W Berlinie trwa debata, czy pieszy powinien mieć możliwość przechodzenia na czerwonym świetle sygnalizacji ulicznej? Pozornie rzecz drobna, która zaczęła się od prośby stowarzyszenia do niemieckich władz o zezwolenie ludziom na przejście przez pustą drogę bez konieczności czekania na zielony sygnał świetlny. W kraju, w którym wszystkie zasady są szczególnie przestrzegane, wywołało to silne dyskusje.
Warto dodać, że „liberalizacja” podejścia do oznaczeń sygnalizacji świetlnych ma związek z migrantami, którzy takie przepisy lekceważą. We Francji dość dowolny stosunek do sygnalizacji świetlnej dla pieszych ma miejsce od dziesięcioleci.
Niedawno doszło do zmian w USA. W Nowym Jorku piesi mogą teraz przechodzić przez ulic nie czekając, aż światło zmieni się na zielone. W zwykle trzymających się „ordnungu” Niemczech to jednak niemal obyczajowa „rewolucja”.
Inna sprawa to sposób działania wielu sygnalizacji, które zostawiają mało czasu na przejście ulicy na „zielonym”. Tak jest motywowana propozycja Fuss, czyli Stowarzyszenia Pieszych. Zezwolenie ma dotyczyć mało ruchliwych uliczek, gdzie łatwo można zobaczyć, czy nadjeżdża samochód. Według tego stowarzyszenia badania wykazały, że na niektórych ulicach piesi spędzają połowę czasu na czekaniu.
Władze Berlina odpowiadają na razie negatywnie i powołują się na bezpieczeństwo zwłaszcza dzieci, które nie mają odpowiedniej oceny sytuacji. Na razie przejście przez jezdnię „na czerwonym” nadal więc podlega w Niemczech mandatowi wysokości 5 euro. Takie kary nakładane są jednak dość rzadko, a coraz więcej przybyszy, nie uczonych od dziecka zachowania na światłach, takie zasady i tak lekceważy.
Źródło: France Info