Joe Biden powiedział, że bez kandydatury Donalda Trumpa „nie jest pewien, czy będzie kandydował” w wyborach prezydenckich w 2024 r. Kampania prezydencka w USA jeszcze oficjalnie nie wystartowała, ale dwaj główni rywale to „powtórka” z poprzedniej elekcji – Demokrata Joe Biden (obecny prezydent USA) i Republikanin Donald Trump (były prezydent USA).
Obydwaj nie szczędzą sobie „uprzejmości”. We wtorek 5 grudnia Biden stwierdził w Bostonie, że zdecydował się na start w wyborach tylko dlatego, że startuje w nich… Trump. „Nie możemy pozwolić mu wygrać” – mało skromnie dodał obecny prezydent.
W rzeczywistości sondaże faworyzują wyraźnie Trumpa, także w stanach decydujących. Dodatkowo Biden wyraźnie gorzej znosi proces starzenia się. We wtorek w Bostonie spotkał się z darczyńcami i sponsorami swojej kampanii wyborczej i niemal całe wystąpienie poświęcił krytykowaniu Donalda Trumpa.
Biden twierdził, że b. prezydent jest jednym z największych w dziejach zagrożeń dla Stanów Zjednoczonych i straszył zebranych jego „zemstą” po wygranych wyborach. W Fox News przypomniał, że Trump niedawno określił swoich przeciwników jako „robactwo” i są to echa „nazistowskiej retoryki”.
Joe Biden twierdzi, że ma najlepsze predyspozycje, aby ponownie pokonać Donalda Trumpa, ale jego kampania ma wyraźne trudności już na starcie i stąd próba rozruszania sponsorów pod hasłem… „obrony demokracji”.
Kandydowanie Donalda Trumpa utrudniają niewątpliwie wytaczane przeciw niemy procesy sądowe. Jest ścigany m.in. za „spisek przeciwko państwu amerykańskiemu” i próbę podważenia wyników wyborów w 2020 roku.
Źródło: AFP/ Le Figaro/ FOX News