Ponad połowa rosyjskich żołnierzy rannych na Ukrainie musiała mieć amputację – twierdzi rosyjski urzędnik, na którego powołują się media belgijskie. Od początku wybuchu wojny na Ukrainie Kreml tylko raz wspomniał o ofiarach swoich żołnierzy w ramach tzw. „specjalnej operacji wojskowej”, jak nazywana jest w Moskwie agresja na Ukrainę.
W dodatku było to dawno. We wrześniu 2022 roku minister obrony Rosji Siergiej Szojgu w wywiadzie dla rosyjskiej telewizji informował o „5937 ofiarach śmiertelnych”. To ponad rok temu.
Od tego czasu nie przekazywano żadnych komunikatów ani oficjalnych danych na temat liczby rosyjskich bojców poległych na Ukrainie. Kreml stosuje tu strategię milczenia. Dopiero w tym tygodniu członek rosyjskiego rządu wspomniał o statystykach podawanych przez rosyjskie media, które dają obraz stanu żołnierzy.
Okazuje się, że 54% rosyjskich żołnierzy rannych na Ukrainie musiało przejść amputację kończyn. Taką informację przekazał wiceminister pracy i ochrony socjalnej Aleksiej Wowczenko podczas spotkania z parlamentarzystami. Podał nawet, że 20% to amputacje kończyn górnych, a 80% to amputacje kończyn dolnych.
Liczba ta nie daje danych o poległych, ale może wskazywać, że duża część ofiar to żołnierze, którzy trafili na miny. Daje to także wyobrażenie o natężeniu walk i prawdopodobnie o niezbyt nowoczesnych służbach sanitarnych działających na polu walki.
Ukraińcy niemal codziennie podają, że w walkach ginie lub odnosi rany po kilkuset kilkuset rosyjskich żołnierzy. Według danych Kijowa na niedzielę 22 października, liczba ofiar po stronie wroga przekroczyła już 293 830 żołnierzy. Wywiad amerykański podawał w sierpniu, że 120 000 rosyjskich żołnierzy zginęło, a 180 000 zostało rannych.
Jeśli przyjąć te dane, to więcej niż 90 000 uczestników walk po stronie rosyjskiej zakończyło udział w wojnie w roli kaleków bez rąk lub nóg… Liczby tej nie da się jednak zweryfikować. Zresztą podobnie jak zawyżanych strat ukraińskich, podawanych przez Moskwę.