Europosłowie KO grzmieli podczas konferencji w Parlamencie Europejskim w Strasburgu, że uchylenie immunitetu Grzegorzowi Braunowi to pierwszy krok, aby postawić go przed sądem. Prym wśród krytyków wiódł Bartłomiej Sienkiewicz.
Sienkiewicz (KO), jeszcze do niedawna minister kultury i dziedzictwa narodowego, a niegdyś także minister spraw wewnętrznych i koordynator służb specjalnych, orzekł: „Młyny sprawiedliwości mielą wolno, według mnie za wolno, ale mielą. (…) Bez tych rozliczeń tak naprawdę Polska nigdy nie będzie sprawiedliwa. I to się musi stać. Dzisiaj jest jeden z takich dni, w których ten proces można pokazać” – ocenił głosowanie.
Jego zdaniem Braun „chce otworzyć drogę do przemocy w społeczeństwie”. „To jest jego istota działania. I brak potępienia tego ze strony prawej strony, jakby uciekanie od tematu jest dowodem, że PiS-owi to w gruncie rzeczy jest na rękę. Bo można mówić: no patrzcie jest ktoś gorszy od nas. Przy nim nawet człowiek, który zaopiekował się mieszkaniem i kłamie regularnie jest w gruncie rzeczy chyba lepszy od człowieka, który używał przemocy w polityce. Natomiast ja uważam, że immunitet jednak zawiera w sobie ten komponent, który mówi, że jeśli ktoś jest złapany na gorącym uczynku, to w gruncie rzeczy immunitet nie działa. Policja ma prawo działać i mam nadzieję, że będzie działać” – podsumował Sienkiewicz.
Chłopak od brudnej roboty
To ten sam Sienkiewicz, przypomnijmy, którego Stanisław Michalkiewicz całkiem niedawno, na łamach „Najwyższego Czasu!”, opisał tak:
„Donald Tusk wziął do swego vaginetu na chłopaków od brudnej roboty dwóch osobników: pułkownika Bartłomieja Sienkiewicza, którego największym jak dotąd wyczynem było podpalenie budki strażniczej przed rosyjską ambasadą i pana Adama Bodnara z czarnym podniebieniem, który został fuchę ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego.
Pan Sienkiewicz wprawdzie przy pomocy „silnych ludzi” powyrzucał z gabinetów dotychczasowych szefów rządowej telewizji i wprowadził tam jakieś swoje kreatury, żeby głosiły chwałę Tuska Donalda i krytykowały „dobrą zmianę” – ale zrobił to nader po chamsku, więc gwoli ratowania resztek prestiżu Donald Tusk musiał spuścić go z wodą do luksusowego przytułku dla „byłych ludzi” w Brukseli, żeby swoją obecnością nikogo nie dźgał w oczy”.
Tyle Stanisław Michalkiewicz.
Chwiejnym krokiem do sali obrad
W styczniu 2022 roku, gdy jeszcze rządził PiS, podczas 46. posiedzenia Sejmu, w harmonogramie, znalazł się wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec Ministra Sportu i Turystyki – Kamila Bortniczuka. Tuż po 23.00 opinię sejmowej Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki w tej sprawie przedstawiał poseł Solidarnej Polski Dariusz Olszewski. Podczas jego wystąpienia na salę plenarną chwiejnym krokiem wszedł właśnie Bartłomiej Sienkiewicz. Polityk nie był w najlepszej dyspozycji.
Sienkiewicz podszedł do siedzącego w pierwszym rzędzie wiceprzewodniczącego PO i szefa klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej – Borysa Budki. Ten natychmiast wstał i zaczął wyprowadzać klubowego kolegę z sali.
W takim stanie do pracy przyszedł poseł Bartłomiej Sienkiewicz. 🤦🏻 https://t.co/QNIZbKVssE
— Marcin Dobski (@szachmad) January 12, 2022
Ówczesny minister edukacji Przemysław Czarnek zakrzyknął, aby nie wyprowadzać Sienkiewicza, „niech zostanie”. – Zostawcie Sienkiewicza, bo się przewróci – dodał. Później skandował też „wolność Sienkiewicza”.
– Panie marszałku, chyba trzeba alkomat na salę – zwrócił się do ówczesnego marszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego Olszewski. – Jeżeli można, to ja będę kontynuował. A kto wychodzi takim krokiem, to nie jest na pewno sportowiec – dodał po chwili.
Teraz ten sam Bartłomiej Sienkiewicz uczy innych dobrych manier i chce rozliczać ich z propolskich działań.