Strona głównaMagazynDEI, czyli szalony odprysk egalitaryzmu

DEI, czyli szalony odprysk egalitaryzmu

-

- Reklama -

Nie ma równości w świecie przyrody. I w zasadzie nie ma też sprawiedliwości, bo bomby zrzucane z samolotów nie patrzą, czy lecą w sprawiedliwych tego świata. Rodzimy się z różnymi talentami w różnych rodzinach. Bogatym zawsze jest ciut łatwiej w życiu, gdyż fundują swojemu potomstwu: korepetycje, dodatkowe lekcje języka obcego, obycie z towarzystwem, a nawet zdrowsze, bardziej naturalne jedzenie. Stąd też egalitaryzm, czyli wiara w całkowitą równość między ludźmi, stanowi koncepcję utopijną. W obecnych czasach wspomniany postulat to taki niekwestionowany dogmat. Nie wiemy nawet, dlaczego mamy być równi, ale ma tak być, gdyż życzy sobie tego szereg środowisk politycznych.

Za egzemplifikację egalitaryzmu można uznać politykę DEI. Program Diversity, Equity and Inclusion (tłum. z ang. „Różnorodność”, „Równość”, „Włączenie”) to zjawisko głównie amerykańskie, natomiast pojawiają się próby jego importu do Europy. Genezy DEI należy szukać w dyskryminacyjnych prawach, np. wobec czarnoskórych, które funkcjonowały przez długi czas w USA. Pewne środowiska chciały zwyczajnie odbić sobie lata upokorzeń, stąd też silny lobbing za tym, by nikt nie czuł się wykluczony i dyskryminowany, stąd też wprowadzono parytety oraz szeroko zakrojoną interwencję państwa, mającą na celu promocję wybranych mniejszości.

Jak to zwykle w historii bywa, pierwotnie szlachetne zamierzenia w pewnym momencie zmutowały w prawdziwego potwora. Cały szereg korporacji zaczął wykładać duże pieniądze na takie egalitarne inicjatywy. Szczęśliwie jednak amerykańska opinia publiczna, po pożarach w Kalifornii rozprzestrzeniających się z początkiem 2025 roku, zdecydowanie otrzeźwiała. Otóż szefem ichniejszej straży pożarnej była p. Kristina Crowley, zadeklarowana lesbijka. Przez lata prowadziła ona szaloną, ideologiczną politykę rekrutacyjną. Jej podwładnej p. Kristine Larson omsknęła się nawet kiedyś niefortunna wypowiedź odnośnie wynoszenia poszkodowanych przez kobiety-funkcjonariuszy z zagrożonych budynków. Otóż stwierdziła, że: „ofiary pożaru znalazły się w złym miejscu, jeżeli trzeba je wyciągnąć z płonącego obiektu” (tzn. powiedziała to tak, jakby to była ich wina, pokrzywdzonych).

Europa Suwerennych Narodów

Zderzenie z rzeczywistością

W amerykańskich mediach społecznościowych zawrzało. Republikanie złapali wiatr w żagle, kiedy do opinii publicznej dotarły informacje, że niemałe środki publiczne trafiają na departamenty DEI, a nie na nowe wozy strażackie. Szalona klasa polityczna, związana z Partią Demokratyczną, pomyliła priorytety. Zamiast walczyć o sprawne hydranty, łożono pieniądze na inicjatywy pokroju kawiarenek dla transwestytów. Wreszcie z tym obłędem zaczął walczyć zarówno JE Donald Trump, jak i p. Elon Musk.

Zresztą w sieci możemy znaleźć mnóstwo oficjalnych wywiadów z osobami zatrudnionymi po programach DEI (przez p. Crowley oraz p. Larson). I co widzimy? Niestety dostrzegamy grupę wypłoszy; jakieś konusy, osoby otyłe, wszyscy z kolorowymi włosami, pokryci tatuażami od stóp do głów oraz z zamontowanymi kolczykami na twarzach – no cóż, widać, że nie jest to w pełni normalny element społeczeństwa, tylko cudaki.

