Pochwalanie wojny na Ukrainie to nie element dopuszczalnej debaty publicznej; wolność można ograniczać, gdy na szali leży interes bezpieczeństwa państwa – twierdzi piątkowa „Rzeczpospolita” powołując się na decyzję Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu.
Gazeta wytłumaczyła, że chodzi o sprawę skazanego, który zamieszczał na swoim internetowym profilu w jednym z portali wpisy i życzenia, aby rosyjska agresja na Ukrainie się powiodła.
„Sprawa trafiła do wrocławskiego Sądu Apelacyjnego, który podzielił ustalenia Sądu Okręgowego w Legnicy i skazał go za przestępstwo polegające na publicznym nawoływaniu do wszczęcia wojny napastniczej lub publicznym pochwalaniu jej wszczęcia albo prowadzenia. I wymierzył za nie najniższą możliwą karę – sześć miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, podczas których sprawca ma pozostać pod nadzorem kuratora (maksymalna kara to pięć lat więzienia)” – czytamy.
Podkreślono, że wcześniej skazany odwołał się od nieprawomocnego rozstrzygnięcia Sądu Okręgowego i przekonywał, że wypowiedzi zostały wyrwane z kontekstu.
„Rozpatrując apelację, SA przypomniał jednak, że nawet konwencja o ochronie praw człowieka – której postanowienia tożsame są z tymi zawartymi w polskiej konstytucji – dopuszcza ograniczenie wolności wyrażania opinii. Na przykład w sytuacji, kiedy na szali leży interes bezpieczeństwa państwowego, integralności terytorialnej lub bezpieczeństwa publicznego, gdy konieczne jest zapobiegnięcie zakłóceniu porządku lub przestępstwu” – podała „Rz”.
Z punktu widzenia wolnościowca wyrok, a także całe przedstawione podejście do sprawy, są irracjonalne, bo wolność jest najwyższą wartością.