyną nadzieją, jeżeli nie na blokowanie, to przynajmniej na hamowanie procesów zawłaszczania państwa przez obóz lewicowo- narodowy Roberta Ficy.
Niewielkie prerogatywy
Prawdopodobnie to zapowiedź Korcoka, że będzie wkładał kij w szprychy rządowi, spowodowała, że Fico w drugiej turze postanowił rzucić wszystkie siły do walki, by „hamulcowy” nie został głową państwa. Wprawdzie prezydent ma niewielkie prerogatywy, ale może być „dokuczliwy”. Wolno mu np. składać wnioski do Sądu Konstytucyjnego, jeździć do Brukseli itp. Fico, który chce rządzić Słowacją po swojemu, wolał nie ryzykować i zmobilizował dla swojego kandydata wszystkie siły. Pellegrini ma więc wobec Fico pewne zobowiązania. Pellegrini jest zresztą politycznym wychowankiem obecnego premiera. Ten poprzednio wypromował go na funkcję przewodniczącego parlamentu, wicepremiera i premiera.
Choć w krytycznym momencie, gdy Fico ze swoją partią Smer znalazł się w opałach, Pellegrini założył własną partię Hlas, to jednak obecnie zjednoczyli oni siły. Smer i Hlas pod względem programowym się nie różniły. Członkami Hlasu byli też byli członkowie Smeru. Dystansowanie się Pellegriniego od Ficy wyglądało nieco na zabieg sztuczny. Obecnie obie partie tworzą koalicję rządową, a obecnie będą jeszcze miały własnego prezydenta. Cała pula kart znajduje się w ich posiadaniu. Poza jej zasięgiem jest jeszcze Sąd Konstytucyjny, ale i on straci szybko na znaczeniu. Będzie w nim dokonywana wymiana sędziów. Nowych będzie mianował prezydent spośród osób wyłonionych przez parlament.
Opozycja ma nadzieję, że lepsze powodzenie osiągnie w wyborach do Parlamentu Europejskiego, ale nie jest to takie pewne. Zwycięska koalicja będzie miała do swojej dyspozycji media publiczne. Jeszcze przed wyborami prezydenckimi premier Fico przyspieszył procedowanie zmian prawnych, mających umożliwić rządowi przejęcie nad nimi kontroli.
Niechęć do Ukrainy
Wyniki wyborów potwierdziły, zdaniem obserwatorów, znaczącą niechęć do Ukrainy, panującą w słowackim społeczeństwie. Obawa przed zaangażowaniem w wojnę Słowacji była, jak się wydaje, dominującym czynnikiem wpływającym na wynik wyborów. Potwierdził to niejako sam Korcok, który gratulując sukcesu swojemu przeciwnikowi, zaznaczył, że nie zapomni mu, że zrobił z niego „zwolennika wojny”, który chce przedłużać konflikt na Ukrainie.
Choć prezydent Słowacji nie kreuje polityką międzynarodową, to wybór Petra Pellegrini został źle przyjęty zarówno w Kijowie, jak i w Brukseli. Po swoim wyborze oświadczył on, że Słowacja będzie prowadzić suwerenną politykę zagraniczną, pozostając jednocześnie członkiem NATO i UE. Jednocześnie opowiedział się on za przywróceniem konstruktywnych stosunków między Bratysławą, a Moskwą. Oświadczył, że antyrosyjskie sankcje są nieskuteczne i negatywnie wpływają na życie zwykłych obywateli Słowacji. Dodał także, że nie widzi sensu w dostawie broni dla rządu w Kijowie.
Nie był dziełem przypadku
Według obserwatora „Washington Post” wybór Petera Pellegrini na prezydenta Słowacji może doprowadzić do znacznego pogorszenia stosunków między Pragą a Bratysławą. Potwierdza on bowiem, że wybór Roberta Ficy na premiera nie był dziełem przypadku i jest wyrazem tendencji i przewartościowań zachodzących w słowackim społeczeństwie.
Już po wyborze Ficy Praga odwołała międzynarodowe konsultacje z Bratysławą, które w latach ubiegłych stały się częścią wzajemnych stosunków. Do całkowitego zerwania współpracy między obydwoma państwami to raczej nie doprowadzi. Oba kraje są powiązane siecią licznych więzów, w tym także rodzinnych, ale na jakiś czas Bratysławie będzie bliżej do Budapesztu niż do stolicy położonej nad Wełtawą.