Na łamach „Gazety Wyborczej” poseł Koalicji Obywatelskiej Roman Giertych zwierzył się, że pewien ksiądz odmówił udzielenia mu Komunii św. Grzmiał, że kapłani „często niewiele wiedzą”.
– Chciałem przystąpić do komunii, a on mi jej nie dał – relacjonował wizytę w jednym z podwarszawskich kościołów Giertych. Ksiądz wyjaśnił politykowi, co jest przyczyną odmowy udzielenia mu sakramentu.
– Powiedział: „To za in vitro”. Zupełnie tego nie rozumiem. Czy ja mam ludziom poczętym z in vitro powiedzieć, że to źle, że oni się urodzili? Przecież to brak empatii, to zło – grzmiał polityk.
Później – jak mówił – miał zostać sam i poruszony klęczeć na środku kościoła. – Księża nie są wykształceni, często niewiele wiedzą – grzmiał.
Giertych jednak nie dawał za wygraną i usiłował udowodnić księdzu, że popełnił błąd. Postanowił go przekonać, że obecnie in vitro nie zawsze wiąże się z zamrażaniem ludzkich zarodków. – Odpowiedział, że nie muszą zamrażać, ale mogą. Ale ja nie jestem od tego, żeby ludziom mówić, co mają robić – stwierdził polityk. – Ten ksiądz mnie przeprosił – dodał.
Problem zresztą tkwi także w innej kwestii. Przypomnijmy, że Katechizm Kościoła Katolickiego (paragraf 2377) stwierdza, że zapłodnienie in vitro jest „moralnie niedopuszczalne”, ponieważ oddziela akt małżeński od prokreacji i ustanawia „dominację technologii” nad życiem ludzkim.
Tak czy inaczej Giertych poparł rządową ustawę umożliwiającą finansowanie in vitro z pieniędzy podatników. Chodzi o nowelizację uchwaloną w listopadzie 2023 roku.
W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” nie obyło się jednak bez „bury”. Giertychowi przypomniano, że był przeciw projektowi Anny Marii Żukowskiej dot. zabijania dzieci nienarodzonych. Polityk „tłumaczył się”, że nie mógł postąpić inaczej.
– Projekt umożliwiał zrobienie aborcji przez każdego z wyjątkiem lekarza i wszędzie z wyjątkiem szpitala. Nadto wprowadzał całkowitą depenalizację wobec człowieka, np. znachora, który zrobił aborcję, a kobieta zmarła, czy się ciężko pochorowała – stwierdził Giertych.
– Mam trzy córki i staram się o prawo jak najlepsze dla kobiet. Zaproponowałem, aby aborcja do 12. tygodnia była ścigana wyłącznie na wniosek kobiety, która jej dokonała. Mówiąc językiem prawnym, to zamiana przestępstwa publicznoskargowego na wnioskowe. W takim trybie kiedyś ścigano gwałty – dodał.
Wskazał, że propozycja Lewicy uniemożliwiała ściganie za aborcję bez wniosku kobiety. – Ale jednocześnie umożliwia ściganie partnera, który zmusił ją do aborcji przemocą psychiczną czy ekonomiczną. To są częste przypadki i miałem je w praktyce – dodał.