Tak zwana opinia publiczna i niezależni od niej dziennikarze trzy razy częściej sugerują, że KONFEDERACJA po wyborach wejdzie w koalicję z PiSem, niż że zawrze ją z PO. Trochę nas to irytuje – ale ma, trzeba to przyznać, pewne podstawy.
KONFEDERACJA składa się z trzech partyj: prawicowej Nowej Nadziei, centro-prawicowego Ruchu Narodowego i ultra-prawicowej KORONY. Z tworzącym się Centrum (PSL, Polska2050 i Porozumienie), Prawica porozumienia nie zawrze z powodów choćby arytmetycznych. Jednak spośród dwóch Centro-Lewic p. Donald Tusk poprowadził PO tak daleko w lewo, że trudno sobie porozumienie z Prawicą wyobrazić; jest to przypuszczenie racjonalne.
Istnieje jednak i drugi powód.
KONFEDERACJA deklaruje stanowczo, że nie chce w obecnym ustroju wchodzić w koalicję z nikim – w szczególności zarówno z PiSem jak i z PO. Co jednak, gdyby któraś z tych partyj zgodziła się na zmianę ustroju?
Jest to możliwość księżycowa. Banda Czworga pilnie przestrzega zawartego w Magdalence porozumienia, iż Prawica nigdy nie zostanie dopuszczona do władzy. Pilnują tego służy specjalne – w dodatku mocno infiltrowane przez służby unijne i amerykańskie, a więc „postępowe”. Jednak „Ludzie z Magdalenki” wykruszają się z polityki, a swoim następcom nie mogą wyjawić, że rządzą z nominacji śp. gen. Czesława Kiszczaka. Może więc groźba zawarcia koalicji z konkurentką rozbiła by okrągłostołową solidarność?
Cóż: ostatnio Indie wylądowały na Księżycu, więc rozpatrzmy i księżycowe możliwości. Sądzę, że gdyby PO lub PiS zgodziły się na Bon Edukacyjny i Bon Zdrowotny z likwidacją reżymowego monopolu w oświacie i lecznictwie oraz zmianę systemu podatkowego – to KONFEDERACJI trudno byłoby taką propozycję odrzucić. Ostatecznie nasi wyborcy głosują na KONFEDERACJĘ po to, by dokonała zasadniczych zmian systemu – a nie po to tylko, by zdestabilizować establishment!
Jest jednak zasadnicza różnica w pozycji obydwu potencjalnych koalicjantów. Gdyby załamała się PO i oświadczyła swoim wyborcom, że „musi” zawrzeć koalicję z KONFEDERACJĄ, bo grozi jej koalicja z PiSem, a w ogóle to liberalizm gospodarczy nie jest jej obcy – to na pewno JE Andrzej Duda zgłosiłby veto, a Trybunał Konstytucyjny uznałby takie radykalne reformy za sprzeczne z Konstytucją. KONFEDERACJA i cnotę by wówczas straciła – i rubelka dla swych wyborców nie zarobiła. Gdyby natomiast na kontr-rewolucyjne zmiany zgodziło się zastraszone PiS, to sprzeciw ze strony Prezydenta i Trybunału byłby mało prawdopodobny.
Stąd Komentatorzy polityczni wnioskują logicznie, zgodnie z Regułą Bayesa.
Najprawdopodobniej jednak ani PiS, ani PO nie zgodzą się na kontr-rewolucję i zawrą koalicję ze sobą. Byłaby to dla KONFEDERACJI sytuacja idealna. Dwie partie żarłyby się przy każdej okazji o pieniądze i stanowiska – jednocześnie musząc tłumaczyć wyborcom, czemu tę koalicję zawarły. KONFEDERACJA punktowałaby te rządy z dziecinną łatwością. Fioletowo-różowa koalicja najprawdopodobniej by się szybko rozpadła – a gdyby trwała przez całą kadencję, to pod jej koniec KONFEDERACJA miałaby za sobą połowę elektoratu.
Powiedzmy jednak, że taka koalicja nie powstanie. Nikt nie stworzy większościowego rządu. Nikt nie wesprze rządu mniejszościowego. I przed Polską stanie widmo powtórnych wyborów.
Obawiam się, że KONFEDERACJA znalazłaby się pod huraganowym atakiem – że bez sensu destabilizuje system. Bo niby co by miały dać powtórne wybory? Historia uczy, że języczki u wagi, które nie wykorzystały mądrze swej pozycji, są karane przez rozczarowanych wyborców.
Wbrew temu jednak KONFEDERACJA ma szansę! Otóż część wyborców nie głosowałaby na KONFEDERACJĘ w przekonaniu, że ta pójdzie w koalicję. Gdyby przekonali się, że KONFEDERACJA dotrzymała słowa – w powtórnych wyborach mogliby na nią zagłosować…
~~… i co wtedy?
W powtórnych wyborach KONFEDERACJA odnosi wielki sukces. Zamiast 50 czy 60 posłów ma ich setkę. Albo i 120. Tyle, że niczego by to nie zmieniło!!!
Żyjemy w d***kracji parlamentarnej. W tym dziwnym systemie jest zupełnie obojętne, czy języczek u wagi to czterech posłów – czy stu czterech. W dalszym ciągu nie jest możliwe utworzenie żadnej koalicji!
Co dalej? Kolejne wybory?
W latach 2010-2011 Królestwo Belgii obywało się bez rządu przez 541 dni. O dziwo: opinia publiczna stoi na stanowisku, że bez rządu Belgia żyła lepiej, niż z rządem!
Tyle, że był to czas spokojny. Natomiast obecnie trwa wojna, zmieniają się maślane sojusze – i państwo musi szybko reagować. Prezydent Polski ma większe uprawnienia od Króla Belgów – ale też zdecydowanie za małe. Kolejne wybory nie przyniosłyby już istotnych zmian. Co dalej?
Dalsze przewidywania wskazują na istnienie pewnych możliwości. Kryją się one z rozpadzie konkurencyjnych partyj.
O dziwo najmniejsze szanse na to widzą w KONFEDERACJI – mimo że składa się ona z trzech części składowych. Jednak byłaby na fali wznoszącej – a to nie skłania do rozpadu.
Natomiast całkiem prawdopodobny jest rozpad zarówno „Zjednoczonej Prawicy”, jak i „Koalicji Obywatelskiej”. Są to partie połączone nadzieją łupów po sukcesie wyborczym. Przez brak takiego sukcesu w obydwu partiach mogłoby dojść do buntu „realistów”, gotowych pogodzić się z dominującą rolą nieugiętej KONFEDERACJI.
Rozważania o tym, jakie to mogłyby być konfiguracje, pozostawiam praktycznym analitykom. Ja rozpatruję sytuację z punktu widzenia Teorii Gier i teorii polityki. I z zainteresowaniem będę obserwował, jak te teoretyczne konstrukcje wypełniają się ciałem.