Sławomir Mentzen był gościem podcastu „zurnalistapl”. Duża część programu została poświęcona kampanii Konfederacji oraz popełnionym błędom. Nie zabrakło ataku prezesa Nowej Nadziei na Janusza Korwin-Mikkego, który podobno „ma potencjał do niszczenia”.
Mentzen postanowił publicznie „prać brudy” i nadawać na własną formację. Mówił o tym, że Konfederacja wyszła na wariatów, wzięła na listy dziwnych kandydatów i nie dziwi się wyborcom, którzy woleli oddać głos na Trzecią Drogę. Nie zabrakło delikatnej samokrytyki, przyćmionej jednak przez przekaz, że gdyby Konfederacja miała twarz jego i Bosaka, mogłoby być zupełnie inaczej.
Kampanijne błędy
Mentzen przyznał, że część kandydatów Konfederacji była „z łapanki”. – To jest jeden z wielu błędów, do których dopuściłem. To jest także moja wina. Układ był taki, że pierwsze trójki w każdym okręgu ustalamy w Warszawie na Radzie Liderów, natomiast liderzy danego okręgu ustalają całą resztę listy – powiedział Mentzen. Jak dodał „wiele osób udało się wyciąć, niestety wiele jeszcze kandydowało i to był początek końca naszego projektu w tamtym roku”.
Mentzen zreferował, iż w lipcu mieli szczyt sondażowy, ale wkrótce potem ogłosili listy wyborcze i rozpoczął się spadek, bo na listach mieli kandydatów od „planety Nibiru i całego kompletu teorii spiskowych”.
Polityk przyznał, iż popełnił „cały szereg” błędów, „począwszy od chociażby tego, że dopuścił do tego, żeby niektóre osoby pojawiły się na listach”. – Dopuściłem do tego, żeby wyszedł ten temat kobiet czy youtuberów na tydzień przed kampanią (wyborami – przyp. red.), na różne sposoby można było temu zapobiec i nie zrobiłem tego. To nam bardzo podminowało naszą kampanię – ocenił Mentzen.
Czytaj także: Dobra mina do złej gry. Trzy główne błędy Konfederacji
– Trzeba było inaczej zaplanować kampanię wyborczą. Hasła i rzeczy, które robiliśmy przez pierwszą połowę roku były bardzo dobre, sondaże nam urosły do tych 15 proc., natomiast od sierpnia trzeba było odświeżyć temat, iść z czymś innym, zareagować jakoś, zmienić sposób narracji i tego nam się nie udało zrobić – stwierdził.
Mentzen przyznał, że „nie mieli żadnego pomysłu”. – Ja mniej więcej od sierpnia wpadłem w jakiś całkowity kryzys kreatywności, nie byłem w stanie nic wymyślić, co by się przebijało. Wcześniej te pomysły same wyskakiwały, a potem nagle nie – zdradził.
Zdaniem Mentzena potencjalni wyborcy Konfederacji odpłynęli do Trzeciej Drogi, a on się „wielu z tych wyborców nie dziwi”. Przedstawił teorię, w której wyborcy, którzy nie lubią Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego uznali, że „[Krzysztof] Bosak z Mentzenem są chyba fajniejsi” niż Władysław Kosiniak-Kamysz oraz Szymon Hołownia, ale potem się dowiedzieli, że Bosak z Mentzenem chcą zjeść psa, mają wariatów na listach, mówią, że kobiety są sprzętem AGD „i jeszcze na końcu coś bredzą o pedofilii”.
Mentzen o Korwin-Mikkem
Polityk odniósł się do swoich słów z Radio Zet, o tym, że „Korwin-Mikke ma potencjał tylko – w tym momencie – niestety do tego, żeby coś zniszczyć”. – Teraz nawet to obserwujemy. Uważam, że – jak to ładnie powiedzieć – najlepsze, co w życiu osiągnął, to już zanim. Trzeba wiedzieć, kiedy przejść na emeryturę, kiedy już jesteśmy za szczytem naszych możliwości i wydaje mi się, że to jest ten przypadek – powiedział Mentzen.
– W tym momencie nie jest w stanie zbudować niczego dużego, wyborcy pokazali mu, co o nim myślą – dodał i przypomniał, że Korwin-Mikke przegrał w swym okręgu wyborczym nie tylko z Kariną Bosak, ale także z Jackiem Wilkiem. – Wyborcy się w tej sprawie wypowiedzieli i nie widzę żadnego powodu, żeby między jesienią a wiosną mieli jakoś drastycznie zmienić zdanie.
– To, że ma potencjał do niszczenia sam udowodnił w ciągu ostatniego półrocza – powiedział Mentzen. Prezes Nowej Nadziei stwierdził, że „dalej go bardzo ceni”, ale Korwin-Mikke „wyborczo – w tym momencie – nie jest wartością dodaną”.
– Problemem nawet nie było to, co on zrobił w trakcie tej kampanii wyborczej, tylko to, jak na to potem zareagował. Pierwsze dni po wyborach w jego wykonaniu, to była krytyka demokracji, wyborców, kobiet itd. Stwierdził nie tylko, że nie popełnił błędu, tylko że zrobił dobrze. Skoro on uważa, że tak należy robić i celem partii politycznej nie jest dostać jak najwięcej głosów, tylko cokolwiek innego, to znaczy, że jest bardzo duże ryzyko, że to samo się powtórzy w kolejnej kampanii wyborczej, a na to już nie mogłem pozwolić – stwierdził Mentzen i dodał, iż „widział, ilu ludzi praca została troszkę zmarnowana”.