Obecnie osoby transpłciowe są w Polsce kwalifikowane jako niezdolne do służby wojskowej. Jak dowiedział się portal Gazeta.pl, to może się niedługo zmienić.
W tym momencie „transseksualizm” i „obojnactwo” figurują w w rozporządzeniu MON w kategorii „choroba i ułomność”, co oznacza, że osoby, które charakteryzują te określenia, uznawane są przez Rzeczpospolitą za niezdolne do odbywania służby wojskowej.
Jeszcze za poprzednich rządów dzisiejszy szef resortu sprawiedliwości Adam Bodnar, wówczas jako RPO, pisał, że takie osoby „mają obecnie utrudniony dostęp do służby wojskowej”.
„’Transseksualizm’ i 'obojnactwo’ są wymienione jako choroby będące podstawą do orzeczenia przez komisję kategorii 'E’ lub 'N’ oznaczających całkowitą, trwałą lub czasową niezdolność do czynnej służby wojskowej. Do Rzecznika Praw Obywatelskich są kierowane związane z tym skargi od obywateli” – wyjaśniał Bodnar.
Ówczesny RPO zwracał wówczas uwagę, że od 2018 roku transseksualizm nie figuruje na liście chorób psychicznych według WHO.
W Polsce już w 2017 roku pojawiały się ruchy w stronę usunięcia zapisku o transpłciowości i obojniactwie, co pozwalałoby na dopuszczenie takich osób do służby. Ostatecznie jednak ze zmian się wycofano.
Teraz, jak dowiaduje się Gazeta.pl, znów pojawia się pomysł, by osoby, które twierdzą, że są innej płci, niż ta biologiczna, mogły wstępować do wojska.
„Propozycje zmian w sprawie orzekania o zdolności do służby wojskowej i trybu postępowania wojskowych komisji lekarskich w sprawach osób transseksualnych i osób interpłciowych były zgłaszane w uzgodnieniach wewnątrzresortowych, jednak nie zostały one zaakceptowane przez ówczesne kierownictwo MON” – potwierdził Wydział Prasowy Centrum Operacyjnego MON w e-mailu przesłanym portalowi Gazeta.pl na początku lutego.
„Pragniemy jednak zapewnić, że problem utrudnionego dostępu do służby wojskowej dla osób transseksualnych i osób interpłciowych traktujemy poważnie i analizujemy możliwość zmian zapisów w tym zakresie” – zaznaczono.