Strona głównaMagazynSowiecka dywersja na Polesiu. Zginął żydowski handlarz, bo bronił swoich pieniędzy

Sowiecka dywersja na Polesiu. Zginął żydowski handlarz, bo bronił swoich pieniędzy

-

- Reklama -

Polesie, mimo utworzenia na jego części, która przypadła Polsce, województwa poleskiego, przez kilka lat po podpisaniu przez nią Traktatu Ryskiego przypominało Dziki Zachód, gdzie rację miał ten, kto miał broń. Bolszewickie bandy starały się na nim prowadzić działalność dywersyjną, nastawioną nie tyle na oderwanie tego skrawka ziemi od Polski, ile na niedopuszczenie do tego, by jej władza na tym obszarze była czysto iluzoryczna.

Apogeum bolszewickiej działalności na Polesiu był napad 25 września 1924 r. na pociąg, którym z Brześcia do Łuninca jechał wojewoda polski Stanisław Józef Downarowicz wraz z Komendantem Wojewódzkim Policji Państwowej, z grupą funkcjonariuszy i biskupem Zygmuntem Łozińskim, w asyście kilku urzędników i uzbrojonych policjantów. W rejonie Łowczy pociąg został zatrzymany przez dywersantów. Policjanci zostali rozbrojeni bez walki, pasażerowie obrabowani, biskupowi zabrano krzyż biskupi, a komendanta policji i wojewodę rozebrano do gaci i puszczono żywych. Napad ten dla władz Rzeczypospolitej stanowił wielkie upokorzenie. Był też potwierdzeniem, że dotychczasowe działania nie były dostateczne do zażegnania komunistycznej dywersji.

- Reklama -

Podpisanie po długich negocjacjach Traktatu Ryskiego między Rzeczpospolitą Polską a ZSRR nie doprowadziło do uspokojenia na wschodniej granicy, w tym pograniczu poleskim, na którym warunki terenowe dla przeprowadzenia komunistycznej dywersji były wyjątkowo sprzyjające. Zawierając z Polską w Rydze układ pokojowy, bolszewiccy dyplomaci postępowali wyjątkowo cynicznie. Wiedzieli, że GPU, czyli Główny Zarząd Polityczny, od razu przystąpi do organizowania na wschodnich terytoriach, które po Traktacie Ryskim przypadły Polsce, komunistycznego powstania. W Mińsku został powołany Tajny Oddział Operacyjny przypisany do miejscowego oddziału GPU. W jego ramach funkcjonowały trzy sekcje: 1) propagandowa, 2) operacyjna, 3) informacyjna. Miński oddział nakierowany na polską część Białorusi dzielił się na dwie części: borysławską i słucką. Ta druga zajmowała się działalnością dywersyjną w województwie poleskim. Działalność ta, sprowadzająca się do siania zamętu i terroru, miała stworzyć podglebie dla funkcjonowania w województwie poleskim Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi.

Napady, podpalenia i rabunek

Bolszewicy wiedzieli, że do działalności terrorystycznej na Polesiu istniało niejako naturalne podglebie. Tworzyli ją repatrianci powracający z bolszewickiej Rosji. Wielu z nich było sympatykami ruchu komunistycznego lub kombatantami Armii Czerwonej. Niektórzy otarli się nawet o pracę w bolszewickim aparacie państwowym, choć zapewne na najniższym poziomie. Jak podaje Piotr Cichoracki, wśród tych kombatantów zdarzali się też weterani GPU. Kombatantem był m.in. Semion Dubowik – pierwszy sekretarz Komitetu Okręgowego w Brześciu.

Taktyka działalności bolszewickich dywersantów polegała na przekraczaniu granicy z Polską przez niewielkie oddziały, które na terenie należącym do państwa polskiego zgarniały pod swoje skrzydła miejscowych ochotników i wraz z nimi dokonywały napadów na dwory ziemiańskie, posterunki policji, stacje kolejowe, siedziby polskiej administracji. Po zakończeniu akcji grupa dywersantów bolszewickich wracała na własne terytorium, a miejscowi ich sojusznicy do swych domostw. Taktyka ta miała stworzyć wrażenie, że miejscowa ludność nie akceptuje polskiej władzy, którą traktuje jako okupacyjną i marzy tylko, by na Polesiu zaczęto wdrażać w życie idee Lenina.

Jak twierdzi Piotr Cichoracki, działalność band dywersyjnych na Polesiu miała charakter falowy. Nasilała się latem, by już jesienią zamierać. Szczególnie była widoczna w powiecie łuninieckim, co wynikało z faktu, że stanowił on powiat przygraniczny. Jak ustalił Cichoracki, w 1921 r. największym incydentem było zajęcie przez komunistyczną bojówkę „na trzy dni majątku Struga, położonego w południowej części (…) powiatu łuninieckiego, przy czym w trakcie akcji poległa pewna liczba walczących w szeregach interweniującej polskiej formacji”.

