Pracował w Tesli, zgłosił potencjalne problemy i został zwolniony. Polak ujawnia teraz informacje o firmie Elona Muska. Wszystko wskazuje, że obie strony będą się wzajemnie oskarżać w sądzie.
Łukasz Krupski był technikiem serwisowym w norweskiej fabryce Tesli w Drammen. Jego praca polegała na sprawdzaniu samochodów przed dostarczeniem do klientów. Zyskał uznanie Elona Muska, gdy ugasił pożar ładowarki, która zapaliła się przez błąd innego pracownika. Wypiął kable i komponenty urządzenia rękami osłoniętymi jedynie koszulą Krupski. Doznał przy tym oparzeń.
Musk napisał do Polaka maila z podziękowaniem i zapytał o propozycje poprawy bezpieczeństwa. Krupski odpowiedział, że w fabryce Tesli jest wiele niedociągnięć – brakuje gaśnic, narzędzi, ubrań i szkoleń dla pracowników. Od tego momentu jego sytuacja w firmie się pogorszyła.
Przełożeni zaczęli go nękać i zastraszać. Po sześciu tygodniach został zwolniony przez zarządzających norweską fabryką z powodu „negatywnego wpływu na środowisko pracy” i „nadgorliwości”. Krupski nie pogodził się z tym i postanowił ujawnić wiele tajnych danych o firmie.
Po tym, gdy został zwolniony przekazał wiele danych mediom i organom śledczym, takim jak amerykańska Krajowa Administracja ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (NHTSA). Dotyczyły one m.in. wypadków spowodowanych przez półautonomiczne samochody Tesli.
W rozmowie z „The New York Times” zdradził ponadto, że samochody, które przypływały promem do Norwegii często miały usterki instalacji elektrycznej, wymagały regulacji paneli, zawiasów czy wypolerowania lakieru.
Wszystko najprawdopodobniej skończy się w sądzie. Tesla chce pozwać Krupskiego za kradzież i udostępnianie danych firmy, a Krupski Teslę za sposób traktowania, przez co, jego zdaniem, cierpi na depresję, stany lękowe i bezsenność.