Emmanuel Macron spotkał się z przywódcami partii francuskich w Pałacu Elizejskim. Chodziło o wojnę na Ukrainie i wcześniejsze deklaracje prezydenta o możliwości wysłania tam wojska. Od tej pory starano się różnie interpretować słowa Macrona, bo od tej wypowiedzi odcięli się inni przywódcy UE, a opozycje krajowa ostro taką zapowiedź krytykowała.
Zapowiedź obecności wojskowej na Ukrainie stała się też przedmiotem dyskusji w ramach kampanii wyborczej do PE. W czwartek 7 marca Emmanuel Macron powiedział liderom partii opozycji, że „nie będzie ograniczeń we wsparciu dla Ukrainy”.
W czasie spotkania omówiono sytuację na Ukrainie, a prezydent i szefowie partii przedstawili swoje punkty widzenia. Prezydent nie wycofał się ze swoich deklaracji, ale wręcz przeciwnie, miał potwierdzić, że w sprawie Ukrainy i zakresu pomocy dla tego kraju nie ma zamiaru stawiać „żadnych ograniczeń” ani „czerwonych linii”.
„Bardzo szczerze zastanawiam się nad przydatnością tego spotkania” – irytował się polityk centroprawicy Éric Ciotti (LR), opuszczając Pałac. Jordan Bardella z RN, ze swojej strony krytykował stanowisko głowy państwa „pójścia na wojnę”.
Spotkanie miało też przygotować głosowanie parlamentu w sprawie pomocy dla Kijowa. Po prawej stronie, Republikanie będą głosować za tzw. porozumieniem w sprawie bezpieczeństwa Ukrainy, a pozycja Zjednoczenia Narodowego (RN) jeszcze nie jest znana i ma być dyskutowana na forum partii.
Jednak premier Gabriel Attal oskarżył już jednak RN o to, że partia ta „bardziej wspiera Rosję niż Ukrainy”. Nie jest to zgodne z prawdą, bo znacznie bardziej „pokojowo” wobec Rosji jest akurat nastawiona lewicowa partia Zbuntowana Francja (LFI). Nowa francuska strategia ma być przedmiotem debaty w parlamencie. Głosowania w sprawie „dwustronnej umowy o bezpieczeństwie zawartej z Ukrainą” mają się odbyć już w przyszłym tygodniu.
Źródło: France Info