Celami ataków komunistycznych bojówek byli polscy ziemianie posiadający majątki, a także polscy rolnicy, którzy zdecydowali się na nabycie na Polesiu gospodarstwa rolnego. Napastnikom chodziło o spowodowanie ucieczki elementu polskiego z województwa i pokazanie biednym Poleszukom, że tylko komuniści walczą o obronę ich interesów. Bojówkom komunistycznym chodziło również o wskazanie poleszuckim chłopom, że jedyna drogą, która może poprawić ich los, jest walka klasowa. Jeżeli są biedni, to powinni iść do bogatszych od siebie i najzwyczajniej dokonać rabunku, biorąc to, co im po prostu potrzeba.

Chcieli sprowokować represje

Sowieckim dywersantom, podejmującym akcje na terenie województwa poleskiego, przyświecał jeszcze jeden cel. Liczyli, że władze poleskie w odwecie za ich napady, rozpoczną masowe represje wobec ludności cywilnej, powodując „zaostrzenie walki klasowej” na poleskiej wsi.

W 1923 r. doszło do zaostrzenia akcji dywersyjnej. Oddziały bolszewickie, przenikające do Polski, jak wynika z policyjnych sprawozdań, były lepiej niż na początku przygotowane do swego zbójeckiego rzemiosła. Były lepiej uzbrojone i umundurowane. Przejawem siły bolszewików był napad na Czuczewicze, gdzie napastnikom udało się zdobyć posterunek Policji Państwowej, broniony przez kilkunastu funkcjonariuszy. Krwawo skończył się też napad na Telechany. W napadzie zginął wójt, dwóch policjantów i dwóch żydowskich mieszkańców.

Wiosną 1924 r. w odpieraniu bolszewickich napadów od marca do czerwca zginęło 10 policjantów. Choć Polesie nie należało do województw najbardziej narażonych na akty przemocy, to jednak mieściło się w pierwszej trójce. Wyprzedzały go województwa nowogródzkie i wileńskie. W latach 1923 i 1924 województwo poleskie plasowało się pod względem bolszewickiej działalności dywersyjnej na drugim miejscu wśród województw północno-wschodnich.

Władze wojewódzkie w Brześciu nie bagatelizowały rzecz jasna sytuacji i zagrożenia ze strony sowieckiej dywersji. Początkowo zakładały, że najlepszym rozwiązaniem będzie uszczelnienie granicy, a także wzmocnienie policji na obszarze całego województwa. Utworzono Komendy Powiatowe w Brześciu nad Bugiem, w Drohiczynie, Kamieniu Koszyrskim, Kobryniu, Kosowie, Łunińcu, Pińsku, Próżanie i Sarnach. Komendom tym podporządkowano sieć posterunków, których liczba rosła. Na pierwszy plan w ich działalności stanęła walka z działalnością antypaństwową i dywersją. Do walki z bolszewicką dywersją wciągnięto też wójtów i sołtysów, których obligowano do powiadamiania policji o kręceniu się po terenie podejrzanych osobników. Wprowadzono również sądy doraźne dla wszystkich popełniających przestępstwa przeciwko państwu. Ujętym członkom grup dywersyjnych, którzy przekroczyli granice, groziło 8 lat więzienia. Każdy zaś, kto uczestniczył w akcjach dywersyjnych przeciwko pociągom, budynkom rządowym, samorządowym lub świątyniom, groziła kara śmierci. Ta sama kara groziła za zabójstwo osób sprawujących funkcje państwowe i funkcjonariuszy publicznych.

Bandyci i tak robili swoje

Skazany przez sąd doraźny nie miał prawa apelacji. Wykonywanie wyroku śmierci miało działać na potencjalnych przestępców odstraszająco! By ograniczyć przenikanie band dywersyjnych przez granicę, władze już nie województwa, ale Rzeczypospolitej, podjęły decyzję o likwidacji Batalionów Celnych i zastąpieniem ich Strażą Graniczną. Ta strzegąca odcinka poleskiego została podporządkowana Komendzie Wojewódzkiej w Brześciu. W całym województwie poleskim Straż Graniczna składała się z 5 batalionów. Formacja ta istniała dość krótko i szybko została zastąpiona przez policję graniczną, stanowiącą część Korpusu Policji Państwowej. Być może formacja ta istniałaby dalej, gdyby nie napad komunistycznej grupy dywersyjnej na pociąg, w którym jechał wojewoda poleski Stanisław Józef Downarowicz, komendant wojewódzki Policji Państwowej z Brześcia Mięsowicz, biskup Zygmunt Łoziński, kilku innych oficjeli i grupa policjantów.