Tacy ludzie postawieni przed prawdziwymi problemami roztapiają się niczym płatki śniegu. Oni nie wykonają żadnego poważnego zadania, które zostanie przed nimi postawione. Dobry strażak musi być w końcu sprawny fizycznie, musi nosić ciężki sprzęt, musi być niejako człowiekiem z żelaza. Nagle kalifornijski pożar powiedział sprawdzam i wszyscy zrozumieli, iż król jest nagi. Pisząc w przenośni: cywile krzyczą, że są zagrożeni przez żywioł, a oni jako funkcjonariusze krzyczą, że ma miejsce dyskryminacja oraz łamanie ich praw. To są podejścia, to są interesy niekompatybilne ze sobą.

Jeżeli chcemy stworzyć sprawnie działającą straż pożarną, albo i nawet dowolną służbę zbrojną, musimy przeprowadzić odpowiednią selekcję kadr. Nie każdy nadaje się do takiej roboty, gdzie odnajdziemy rozkazy oraz krzyki, gdzie surowi przełożeni besztają podwładnych, gdzie trzeba stać w dwuszeregu i słuchać, gdzie trzeba podejmować szybkie decyzje, gdzie wymagana jest sprawność fizyczna. W takich instytucjach kandydaci muszą posiadać silną psychikę oraz twardą skórę, by przetrwać.

A co zrobić, by stworzyć taką formację mundurową, z której będziemy wszyscy zadowoleni jako obywatele? Odpowiedź jest prosta: trzeba rekrutować do takich organów osoby z prowincji, z małych ośrodków, tzn. ludzi, którym od oseska rodzice zlecali wszystkie możliwe rodzaje prac: od dojenia krów przez spawanie do stolarki. Szukajmy młodziaków z harcerstwa, OSP czy strzelca. Tylko tacy ludzie będą mieć odpowiednio wykształcone zdolności motoryczne, przydatne do wykonywania rozkazów dziennych. Gdy zwykłym chłopakom ze wsi nakazujemy chwycić za gaśnicę, wąż hydrantowy czy siekierę, to wykonają zadanie bez mrugnięcia okiem. Oni nie będą w sytuacji zagrożenia wygadywać bredni o dyskryminacji, nawet ze względu na strach przed ośmieszeniem siebie i swojej rodziny.

Świat iluzji i ten realny

To jest wielka tragedia obecnych czasów, że ludzie żyją w świecie iluzji, że nie stąpają twardo po ziemi. Otóż do każdej pracy potrzebne są właściwe predyspozycje. Nie każdy będzie wielkim sportowcem, nie każdy będzie dobrym nauczycielem, policjantem, inżynierem czy przedsiębiorcą. Ci, którzy twierdzą inaczej, zwyczajnie okłamują samych siebie oraz promują nieprawdziwy obraz rzeczywistości. Programy DEI w zasadzie są właśnie taką drogą na skróty, która umożliwia osobom bez kwalifikacji spełnienie swoich marzeń zawodowych, tyle że ze szkodą dla efektywności funkcjonowania całości społeczeństwa.

W wielu przypadkach źródłem nierzetelnej oceny otoczenia są również nieodpowiedzialni rodzice, którzy przez całą młodość wmawiają swoim dzieciom geniusz oraz nieomylność. Tacy ojcowie oraz matki nierzadko przelewają własne kompleksy na swoje potomstwo. Ich mentalność brzmi: „Mnie się nie udało, ale może uda się mojej latorośli”. I później takie biedne kruszyny ku rozczarowaniu rodzicieli nie zostają kolejnym znanym tenisistą czy piłkarzem, gdyż los poskąpił im wrodzonych talentów.

Podsumowując, każda sprawna organizacja zarówno państwowa, jak i prywatna, odnosi sukces tylko dzięki kompetentnym osobom na właściwych stanowiskach. Życzę sobie oraz Państwu triumfu merytokracji, czyli ustroju, w którym zaczną rządzić nami jednostki dobre, fachowe oraz sprawiedliwe. Nie życzę nikomu natomiast rządów hochsztaplerów, miernot, których kariera zawodowa przypomina los Nikodema Dyzmy. Nie życzę również nikomu być rządzonym przez osoby zatrudnione „po parytecie”, ponieważ z reguły takie działania kończą się władzą sprawowaną przez nieudaczników.

Najnowsze