Były poseł Konfederacji Jakub Kulesza udzielił wywiadu, po raz pierwszy od dłuższego czasu. Mówił tam m.in. o kulisach odejścia z polityki oraz stylu politycznego przywództwa Sławomira Mentzena.
Kulesza gościł u Patrycjusza Wyżgi. Były polityk był pytany m.in. o to czy gdyby Mentzen nie złożył mu „propozycji nie do odrzucenia” ws. startu z Warszawy w ostatnich wyborach, to dziś byłby posłem.
– Nie do końca – odparł Kulesza. Podkreślał również, że na decyzję o odejściu z polityki ogromny wpływ miały cele w życiu osobistym i rodzinnym.
Rozmowa z Mentzenem
– Sytuacja polityczna, w której dostałem propozycję, że nie będę już głównym decydującym, czy osobą, która kieruje Konfederacją, tylko muszę się dostosować do kogoś, kto uważa, że jest mądrzejszy w polityce i lepiej poprowadzi projekt i oczywiście będę miał wszystko, najlepsze miejsce, zostanę posłem, ale… to mi ułatwiło tę decyzję – stwierdził.
– To było łatwiejsze w wytłumaczeniu się współpracownikom, sympatykom, działaczom, kolegom partyjnym i mogłem pokazać: no patrzcie, starałem się, tak nie wyszło, na takich zasadach to ja nie chcę – dodał.
– Naprawdę Sławomir Mentzen powiedział panu, jak nie ta jedynka w Warszawie, to koniec polityki, to ja sprawię, że koniec polityki? – pytał prowadzący. – Tak – odparł krótko Kulesza.
– Tak powiedział? Że doprowadzę do sytuacji, w której już więcej nie będziesz zajmował się polityką? – dopytywał dziennikarz.
– Tak. Powiedział: przynajmniej tu, w tym środowisku – nie pamiętam, jakich słów użył – wolnorynkowo-antysystemowym, czyli tym, co Konfederacja. Być może w jakiejś Platformie to się tam odnajdziesz. Coś takiego – ujawnił były poseł.
– Szantaż – wtrącił Wyżga.
– Nie no, tak niektórzy prowadzą politykę. Ja nigdy do takiej polityki nie przywykłem, bo nigdy takiej polityki nie stosowałem. Ale być może taka polityka jest skuteczna – stwierdził Kulesza.
– Przyjąłem to ze spokojem, uśmiechem nawet. Nawet ciągnąłem temat, ale nie wiem czy powinienem tutaj zdradzać kulisy całej rozmowy. To była jedna z ciekawszych rozmów w moim życiu – dodał.
Polityka twardej ręki
– Pytanie, co jest skuteczne w polityce a co nie. Ja teraz tego nie będę oceniał. Być może podejście Sławomira Mentzena to jest to, co w polityce po prostu działa – zaznaczył.
– Ale po wynikach ostatnich wyborów, nawet nie myślę o konkretnej liczbie posłów wprowadzonych, myśli pan tak, że to jest skuteczniejsze prowadzenie niż wcześniejsze? – dociekał prowadzący. – Nie – przyznał Kulesza.
– Ale wchodzę w buty adwokata diabła. (…) Mamy dwie największe partie w Polsce, które nie zawsze były największe. Wzięły się trochę z pewnego chaosu, otworzyła się furtka w 2001 roku i można było po prostu stworzyć nowe projekty i później to utrzymać – przypomniał.
– Można spojrzeć na liderów tych partii politycznych, jaką politykę oni prowadzili. Czy to była polityka pełna przyjaźni, współpracy z partnerami, taka polityka bardziej demokratyczna czy jednak to była polityka dyktatorska? – wskazał.
– Wystarczy zobaczyć na liczbę trupów politycznych, które ci liderzy za sobą zostawili: Olechowski, Płażyński – mówię teraz politycznie, nie chcę wspominać osób, które zmarły, bo była ś.p. Zyta Gilowska, która też z Platformą Obywatelską się pożegnała – Jan Maria Rokita; z drugiej strony był trzeci bliźniak Dorn. Więc widać, że ta twarda polityka miała jakieś efekty – wyjaśnił.
Zaznaczył, że „nie wiadomo, czy wpłynęło to na skuteczność tych ugrupowań, ale inni politycy mogą brać z tego przykład i widzieć, że w polityce to musi się sprawdzać polityka dyktatorska”. – To znaczy: ja tu rządzę, ja mam rację, oczywiście możecie mi mówić, że nie mam racji, ale musicie być zawsze wierni i lojalni – dodał, zaznaczając, że „on się z tym nie zgadza”.
Prowadzący zauważył, że „to jest dobry trop”, ponieważ swego czasu Mentzen powiedział, że najbardziej skutecznym politykiem jest Jarosław Kaczyński. – Ja się tu diametralnie nie zgadzam, co uniemożliwiało nam współpracę – odparł Kulesza.
– Uważam, że tak jak w systemach autorytarnych, tam, gdzie nie ma wolnego rynku, nie ma tej informacji zwrotnej, nie ma konkurencji, nie ma decentralizacji, nie ma sprawdzania, gdzie się popełniło błąd, tam po prostu cały system się wali – powiedział.
Stwierdził, że podejście, w którym „dyktator” sam podejmuje decyzje jest „sprawniejsze, bardziej efektywne, bo jest jedna władza i się tam nikt nie burzy, ale nie ma czynników demokratycznych”. – I nawet jeżeli taki lider polityczny ma doradców, to on może najbardziej cenić sobie lojalność i posłuszeństwo i działa bardzo ogromna negatywna selekcja – wskazał.
Jak wyjaśnił, osoby „nieposłuszne, krnąbrne, mają podejście bardziej niepokorne, takie które podważają autorytety, to są z automatu wypychane” – nawet jeśli są merytoryczne.