Polski Instytut Ekonomiczny twierdzi, że ukraińscy uchodźcy doświadczają dyskryminacji na polskim rynku pracy. Ośrodek opublikował badania, które mają to potwierdzać.
Z badania, które przeprowadził ośrodek wynika, że pracodawcy rzadziej odpowiadają na CV nadesłane przez Ukrainki w porównaniu do tych wysłanych przez Polki. Ujawniono odsetek odpowiedzi na aplikacje na prostsze stanowiska wynosi 27,6 proc. (58 kontaktów zwrotnych na 210 wysłanych aplikacji) dla kandydatki-Polki i 19,5 proc. (41 kontaktów zwrotnych) dla kandydatki-Ukrainki.
„Uzyskane wyniki pozwalają na stwierdzenie wyraźnie mniejszego zainteresowania zgłoszeniami kandydatek z Ukrainy aplikujących na oferty na polskim rynku pracy w badanych branżach. Przedstawiona przez nas analiza sugeruje, że problem dotyczy szczególnie stanowisk niewymagających wyższego wykształcenia czy kompetencji specjalistycznych. Tutaj preferencja dla kandydatek z Polski jest trudna do podważenia: na CV Ukrainki oddzwaniano niemal o 1/3 rzadziej niż na CV Polki” – czytamy w badaniu.
„W przypadku aplikowania na stanowiska specjalistyczne, interpretacja wyników jest trudniejsza. Kandydatka z Ukrainy otrzymała o 25 proc. telefonów od pracodawców mniej w porównaniu z Polką, ale w liczbach bezwzględnych było to zaledwie 5 oddzwonień mniej. Sama liczba oddzwonień u obu kandydatek była dość niska (pracodawcy odpowiedzieli na mniej więcej co dziesiątą wysłaną aplikację – w przypadku ofert związanych z prostymi stanowiskami w przybliżeniu co czwarta / co piąta aplikacja doczekała się kontaktu zwrotnego), w związku z czym różnica w CR między Polką a Ukrainką nie jest istotna statystycznie (przy przyjętych założeniach)” – pisze Instytut.
„Nie możemy zatem stwierdzić, że taka dyskryminacja tu występuje, ale też wyniki nie pozwalają mieć pewności, że takiej dyskryminacji nie ma” – czytamy dalej.
Jednostki ocenia się na podstawie ogółu?
Instytut twierdzi, że w Polsce występuje wobec Ukraińców „dyskryminacja statystyczna”. „W takich przypadkach pracodawca nie dyskryminuje konkretnej kandydatki do pracy na podstawie własnych uprzedzeń, ale bazuje na ogólnych założeniach dotyczących grupy, do której ona należy” – czytamy.
„Badania naukowe przeprowadzone w dwudziestu europejskich państwach potwierdzają fakt, że migranci przymusowi radzą sobie gorzej na rynku pracy w porównaniu z rdzennymi mieszkańcami tych państw i migrantami ekonomicznymi” – napisano w raporcie.
Instytut stwierdza, że „dyskryminacja na rynku pracy, w tym na tle etnicznym lub narodowościowym, jest zjawiskiem znanym i dość powszechnym w krajach przyjmujących uchodźców i migrantów”.
PIE podaje przykład państw Zachodu. „Przykładowo w badaniu w Szwecji zaobserwowano znacznie niższy callback rate w przypadku migrantów (2,5 proc.) niż w przypadku rodowitych Szwedów (19 proc.). Nie miało znaczenia, czy migranci mieli doświadczenie zawodowe, a nawet obywatelstwo” – czytamy.
PIE chce państwowego interwencjonizmu w tej sprawie
„W świetle wyżej opisanych wyzwań wsparcie instytucjonalne i społeczne powinny odgrywać istotną rolę w adaptacji i integracji uchodźców z polskim społeczeństwem, a w szczególności z rynkiem pracy. Należy wykorzystać doświadczenia państw przyjmujących migrantów przymusowych i podejmować działania zmierzające do niwelowania dyskryminacji, do których można zaliczyć niwelowanie barier behawioralnych, tak wśród uchodźców, jak i pracodawców, kampanie edukacyjne czy wsparcie instytucjonalne uchodźców w procesie adaptacji z rynkiem pracy” – napisano w raporcie.
Wolnościowe podejście do tematu. Pracodawca ma prawo dyskryminować
Oczywiście w świetle idei wolnościowych pracodawca ma prawo do dyskryminowania, kogo mu się żywnie podoba przy zatrudnianiu.
Przedsiębiorca może zatrudniać tylko Polaków, może zatrudniać tylko Ukraińców, albo wybrać sobie, że zatrudni tylko czarnych, białych, pełnosprawnych lub niepełnosprawnych.
Państwo w żaden sposób nie powinno wymuszać na przedsiębiorcy, kogo wolno mu zatrudniać, a kogo nie. Tak samo firmy powinny mieć wolność dotyczącą tego, kogo chcą obsługiwać, a kogo nie.