Południowa Polska mierzy się z ogromnym problemem powodzi. Szef Najwyższej Izby kontroli Marian Banaś twierdzi, że gdyby nie zaniedbania, to skala tragedii mogłaby być mniejsza.
– Mamy poważne zastrzeżenia co do inwestycji i projektów przeciwpowodziowych w dorzeczu Odry, Wisły, które po prostu się rozciągają w czasie. I one nie zostały zakończone. Właściwie od ośmiu lat każdego roku prowadzimy kontrole, badamy sprawozdania finansowe z tych inwestycji – powiedział w rozmowie z Magdaleną Rigamonti z „Onetu” Marian Banaś, szef Najwyższej Izby Kontroli.
Szef NIK mówił m.in. o prowadzonych Kotlinie Kłodzkiej, w dorzeczu Nysy Kłodzkiej, w dolinie rzeki Białej oraz w doliny rzeki Bystrzycy Dusznickiej inwestycjach.
– Niektóre z nich miały zostać zakończone w grudniu 2023 r., ale termin oddania został znowu przesunięty, tym razem na czerwiec 2025 r. A to one miały przecież chronić ludzi przed powodzią – stwierdził Banaś.
Urzędnik powiedział, że po pierwsze, „trochę ślamazarnie te inwestycje tam się toczyły”, a po drugie, „nie było prognoz, że rok 1997 się powtórzy”.
– Trzeba jasno powiedzieć, że brak tych inwestycji spowodował, że mamy do czynienia z tak wielką tragedią – ocenił Marian Banaś.
Szef NIK skrytykował także odstąpienie od zabezpieczenia rzek Ścinawki oraz Bystrzycy Dusznickiej.
– No i niestety po prostu te inwestycje tam nie zostały zakończone – dodał szef NIK.
Banaś stwierdził także, że gdyby NIK tego nie dopilnował, to kłopoty mogłyby być także ze zbiornikiem w Raciborzu.
– Dwa czy trzy lata przed oddaniem go do użytku przeprowadziliśmy kontrolę, po której okazało się, że są różne problemy z jego budową. Zmusiliśmy inwestora do poprawy dużego odcinka wału, który był zrobiony w sposób nieodpowiedni – powiedział