Modnym tematem na lewicy stała się walka z „przemocą wobec kobiet” i tzw. „przemocą domową”. Pionierem jest tu Francja, gdzie przyjęto masę nowych ustaw, powołano odpowiednie wydziały policji i telefony alarmowe. Wykorzystano do tego „pandemię covidu”, kiedy to zamknięcie rodzin w domach miało wywołać eksplozję owej „przemocy”. „Pandemii” dawno nie ma, a tymczasem najnowsze dane mówią, że „przemoc domowa” we Francji wzrosła w 2022 roku o 15%.
Już Stalin mówił, że w czasie budowy komunizmu następuje „wzrost sprzeczności”, ale w przypadku lewicy wszystko co „budują” takie sprzeczności wyzwala, a im bardziej z czymś walczą, tym bardziej to zjawisko się umacnia.
We Francji w 2022 r. policja i rozmaite służby doliczyły około 244 000 ofiar „przemocy domowej”. Większość to kobiety – podaje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Oznacza to wzrost o 15% w porównaniu z 2021 r.
Rachunek zakłada jednak, że tylko co czwarta ofiara złożyła skargę. Jednak od 2016 r. liczba „zarejestrowanych ofiar” podwoiła się – twierdzą służby (Służba Statystyczna Bezpieczeństwa Wewnętrznego – SSMSI). 87% ofiar to kobiety, a 89% napastników to mężczyźni. Dwie trzecie zgłaszanych przypadków przemocy to przemoc fizyczna, 30% to przemoc werbalna lub psychiczna, a 5% to przemoc seksualna.
Podobnie jak w latach poprzednich dominują departamenty zamorskie i „imigranckie” – Seine-Saint-Denis, Gujana, Pas-de-Calais, Nord i Reunion.