Z Samuelą Torkowską, która z list Konfederacji startowała w ostatnich wyborach parlamentarnych, o konflikcie w partii rozmawia Marta Warda.
Marta Warda: – Porozmawiajmy o konflikcie w Konfederacji. Zaczniemy od podstaw – kto i co, Twoim zdaniem, odpowiada za dość słaby wynik Konfederacji w wyborach parlamentarnych?
Samuela Torkowska: – Myślę, że podstawowym błędem jest odejście od idei oraz twardego elektoratu, schowanie do szafy Grzegorza Brauna oraz Janusza Korwin-Mikkego, oraz kompletne pominięcie katolików w swoim przekazie (ostatnio o wartościach chrześcijańskich wspominał Krzysztof Bosak w kampanii prezydenckiej). Konfederacja powinna była zagrać kartą COVIDA (Grzegorz Braun jako pierwszy mówił prawdę i miał rację w kwestii lockdownów i eksperymentu medycznego, o czym należy regularnie przypominać, ponieważ byliśmy dręczeni przez ponad 2 lata) oraz ukrainizacji Polski (o czym powinniśmy głośno mówić, szczególnie zważając na to, jak bardzo zmieniły się nastroje Polaków od samego początku tego konfliktu). Do tego kwestia obecności na listach pewnych osób, które nie tworzyły tej partii, przez co są mało znane prawicowym wyborcom i mogą wydawać się „śliskie” (Banaś, Wipler czy Siarkowska). Prawicowy wyborca widział te wszystkie niuanse i nie dostrzegał powodu, dla którego miałby zagłosować na partię, która jest taka sama jak inne. Głosy rozeszły się na PJJ, które skierowało swój przekaz do katolików, a część ideowego elektoratu nie zagłosowała w ogóle. Ludzie poczuli się zdradzeni.
Tę zmianę postawy polityków Konfederacji było widać też po zmianie stosunku do niej przez jej przeciwników politycznych. W ostatnich tygodniach lewica nie wyzywała już za bardzo prawicowców od „tych złych faszystów”, jak to mają w zwyczaju, tylko w pewnym momencie doszło do tego, że zaczęli się po prostu śmiać z kampanii zbudowanej na piwie i memach. Zastanawiające jest to, dlaczego nikt „na górze” nie wziął tego pod uwagę.
Dokładnie. Jeździ pan i pije piwo, co było dziwne. A zwłaszcza to, że spotkania Bosak & Mentzen nie były transmitowane – no a chyba zależy nam na tym, żeby dotrzeć do jak największej liczby potencjalnych wyborców. A dlaczego nie były transmitowane? Najwidoczniej pan Mentzen nie jest tak dobrym stand-uperem, jak mu się wydaje. Może jest dobrym tiktokerem, gdzie kilka razy może nagrać wypowiedź, zanim ją puści, a tutaj w każdym mieście był dokładnie taki sam program, identyczne teksty i memy. Duet Bosak & Mentzen był też tylko w największych miastach. Wiele średnich i mniejszych miast zostało całkowicie zlekceważonych.
I niestety okazało się, że całą winą za tę kampanię obarczony został Janusz Korwin-Mikke, który mówił przed wyborami dokładnie te same rzeczy, które mówi już od ponad 30 lat…
Tak. Wystarczy prześledzić sondaże – poparcie dla Konfederacji nie zaczęło spadać dopiero po kontrowersyjnych wypowiedziach p. Janusza, tylko wcześniej, właśnie w lipcu, kiedy osoby ideowe, takie jak Pitoniowie czy pani Socha, zostały podmienione na Wiplera, Siarkowską czy Banasia. (…) była też słynna debat (20 czerwca – przyp. red.) Petru vs. Mentzen, gdzie pan Sławek nie wypadł najlepiej. I to był moment, w którym sondaże zaczęły wskazywać na spadek poparcia. Porażka absolutnie nie była spowodowana wypowiedziami Prezesa JKM.
Na to, w jaki sposób Korwin-Mikke został potraktowany, jest już reakcja. „Rzeczpospolita” donosi, że prezes oraz poseł Grzegorz Braun rozważają opuszczenie Konfederacji. Jak według Ciebie taki obrót spraw skończyłby się dla partii?
Mówiąc życzeniowo, najbardziej chciałabym, żeby Konfederacja się nie rozpadła, lecz oczyściła. Jednak wewnątrz wylało się już tyle pomyj, powstało tyle konfliktów – do tego stopnia, że jakieś prywatne sprawy typu romanse są wyciągane sobie nawzajem przez kolegów – że ten rozłam jest nieunikniony. A może to dobrze? Może nie jest nam potrzebna kolejna partia w „bandzie czworga”, tzw. piąty fundament? Może potrzeba nam nowej partii, prawdziwie antysystemowej?
Sprawa jest ewidentnie na ostrzu noża. Wskazuje też na to wypowiedź anonimowego działacza Nowej Nadziei o potencjalnym odejściu posła Brauna, która została zacytowana pod koniec wspomnianego przeze mnie artykułu: „Byłoby nam to na rękę, podobnie jak odejście stronników Korwin-Mikkego. Ci ostatni to marginalna grupa szkodników, których i tak chcemy wyrzucić”. Czym w takim razie jest teraz Konfederacja, jeżeli już ani Braunem, ani Korwinem?
To jest jakiś dziwny twór. Sebastian Ross powiedział: „Były cztery partie dla idiotów i tworzy się piąta”. Wydaje mi się, że władza deprawuje. Wierchuszka Konfederacji już bardziej patrzy na swoje prywatne korzyści niż idee, z których ta partia się wywodzi.
Wiemy też, że Janusz Korwin-Mikke zadeklarował, iż w razie braku porozumienia między nim a Nową Nadzieją zamierza założyć nową partię. Czy zdecydowałabyś się na dołączenie do niej?
Myślę, że dołączyłabym do takiej partii. Nie byłam jak dotąd w żadnej – w wyborach startowałam jako niezależny kandydat, ale najbliżej było mi zawsze do Korony Grzegorza Brauna oraz części postulatów Nowej Nadziei. Sam JKM jest dla mnie autorytetem. Niestety do władzy doszedł kto inny, na czym Nowa Nadzieja w moich oczach straciła, ale myślę, że gdyby powstała nowa „Strong Konfa”, to warto byłoby oddać na nią głos. Chciałabym koniecznie, aby jej współzałożycielem był Grzegorz Braun. Stali się z Korwinem teraz takimi naturalnymi sojusznikami – Korwin jest wolnościowcem, Braun jest wolnościowcem. Korwin jest monarchistą, Braun jest monarchistą. Korwin reprezentuje antysystem, Braun reprezentuje antysystem. Oczywiście różnią ich jakieś niuanse, ale mają ze sobą naprawdę wiele wspólnego. Moment, kiedy te pomyje się wylały, jest dobry, by powiedzieć osobom nieideowym: żegnajcie!
Dziękuję za rozmowę.