W poniedziałek 13 listopada Nairobi powita delegacje ze 175 krajów na konferencji pod auspicjami ONZ. Będą debatowali w sprawie wiążącego światowego traktatu, który ma położyć kres odpadom z tworzyw sztucznych, jako kwestii kluczowej dla środowiska naturalnego. Leci sobie do Kenii 175 delegacji z całego świata, a wszystko to w imię walki o czystość planety.
Kenia zasłużyła sobie jednak na to wyróżnienie, bo od 2017 r. w tym afrykańskim kraju obowiązuje zakaz stosowania jednorazowych toreb plastikowych (polietylenowe), które jednak zastąpiono torbami… polipropylenowymi. Polipropylen to także tworzywo sztuczne, które ma być jednak znacznie mniej szkodliwe dla środowiska.
Podobno w Kenii jest mniej śmieci i walających się przy drogach plastikowych toreb, które swego czasu zyskały nawet miano „afrykańskich kwiatów”.
Jednak ta „troska o środowisko” to problem zastępczy. Ogromna część populacji Kenii żyje za mniej niż 80 dolarów miesięcznie, a problemy klimatyczne związane z tworzywami sztucznymi i opakowaniami tych ludzi obchodzą najmniej. Kiedy codziennie walczą o byt, delegacje na forum ONZ w Nairobi opływające w luksusy, raczej pobudzą ich do buntu. Po Kenii negocjacje przeniosą się w kwietniu przyszłego roku do Kanady, a później jeszcze do Korei Południowej. Delegaci sobie polatają po świecie…
Tymczasem rząd Kenii, który ne potrafi zapewnić swojemu narodowi podstawowego dobrobytu, urządza „pokazówki” i udaje lidera „walki ze zmianami klimatycznymi” w regionie. Kraj ten zorganizował już we wrześniu ubiegłego roku także pierwszy afrykański szczyt poświęcony walce ze zmianami klimatycznymi.
Zaangażowanie w „walkę o klimat” to także wygodne alibi dla rządu. Można zwalić na nie np. tegoroczne susze i głód na północy. Już przecież Kazimierz Grześkowiak śpiewał: „że wszystko to przez te nawozy sztuczne”…