Strona głównaWiadomościPolityka„Linia Maginota” jako europejska odpowiedź na Trumpa?

„Linia Maginota” jako europejska odpowiedź na Trumpa?

-

- Reklama -

Portal „Atlantico” uważa, że Europa zmierza w kierunku „niewystarczającej odpowiedzi na Trumpa” i buduje swoją „linię Maginota”, która może podzielić wojenny los oryginału. Portal zauważa, że niektórzy europejscy przywódcy w tym celu „wydają się gotowi na poważne ograniczenie wolności słowa” (choćby atak na portal X), ale źródłem problemu jest „ignorowanie przyczyn upadku Europy”.

Dla portalu, wobec wypowiedzi Donalda Trumpa i „prowokacji” Elona Muska, istnieje „chęć zabezpieczenia interesów europejskich” i „wytyczenie nowej linii Maginota”. Jednak podobno odpowiedź Europy jest zbyt słaba. Eksperci Atlantico radzą przekonać się jakie są prawdziwe intencje Amerykanów i czy jest to „prowokacja, czy wręcz przeciwnie, propozycja oparta na precyzyjnym planie biznesowym”?

- Reklama -
1,5 proc. dla Fundacji Najwyższy Czas!

Przyznają, że „my sami bardzo regularnie włączamy się w mechanizmy działania krajów sąsiednich; Świadczą o tym chociażby niedawno odwołane wybory prezydenckie w Rumunii”, więc z „amerykańskiego punktu widzenia całkiem logiczne jest dążenie do zachowania równowagi sił”. „Nie zapominajmy, że w przeszłości oferowali już kupno państw i że są przyzwyczajeni do przeprowadzania tego rodzaju operacji. Oczywiście moglibyśmy mówić o Luizjanie, ale także o Alasce czy dawnych Duńskich Wyspach Dziewiczych, które później stały się Amerykańskimi Wyspami Dziewiczymi”.

Europa Suwerennych Narodów

Zdaniem ekspertów Atlantico, trudno powiedzieć, „co zrobiłaby Europa w przypadku aneksji Grenlandii”? Przypomniano wypowiedź b. komisarza UE Thierry’ego Bretona, który mówił o możliwej inwazji armii amerykańskiej na Grenlandię, ale i o zakazie działania platformy X w UE. Ta „propozycja odzwierciedla strach, jaki Donald Trump i Elon Musk mogą wzbudzać wśród europejskich elit”.

Politolog Thibault Mercier stwierdza tu jednak, że „ta chęć kontrolowania informacji, aby umożliwić wyrażanie wyłącznie „prawdziwych” idei (rozumianych: prawdziwych dla tych, którzy sprawują władzę) jest szczególnie niepokojąca i nie wydaje mi się przesadą stwierdzenie, że pachnie to Związkiem Sowieckim”.

Eksperci Atlantico zastanawiają się dalej, czy Europa przegrywa bitwę o relacje ze Stanami Zjednoczonymi i to zarówno pod względem ekonomicznym, jak i geopolitycznym? I twierdzą, że „od Europy zależy, czy stanie się silniejsza i mniej zależna gospodarczo i finansowo, ale także technologicznie. Można oczywiście po prostu obwiniać Stany Zjednoczone za wykorzystywanie dostępnych im narzędzi i dążenie do osiągnięcia własnych korzyści, ale byłoby to dość naiwne”.

USA mają mocniejsze argumenty. Ekspercie przypominają np. o tym, że braku „niezależności energetycznej Europy”, która bez amerykańskiego gazu nie przetrwała by zimy. To dzięki amerykańskiemu gazowi skroplonemu ceny nie poszybowały tak gwałtownie w górę po wybuchu wojny na Ukrainie. Skutki byłyby odczuwalne w całej gospodarce europejskiej.

Stany Zjednoczone kontrolują Europę i dysponują znaczącymi środkami nacisku. W przypadku Niemiec można by się obawiać, że Rezerwa Federalna zaprzestanie finansowania Deutsche Banku, jeśli ten spróbuje się wycofać, a w ciągu kilku dni Niemcy będą musiały zmierzyć się z kryzysem finansów publicznych, jakiego dotąd nie widzieliśmy.

W aspekcie ekonomii Europa nie dysponuje narzędziami umożliwiającymi sformułowanie „odpowiedzi”. To samo dotyczy poziomu politycznego i medialnego. Osobna sprawa to traktowanie UE jako jednego podmiotu interesów, podczas gdy przynajmniej kilka krajów chętnie „kolaborowało” by z Amerykanami.

Można więc dyskutować, czy Unia Europejska przemawia w imieniu Europy, a dodatkowo należy pamiętać, że pewna liczba krajów Starego Kontynentu nie jest częścią UE lub nie należy do strefy euro. Podstawowa zależność to jednak fakt, Stany Zjednoczone zapewniają większość obrony militarnej także Europy. „Linia Maginota” upada jeszcze przed rozpoczęciem jakiejkolwiek wojenki. To lekcja także dla obecnie rządzącej ekipy w Polsce.

Jeden z ekspertów portalu twierdzi, że „zabawne jest to, że przez lata Europa była kontynentem realpolitik (…) Stare narody oskarżano o chłodną, strategiczną grę polityczną, powołując się na przykłady na Richelieu i Bismarcka. Krótko mówiąc, oskarżono nas o bycie szachistami i o to, że tkwimy w racjonalności w stylu Talleyranda, podczas gdy Stany Zjednoczone są rzekomo znacznie bardziej idealistyczne”.

Teraz sytuacja uległa całkowitemu odwróceniu. Ameryka pokazuje, że jest merkantylna i „bezpośrednia”, szczególnie za Donalda Trumpa, ale już wcześniej tak było także za czasów Joe Bidena, a nawet Baracka Obamy. Europa ze swej strony szczyci się „dobrymi intencjami”, „roztropnością” i nawet powołuje na zasady moralne…

Dobrym przykładem jest tu ostatnia wypowiedź Olafa Scholza, który „ostrzega” Donalda Trumpa, że „zasada nienaruszalności granic obowiązuje wszystkie kraje, niezależnie od tego, czy znajdują się na Wschodzie, czy na Zachodzie. (…) Żaden kraj nie jest czyimś podwórkiem. Żaden mały kraj nie powinien obawiać się swoich większych sąsiadów, to jest sedno tego, co nazywamy wartościami zachodnimi” – powiedział niemiecki Kanclerz na kongresie SPD w Berlinie przed wyborami parlamentarnymi zaplanowanymi na 23 lutego. I tak to ubrał się diabeł w ornat i na mszę dzwoni..

Ekspert Atlantico proponuje, by Europa przestała się „odziewać w szaty pseudo-moralności o zmiennej geometrii i najwyższy czas, by powróciła do bardziej racjonalnego podejścia, zaczęła na nowo rachować i ograniczać szkody”. Ta pseudo-moralność europejskich elit „popchnęła nas do amputacji całego sektora europejskiej energetyki jądrowej, do wplątania się całym ciałem i duszą w konflikty, które spowodowały śmierć tysięcy osób”. Stany Zjednoczone weszły na ścieżkę realizmu politycznego, a Europa się od niego ciągle oddalała – dodaje Atlantico.

Najnowsze