Olivier Malteste, dyrektor francuskiej firmy inwestycyjnej Yomoni, ocenia na łamach tygodnika „Valeurs” zapowiedzi europejskiej samowystarczalności wojskowej w obliczu zmiany polityki transatlantyckiej USA. Jego zdaniem wezwanie Stanów Zjednoczonych, by Europa wzięła więcej odpowiedzialności za własną obronę wydaje się być jednak oczywiste. Osobny problem, to kto na tym skorzysta?
Wskazuje jednak na biznesowe motywy polityki Donalda Trumpa i przypomina, że ponad połowa importu broni do krajów europejskich pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Zwiększenie obronności to także większe zakupy za oceanem.
Donald Trump utyskiwał już wcześniej nad nadmiernym obciążeniem finansowym, jakie niesie ze sobą rola Stanów Zjednoczonych w NATO. Uważał, że inne kraje, w tym kraje europejskie, powinny albo zapewnić sobie większą obronę, albo zrekompensować Ameryce jej pomoc.
Francuski analityk przyznaje, że „Europejczycy stopniowo ograniczali swoje wysiłki na rzecz obrony, a np. we Francji, według SIPRI (Stockholm International Peace Research Institute), wydatki na wojsko stanowiły 4,65% PKB w 1950 r., osiągając szczyt 7,57% w 1953 r. podczas wojny indochińskiej, po czym spadły do poziomu 2,1% obecnie”.
Podobna tendencja panowała w innych krajach UE. Uzależnienie się od amerykańskiego parasola militarnego stało się powszechną normą. Ów „parasol” jest dla USA poważnym obciążeniem. Waszyngton w 2023 wydał na armię około 900 miliardów dolarów w 2023 r., czyli trzykrotnie więcej niż Chiny; „W pewnym sensie jesteśmy ich dłużnikami” – konstatuje Maltese.
Dodaje, że dziś przewaga militarna nie opiera się już wyłącznie na liczbie posiadanych żołnierzy i czołgów, bo to innowacje technologiczne stały się kluczowym elementem nowoczesnych sił zbrojnych, czego dowodem jest postęp w dziedzinie dronów, pocisków kierowanych satelitarnie i cyberobrony. Dlatego naprawdę niezależne mogą być tylko nielcióre kraje.
Pada tu przykład Starlinka, opracowanego przez Elona Muska. W lutym 2022 r. SpaceX umożliwiło Ukrainie utrzymanie łączności za pośrednictwem swojej sieci satelitarnej, mimo że ukraińska sieć została uszkodzona w wyniku rosyjskich ataków. Powstaje pytanie, czy jeśli Europa zdecyduje się na zwiększenie wydatków wojskowych, do jakich dostawców się zwróci?
Odpowiedź jest prosta. Większość tego tortu skonsumują Amerykanie. W latach 2019–2023, 55% importu broni do państw europejskich pochodziło ze Stanów Zjednoczonych, podczas gdy jeszcze w latach 2014–2018 odsetek ten wynosił tylko 35%. Stąd wniosek, że „europejska autonomia militarna może okazać się iluzją, maskującą wzmocnienie zależności od Stanów Zjednoczonych”.
Nakłaniając Europę do zbrojeń, Stany Zjednoczone mogłyby umocnić swój wpływ na sojuszników i przejmować coraz większą część ich budżetów obronnych. Autor stawia nawet pytanie, czy warunek zakupu amerykańskiej broni nie pojawi się w kolejnych negocjacjach dotyczących ceł? Tak czy inaczej, „dozbrajanie” Europy trzeba by zacząć od odbudowy jej przemysłu militarnego.
Źródło: Valeurs