Hanif Bali, były poseł do Riksdagu, zwraca uwagę na problemy szwedzkich szkół – zwłaszcza te, które dotyczą dzieci z mniejszym ilorazem inteligencji. Czy one też mogą odnieść sukces?
Jak pisze Bali, co roku jedna piąta uczniów opuszcza szkołę podstawową bez uzyskania dyplomu ukończenia szkoły średniej. W Szwecji uważane jest to za poważny kłopot – autor przypisuje go „hiperteoretyzowaniu” nauczania.
„Ludzie, którzy nie są uzdolnieni poznawczo, mogą nadal być w czymś dobrzy. Miary inteligencji mierzą przede wszystkim zdolności teoretyczne. Wiele z tych dzieci może być uzdolnionych empatycznie, społecznie, fizycznie i estetycznie. W odpowiednim zawodzie radzą sobie świetnie, nawet jeśli nie potrafią analizować raportów (…) ani obliczać gęstości.” – pisze.
„Dzisiejsza szkoła zawodzi dzieci, które nie urodziły się ze zdolnościami analitycznymi. I całkiem niepotrzebnie. Można zadać pytanie, dlaczego istnieją tak wysokie wymagania teoretyczne, aby uzyskać przepustkę z języka szwedzkiego i tym samym móc kształcić się na stolarza”.
Dlaczego wymaga się niemożliwego?
Na Zachodzie niektórzy próbują rozpowszechniać filozofię tzw. czystej karty, zgodnie z którą człowiek po narodzeniu jest czymś zupełnie nieukształtowanym, gotowym do „zapisania” przez środowisko i edukację. Jak pokazują nie tylko badania, ale i także zwykła, codzienna praktyka, po prostu nie jest to prawdą.
Na ten właśnie problem zwraca uwagę Bali. Są ludzie, którzy po prostu nigdy nie będą w stanie uzyskać poziomu wiedzy i zdolności analitycznych niezbędnych do nauki na uniwersytecie. A twierdzenie, że jest inaczej, to błąd, który w dodatku prowadzi do nieszczęścia wielu ludzi, którzy mogliby się lepiej realizować w innym zawodzie.