Ukraińska Prawda podaje, że polskie służby zatrzymały ukraińskich dziennikarzy przy granicy Polski z Białorusią.
Polskie służby miały zatrzymać Mychajłę Tkacza i jego operatora. Do zdarzenia miało dojść w pobliżu granicy Rzeczypospolitej Polskiej i Białorusi.
Dziennikarze kręcili materiał na temat tranzytu towarów między Polską, Rosją i Białorusią. Ukraińska Prawda twierdzi, że polskie służby miały usunąć część nagranego materiału.
„Zespół Ukraińskiej Prawdy jest oburzony, że sytuację udało się rozwiązać dopiero po tym, jak dowiedziała się o niej Ambasada Ukrainy w Polsce i interweniowała” – czytamy w tekście UP.
– Polska policja podjechała do nas w pobliżu białoruskiej granicy i pokazała swoją odznakę. Pokazaliśmy nasze legitymacje dziennikarskie i dokumenty. Zaczęli łapać za nasze aparaty i rozglądać się. Następnie zabrano nas do biura komendanta. Około dziesięciu osób zaczęło przeszukiwać nasz samochód i nas, rzucając nasze rzeczy na maskę, konfiskując wszystkie telefony, dokumenty i karty pamięci z kamer – mówi Mychajło Tkacz.
– Przedstawiłem się jako dziennikarz i wyjaśniłem, że robimy materiał o handlu Polski z Białorusią i Rosją przez Białoruś oraz o transporcie produktów rolnych z Białorusi i Rosji do Polski – dodał dziennikarz.
– Było widać, że przedstawiciele polskich służb specjalnych byli przerażeni. Zaczęli mnie pytać, kto jeszcze o tym wiedział, czy wiedziały o tym władze ukraińskie i rząd ukraiński. Zapytali, kim są nasze źródła, skąd się o tym dowiedzieliśmy i jak długo pracujemy nad tym tematem – twierdzi Tkacz.
Z kolei Ukraińska Prawda pisze, że „dziennikarze byli przesłuchiwani nie tylko przez policję, ale także przez agentów służb specjalnych”.
„Podczas przeszukania policja uszkodziła także stację ładowania. Przedstawiciele służb specjalnych rozmawiali z Ukraińcami po angielsku. Ukraińców zapytano, czy będą wypowiadać się publicznie na temat swojego zatrzymania. Dziennikarze są obecnie w kontakcie ze swoimi prawnikami” – czytamy.