Prezydent Turcji, Recep Tayyip Erdoğan, konsekwentnie umacnia pozycję swojego kraju w regionie. Nie utożsamia się ze swoimi sojusznikami z NATO i realizuje własną politykę. Sabotuje wręcz działania USA na Bliskim Wschodzie. Siły tureckie przystąpiły do atakowania Kurdów wspieranych przez Stany Zjednoczone, tłumacząc to względami własnego bezpieczeństwa. Ich logika jest prosta: skoro armia izraelska atakuje Palestyńczyków pod pozorem walki z Hamasem, to Turcja może rozprawić się z Kurdami.
Według „Financial Times”, Turcja znacząco, od początku 2023 roku, zwiększyła dostawy do Rosji towarów tzw. podwójnego przeznaczenia, czyli takich, które mogą być wykorzystywane zarówno do celów cywilnych, jak i wojskowych. Według informacji gazety, Turcja eksportuje do Rosji mikroczipy, oprzyrządowanie telekomunikacyjne i wiele innych wyrobów, które m.in. USA, Unia Europejska i Japonia zabroniły własnym przedsiębiorstwom sprzedawać i dostarczać do Rosji.
Większość tych urządzeń Turcja importuje, by następnie reeksportować je do Rosji. Analityk pisma nie przedstawia żadnych dowodów potwierdzających jego ocenę poza danymi, z których wynika, że faktycznie Turcja z krajów G7 zwiększyła import produkcji o podwójnym przeznaczeniu o 60 proc., doprowadzając jej wielkość do 1,5 mld USD. Ankara nic sobie nie robi z gróźb i zapowiedzi, że UE wdroży przeciwko niej sankcje, jeżeli dalej będzie ona współpracować z Moskwą.
Daje też do zrozumienia Waszyngtonowi, że nie zamierza w regionie stać na straży amerykańskich interesów, ale będzie dbać przede wszystkim o własne. Turcja wykorzystuje m.in. wojnę w Gazie do umocnienia swojej roli kosztem amerykańskiego sojusznika. Ankara przystąpiła do rozszerzania strefy wpływów na północy Syrii. Jej siły powietrzne przystąpiły do atakowania oddziałów wspieranych przez Waszyngton i uznawanych przez prezydenta Recepa Erdoğana za terrorystyczne. Oddziały te wschodzą w skład Demokratycznych Sił Syrii – wielonarodowego sojuszu działającego pod egidą USA.
Według syryjskich wojskowych (np. Mahmuda Habiba), Ankara chce zająć jak najwięcej północnych terytoriów Syrii, by odsunąć jak najdalej Kurdów od swych granic i stworzyć między nimi a własnymi granicami strefę zdemilitaryzowaną. Sygnałem świadczącym, że Turcja poważnie przystąpiła do realizacji swoich zamiarów, jest, według przedstawicieli Kurdów, zabójstwo Sulejmana Muhammeda, który oficjalnie współpracował z agencją ACTED (francuska humanitarna organizacja pozarządowa – dop. Red.), a nieoficjalnie był jednym z liderów Kurdów. Jego samochód został trafiony tureckim dronem.
W imię własnego bezpieczeństwa
Obecnie siły tureckie mają atakować umocnione punkty położone wzdłuż tureckiej granicy. Ponadto siły tureckie zaczęły w ostatnim czasie niszczyć infrastrukturę przemysłową znajdującą się pod administracją Kurdów. Tureckie drony uderzyły także w sztab kurdyjskich formacji, czyli w ich kwaterę główną, a także pola naftowe i rafinerię pozostające w rękach Kurdów. Tureckie lotnictwo zaatakowało także bazę lotniczą w Menach.
Obserwatorzy sądzą, że Turcję rozzłościł fakt, iż USA przekazały Kurdom kompleks obrony powietrznej bliskiego zasięgu Avenger, który może być wykorzystywany m.in. do zestrzeliwania dronów. Kompleks ten ma wprawdzie niewielki zasięg, ale niewątpliwie może przechwycić przynajmniej część tureckich dronów. Dlatego też Ankara znacząco rozszerzyła zasięg swojego uderzenia. O ile wcześniej swoich ataków dokonywała tylko na strefę leżącą w pasie 10 km od granicy Turcji, to obecnie atak ma wielokrotnie większy zasięg. Tureckie lotnictwo i rakiety uderzają w obiekty znajdujące się 70 km od granicy.
Praktycznie rzecz biorąc, w polu ich rażenia znalazło się całe terytorium Autonomicznej Administracji Północnej i Wschodniej Syrii, czyli politycznej struktury, w ramach której działają Demokratyczne Siły Syrii, czyli po prostu Kurdowie. Turcy przestali też likwidować tylko kurdyjskich liderów, ale uderzają teraz w całą potrzebną do funkcjonowania ich autonomii infrastrukturę. Zdaniem obserwatorów, Turcy chcą zniszczyć podstawy ekonomiczne kurdyjskiego kraiku. Czyniąc to, ewidentnie rzucają wyzwanie USA, które ten kraik utworzyły.
Dochodzi już nawet do pewnych incydentów między Turcją a USA. Obserwatorzy przypominają, że w omawianym wyżej regionie stacjonuje kontyngent wojsk amerykańskich, zajmujący się m.in. szkoleniem Kurdów. Jego dowódca kazał poderwać w górę własny F-16, żeby zestrzelić turecki dron Anka-S, który działał zbyt blisko zajmowanych przez jego żołnierzy pozycji.
„Żelazna Kopuła” nie jest już tajemnicą
Na razie Turcja w swojej ofensywie przeciwko Kurdom wykorzystuje tylko służby specjalne i siły powietrzne. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że biorąc przykład z armii izraelskiej, rozpocznie wielką operację lądową, likwidując de facto kurdyjską autonomię.
Turecka prasa ujawniła też, że na terenie Republiki Tureckiej, pod ochroną służb, ma mieszkać Palestyńczyk o imieniu Omar, który miał włamać się do systemu „Żelazna Kopuła”, zabezpieczającego izraelskie miasta przed atakiem rakietowym. Według tureckich dziennikarzy, miał on przekazać szczegóły systemu tureckim wojskom. Jest to bardzo prawdopodobne, bo przecież inaczej tureckie służby nie chroniłyby go przed agentami Mosadu, którzy już kilkakrotnie usiłowali go dopaść. Wielu analityków zachodnich wywiadów zastanawia się obecnie, czy Turcja udostępniła już komuś szczegóły używanego przez Izrael systemu obrony powietrznej, czy nie. Taka sytuacja ewidentnie nie sprzyja budowaniu zaufania wśród członków NATO.
Chce być gwarantem
Prezydent Turcji, nie chcąc tracić inicjatywy, ogłosił, że jego kraj jest gotowy, wraz z innymi państwami, stać się jednym z gwarantów w nowej strukturze bezpieczeństwa, która musi powstać na Bliskim Wschodzie. Podkreślił też, w odniesieniu do sytuacji w Palestynie, że nowe porozumienie powinno opierać się na zasadzie istnienia na dwóch państw: Izraela i Palestyny. Bez tego nie będzie, zdaniem Erdogana, trwałego uregulowania konfliktu. Na razie jednak turecki prezydent stara się na wszystkich płaszczyznach oskarżać Państwo Izrael o zbrodnie popełnione na Palestyńczykach i osłabiać jego pozycję na arenie międzynarodowej. Wie, że takie działania wzmacniają jego pozycję w świecie arabskim.