Henryk Słowik, właściciel i założyciel firmy Ekolot z Krosna, w dramatycznym liście otwartym alarmuje o krytycznej sytuacji jedynego polskiego producenta samolotów ultralekkich. Po 30 latach działalności nagradzana na całym świecie firma stoi na krawędzi bankructwa – nie z powodu braku zamówień czy jakości produktów, lecz w wyniku biurokratycznych przeszkód stawianych przez polskie instytucje państwowe.
Historia Ekolotu to klasyczny przykład polskiej przedsiębiorczości. Wszystko zaczęło się w 1994 roku, gdy Słowik wraz z konstruktorem Jerzym Krawczykiem zbudowali w przydomowym garażu mały jednomiejscowy samolot o nazwie „Elf”. Od tego skromnego początku firma rozwinęła się w uznanego producenta, który zbudował niemal 300 samolotów latających obecnie „we wszystkich krajach Europy, w obu Amerykach, w Azji, Australii, a nawet w takich egzotycznych miejscach jak Mauritius czy Nowa Kaledonia” – pisze w liście otwartym do premiera Słowik.
Samoloty Ekolotu zdobyły uznanie międzynarodowe i wygrywały prestiżowe nagrody. W RPA 'Best of the Best’ pozostawiły za sobą konkurencję w liczbie 100 modeli. Trzykrotnie zdobyły nagrody na Florydzie, na targach lotniczych 'Sun and Fun'”. Co więcej, czeska reprezentacja narodowa w lotach mikrolotowych wybrała samoloty Ekolotu do startów w mistrzostwach świata, zdobywając z nimi złoty medal.
Biurokratyczny paraliż zagraża przetrwaniu firmy
Mimo międzynarodowych sukcesów, firma stoi przed widmem bankructwa z powodu przewlekłych procedur certyfikacyjnych. Największym problemem okazała się certyfikacja modelu Topaz 600 – nowszej wersji sprawdzonego samolotu o zwiększonej masie startowej do 600 kg, która jest obecnie standardem w większości krajów UE.
„ULC prowadzi proces certyfikacji naszego Topaza 600 już DWA lata. I w tym tzw. procesie wcale nie chodzi o badanie tej konstrukcji. Chodzi o to, aby dbać o własny stołek. Urzędnicy jak mantrę powtarzają '…no wie Pan, ja nie chcę mieć kłopotów, bo jak mnie ktoś sprawdzi za kilka lat to…'” – pisze rozgoryczony przedsiębiorca.
Słowik zwraca uwagę na asymetrię w traktowaniu polskich i zagranicznych producentów. „ULC uznaje certyfikaty z innych krajów bez sprawdzania czy odpowiadają one polskim przepisom. Po prostu jest wniosek np. czeskiego producenta z czeskim certyfikatem no to wpisuje się na polską listę typów i już można sprzedawać samoloty” – pisze. A polskie certyfikaty w tym samym czasie napotykają bariery za granicą.
Dodatkowe ciosy ze strony administracji celnej
Problemy firmy pogłębiły się, gdy Urząd Celny w Przemyślu nałożył 125% cło antydumpingowe na materiały importowane przez Ekolot od 15 lat. „15 lat było dobrze a teraz jest źle” – komentuje Słowik. Urząd Skarbowy zajął konto bankowe firmy.
„Nie ma decyzji z UE, a ja nie mam z czego produkować, bo materiały z importu już dawno się skończyły a kupić nowych w Europie nie można, bo po prostu nikt tego nie robi” – alarmuje właściciel Ekolotu.
Apel do premiera i gorzka zapowiedź końca
W apelu skierowanym bezpośrednio do premiera Donalda Tuska, Słowik przypomina o niespełnionej obietnicy. „Pragnę też zwrócić się tutaj do Pana Premiera Donalda Tuska – chcę dodać mojego premiera, przecież obiecał Pan Panie Premierze, że już nigdy żaden urzędnik nie doprowadzi do bankructwa polskiej firmy. Nie dotrzymał Pan słowa” – czytamy w liście.
Przedsiębiorca z goryczą zapowiada zbliżający się koniec działalności. „Mam dobrą wiadomość dla ULC – już niedługo pozbędziecie się mnie i Ekolotu, a wraz z nim tych wspaniałych 25 pracowników, którzy odpowiadali za wieloletnią produkcję samolotów” – przewiduje.
Słowik podkreśla, że problem leży w systemie, nie w pojedynczych urzędnikach. „To jest tylko dowód, że ten system nie działa, a w zasadzie działa na szkodę już nielicznych polskich producentów branży” – smutno konstatuje.
„Łezka w oku mi się kręci jak to piszę, to dla mnie bardzo emocjonalne, to jest połowa mojego dorosłego życia, bez wakacji, bez urlopu, bez wolnych sobót i ale też na szczęście też bez chorobowego” – brzmi ostatnie zdanie listu.