Poufne dokumenty wskazują na powtarzające się próby Kataru, Maroka i Mauretanii mające na celu wpłynięcie na decyzje podejmowane w Brukseli i Strasburgu. Od wybuchu afery minął już ponad rok i opinia publiczna powoli zapomina o skandalu, a pani Kaili głosuje sobie, jak gdyby nigdy nic. Jednak zdaniem wielu osób, afera daleka jest od pełnego poznania i zamknięcia.
Katargate, czyli skandal korupcyjny, który zszargał wizerunek Parlamentu Europejskiego, nie jest jednak zakończony. „Politico” uzyskało niedawno dostęp do setek dokumentów z policyjnego śledztwa.
W sumie może chodzić o ponad 300 prób „manipulacji demokracją europejską”. Z akt wynika, że przez cztery lata główni podejrzani, w tym były poseł do Parlamentu Europejskiego Pier Antonio Panzeri i jego doradca Francesco Giorgi, korumpowali Parlament Europejski. Płatnicy w Katarze, Maroku i Mauretanii wydali na te prace około 4 miliony euro.
Z dokumentów wynika, że niektóre decyzje miały istotny wpływ na funkcjonowanie Unii Europejskiej, jak np. próba zablokowania sześciu uchwał parlamentarnych potępiających sytuację w zakresie praw człowieka w Katarze.
Przypomnijmy, że latem w niektórych telefonach belgijskich funkcjonariuszy policji i sędziów wykryto oprogramowanie szpiegujące. Na liście poszkodowanych znajduje się sędzia śledczy odpowiedzialny za sprawę korupcji w Parlamencie Europejskim, Michel Claise.
Teraz UE staje w obliczu pierwszej rocznicy skandalu, który wybuchł 9 grudnia, ale jakoś tej rocznicy nie chce specjalnie „uczcić”. W odpowiedzi na skandal parlament wprowadził bardziej rygorystyczne procedury, ale wydaje się, że owe reformy są w najlepszym razie za połowiczne.