24 września 1924 r. pod Łowczą dywersanci zatrzymali pociąg, który opanowali bez większych trudności. Opór bandytom stawił tylko dzielnie posterunkowy Dmowski, który w wyniku postrzału został ciężko ranny, zginął też żydowski handlarz bydła Lejzer, który stanął w obronie swoich pieniędzy. Pozostali oddali napastnikom swoje środki, kontentując się pokwitowaniem podpisanym: „Ukraińsko-Białoruskie Stowarzyszenie”. Biskupowi Łozińskiemu bandyci zerwali z szyi krzyż, stanowiący jego insygnia. Wojewodę i komendanta policji napastnicy rozebrali do gaci i zostawili w pociągu. Nie chodziło im o ich zabicie, ale o upokorzenie. Pokazanie, ile jest warta na Polesiu polska władza. Wiedzieli, że sprawa będzie na pewno nagłośniona przez polską prasę. Rzecz jasna nie zawiedli się. Obu urzędnikom prasa tak jak np. „Kurier Wileński” zarzuciła, że nie potrafili oni „obronić ani honoru swojego, ani państwa”. Zdaniem premiera Władysława Grabskiego, napad na wojewodę Downarowicza był dla Rzeczypospolitej upokarzający. Gdyby Downarowicz zginął, uratowałby honor, ponieważ jednak dał się rozebrać do gaci, pożegnał się ze stanowiskiem. Zastąpił go pułkownik Kazimierz Młodzianowski, dotychczasowy Komendant Szkoły Podchorążych Piechoty w Warszawie. Obejmując to stanowisko, został awansowany na generała brygady. Władze sądziły, że na Polesiu wojskowy z wszystkimi zagrożeniami poradzi sobie lepiej niż cywil, a przynajmniej bolszewickim dywersantom nie pozwoli rozebrać się do gaci.

Czy KOP był panaceum?

Na Polesiu został zorganizowany Poleski Odcinek Bezpieczeństwa, którego twórcą i dowódcą był dowódca 30. Dywizji Piechoty płk Tessaro. Obejmował on swym zasięgiem trzy pododcinki: Łuniniec, Stolin i Pińsk. Do ochrony pociągów pasażerskich skierowano wydzielone oddziały żołnierzy. Do każdego pociągu dołączono wagon pancerny z plutonem żołnierzy. Ponadto przed przejazdem pociągu specjalne oddziały policji patrolowały tory. Wydzielone oddziały wojskowe były gotowe do natychmiastowego ruszenia na pomoc zaatakowanym placówkom, a także do podjęcia akcji pościgowej. Swoją działalność na terenie Polesia zaktywizowały też polskie służby specjalne zarówno cywilne, jak i wojskowe, starając się penetrować środowiska najbardziej narażone na komunistyczną infiltrację.

Policję graniczną zaczęto też zastępować oddziałami Korpusu Obrony Pogranicza. Ostatecznie przejęły one ochronę granicy państwowej na obszarze województwa poleskiego 1 kwietnia 1925 r. Ich tworzenie odbywało się szybko, ale stopniowo. Operacja utworzenia KOP-u wiązała się z koniecznością stworzenia całej infrastruktury, co wiązało się ogromnymi kosztami. Jak podaje Wojciech Śleszyński: „Koszt ochrony 1 km granicy przez KOP wynosił 36 tys. zł, podczas gdy w przypadku policji granicznej zamykał się w kwocie 12 900 zł (…). Na przełomie lat 1924 i 1925 w województwie poleskim było w budowie 29 strażnic i 20 innych budynków (koszary szwadronowe, stajnie, kompleksy batalionowe)”. Budowa infrastruktury była oczywiście tylko częścią prac związanych z tworzeniem KOP-u. Swoją pełną siłę formacja uzyskała dopiero po jakimś czasie, gdy zaczęli do niej trafiać starannie wyselekcjonowani żołnierze po odsłużeniu 6 miesięcy służby zasadniczej, charakteryzujący się określoną postawą moralną i patriotyczną i zgadzający się ochotniczo pełnić służbę na Kresach przez trzy lata, co wiązało się z określonymi wyrzeczeniami, a także zagrożeniami.

Gdy granica została uszczelniona, na Polesiu zaczęły się obławy związane z ruchem komunistycznym. Władze polskie, zwłaszcza cywilne, ostrzegały, że bolszewicy planują w 1925 r. wybuch powstania, które miałoby ogarnąć całe Polesie. W wyniku zdecydowanych działań polskich władz niebezpieczeństwo komunistycznej rebelii zostało zażegnane. KOP dobrze wykonał swoje zadanie. Napływ do Polski niepożądanych elementów został znacznie ograniczony. W 1926 r. odnotowano na terenie województwa poleskiego tylko 21 różnych incydentów związanych z działalnością band. Trzykrotnie mniej niż w 1925 r. i pięciokrotnie mniej niż w 1924 r.

Zdaniem Wojciecha Śleszyńskiego główną rolę w zaprzestanie akcji dywersyjnej ze strony bolszewickiej odegrał Józef Stalin, który postanowił zmienić taktykę rozprzestrzenienia komunizmu. Zdaniem Śleszyńskiego, „eksport komunizmu do państw zachodnich został odłożony do czasu pełnego umocnienia się idei proletariatu w samym Związku Sowieckim”.

Najnowsze