Znany naszym czytelnikom Piotr Kowalczak, hydrolog, emerytowany profesor Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej – Państwowego Instytutu Badawczego (IMGW-PIB), kilka dni przed powodzią niszczącą aktualnie południe naszego kraju, przypomniał, że od wiosny już „straszy” niżem genueńskim i jego konsekwencjami.
Prof. Piotr Kowalczak w rozmowie z redaktorem naczelny „Najwyższego CZASu!” Tomaszem Sommerem podsumował sezon letni w pogodzie i przedstawił swoje przewidywania odnośnie najbliższych dni. Rozmowa odbyła się w środę 11 września, ale prof. Kowalczak już wielokrotnie podkreślał zagrożenie jakie niesie ze sobą niż genueński w rozmowach z red. Sommerem.
– Jeżeli chodzi o sensacje najbliższe jakie nas czekają, bo ja przez cały nasz program, praktycznie od wiosny, straszę niżem genueńskim, bo „wielka woda świętojańska” powinna wystąpić gdzieś w czerwcu/lipcu – mówił prof. Kowalczak.
– Ona nie wystąpiła w takiej skali, jak można się było spodziewać. Wystąpiło dużo lokalnych powodzi, dużo takich zagrożeń, które ludzie materialnie i zdrowotnie odczuli. Natomiast w tej chwili szykuje się taka szansa, że może wystąpić duże zagrożenie powodziowe w Polsce, zarówno w takim układzie lokalnym, jak i dużych rzek, dlatego, że od poniedziałku zmienia się sytuacja pogodowa nad Europą.
– Praktycznie od poniedziałku już nastąpiły bardzo duże deszcze i zagrożenia powodziowe we Włoszech, Chorwacji, Grecji, i tam jest taka historia, że spadają opady w wysokości 100mm/1m2, powodując zagrożenia w wielu miastach. Np. we Włoszech w Mediolanie powstają powodzie miejskie. W tej chwili powstaje jeszcze groźniejsza rzecz.
– O ile dotychczas Europa była pod wpływem dwóch niżów, jeden postał nad Zatoką Biskajską, drugi nad Bałkanami i wzajemnie robiły dużo bałaganu w Europie, to w tej chwili powstaje niż genueński. On jest tworzony przez wyjątkowo cieple wody Morza Śródziemnego, które we wschodniej części mają temperaturę od 28 do 30 st. C. To jest duży potencjał do tworzenia sytuacji niebezpiecznych.
– Tam następuje kumulacja ciepłego i wilgotnego powietrza, które zacznie zmierzać w kierunku Europy, w kierunku Polski tez. On tutaj trafi na masy chłodnego powietrza, które już mamy w Polsce i to spowoduje gwałtowne opady o bardzo dużej wydajności.
– Jeżeli chodzi o Polskę to mamy tutaj doświadczenia historyczne. Każda większa powódź letnia była to powódź powodowana tym niżem: 1813 r. 1903 r. 1997 r. który wszyscy pamiętają, 2010 r. – to były te powodzie, które powstawały w skutek niżu genueńskiego.
– Czego się można spodziewać? Sądzę, że można bez wielkiego trudu dopasować do tego scenariusz z poprzednich powodzi. Takim najlepszym scenariuszem byłby 1997 r., kiedy masy powietrza przeskoczyły nad Karpatami, spadły u podnóża Karpat od strony północnej i zaczęły powodować olbrzymie straty. Musze powiedzieć, że w 1997 r. osiągnięto chyba rekord opadu sięgający 500 mm/m2 na dobę, to jest opad godny tropików – taka rzecz się nie powtórzyła i nie była notowana wcześniej.
– W tej chwili wystąpienie takiego opadu jest mało prawdopodobne, ale opady powyżej 200 mm mogą występować bardzo często. Jaki będzie skutek? Na pewno powodzie na małych zlewniach, bo one są najbardziej czule na tego typu opady, ale mogą się ruszyć duże rzeki – mowie tutaj o Odrze i Wiśle.
– Na większości rzek, które w tej chwili są monitorowane przez IMGW występują czarne linie – to wskazuje, że jesteśmy w stanie stanów niskich. To się zmieni w ciągu dwóch, trzech dób i będziemy mieli kompletną zmianę sytuacji, przynajmniej w południowej części Polski. Jeżeli ta fala powodziowa będzie bardzo dobrze budowana przez napływające masy deszczowe, to wówczas te zagrożenia mogą się przenieść w dół Polski… – mówił prof. Kowalczak.
Cała rozmowa poniżej: