W marcu prezydent Emmanuel Macron zdecydował się przedstawić projekt zmian ustawy konstytucyjnej, ale bez przeprowadzania referendum. W tekście planuje się wprowadzenie do art. 34 Konstytucji pojęcia „wolności gwarantowanej” korzystania ze „swobody dobrowolnego przerwania ciąży” (tzw. IVG) dla kobiet, sformułowania, które ma stanowić kompromis wobec lewicowej propozycji zapisania po prostu „prawa do aborcji”.
Prace nad „konstytucjonalizacją aborcji” trwają i obecnie „zielone światło” w parlamencie dla zmian dała Komisja Prawna. To pierwszy krok w kierunku umieszczenia zapisu o aborcji w Konstytucji.
O ile w parlamencie ten pomysł przeszedł bez przeszkód, to jest nadzieja na pewne zmiany w Senacie. Tam ciągle większość ma centroprawica, chociaż czasy, gdy politycy tej formacji krytykowali aborcję jako zabijanie dzieci poczętych już minęły.
Sformułowanie „wolności gwarantowanej” jest jeszcze krytykowane przez niektórych posłów Republikanów (LR) i Zjednoczenia Narodowego (RN). Biorąc jednak pod uwagę lata społecznego oduraczania i obecne wyniki sondaży na ten temat, nikt specjalnie kopii kruszył nie będzie.
24 stycznia obłędny pomysł zapisania aborcji w konstytucji trafi pod obrady plenarne, a później zostanie przesłany do Senatu. W przypadku przyjęcia w izbie wyższej, bez poprawek, co nie jest do końca pewne, już na 5 marca zwołany byłby Kongres obydwu izb w Wersalu, gdzie ostateczne przyjęcie wymagać będzie większości 3/5 głosów. Wtedy zmiana konstytucji byłaby jeszcze dodatkowo jako „prezentem” na Międzynarodowy Dzień Kobiet przypadający 8 marca.
Z pomysłem „konstycjonalizacji aborcji” rozprawia się m.in. znany prawnik Gregor Puppinck. Stwierdzea, że niebezpieczną nowością „dodatku” do Konstytucji jest stwierdzenie, że aborcja jest „wolnością”. Zabijanie dzieci nienarodzonych dołącza do np. „wolności” słowa, myśli, przemieszczania się, czy prowadzenia działalności gospodarczej. Każdy w naturalny sposób posiada te zdolności i jedyne, czego wymaga się tu od państwa, to nie utrudnianie ich wykonywania i gwarancji swobody korzystania z nich, bez szkody dla innych.
W przypadku aborcji chodzi o zabicie osoby trzeciej. Twierdzenie, że aborcja jest wolnością, jak proponuje rząd, jest absurdem, ponieważ aborcja nie jest naturalną zdolnością danej osoby, a jest wynikiem różnych ograniczeń. Aborcja nie jest „wolnością”. Problematyczne jest też zaliczenie jej do „prawa” osoby.
Jeśli uznamy, że możliwość dokonania aborcji jest prawem, czyli wymogiem sprawiedliwości, zakłada to, że aborcja „koryguje jakąś niesprawiedliwość” (co nie ma miejsca) albo że społeczeństwo uważa, że aborcja jest podstawową potrzebą człowieka, tak samo jak edukacja czy opieka zdrowotna. Takie stanowisko reprezentuje lewica. Zakłada to jednak, że aborcja jest „dobrem samym w sobie”, w takim samym stopniu jak zdrowie, czy bezpieczeństwo. W rzeczywistości wszyscy zgadzają się, że „aborcja jest złem” i jako taka nie może być ani wolnością, ani prawem. Francja wprowadzając tzw. ustawę Veil, przyjęła, że aborcja jest „tolerowana” i to tylko w określonych okolicznościach, jako „mniejsze zło”.
Aborcja to wyjątek od zasady poszanowania życia i godności ludzkiej, ale nigdy nie może być „prawem” lub „wolnością” samą w sobie. Jako „mniejsze zło” ma mimo wszystko umożliwiać zachowanie dobra, np. życia matki. Zło, nawet uznane za konieczne, nie może być prawem ani wolnością, a pozostaje wyjątkiem. Puppinck przypomina, że zadaniem władzy i ustawodawcy jest jej służenie dobru społecznemu, a nie wykorzystywanie ustawodawstwa do celów politycznych.
Autor dodaje, że gdyby „ustawodawca naprawdę chciał czynić dobro, przyjrzałby się bezpośrednio statystykom aborcyjnym we Francji i w Europie i zauważył, że Francja stanowi wyjątek, gdzie, aborcji jest dwa razy więcej niż np. w Niemczech, że podczas gdy liczba aborcji spada w innych krajach, we Francji nadal rośnie.
Źródło: Le Figaro/ AFP