Projekt budżetu Kancelarii Sejmu na rok 2025 zapowiada się jako najbardziej kosztowny w historii. Według informacji uzyskanych przez „Rzeczpospolitą”, planowane wydatki mają sięgnąć astronomicznej kwoty 849,6 milionów złotych, co w przeliczeniu daje prawie 1,85 miliona złotych na każdego z 460 posłów.
Wzrost wydatków w stosunku do bieżącego roku jest znaczący – o 84,3 miliony złotych, czyli aż o 11 procent. To kontynuacja trendu wzrostowego, który obserwujemy od kilku lat. Dla porównania, przed rządami Prawa i Sprawiedliwości budżet Kancelarii Sejmu nie przekraczał 500 milionów złotych.
Część wzrostu wydatków jest podyktowana czynnikami zewnętrznymi, takimi jak planowana 4,1-procentowa podwyżka płac w sektorze budżetowym, która ma na celu „urealnienie wynagrodzeń w kontekście inflacji”.
Zwiększone środki mają też trafić na prowadzenie biur klubów i kół parlamentarnych oraz na ryczałty dla biur terenowych, co ma umożliwić podniesienie pensji pracowników.
Są też wydatki na zachcianki kierownictwa Kancelarii Sejmu. Ci uznali, że przydałby się remont budynków sejmowych, zakup nowego sprzętu dla Straży Marszałkowskiej, budowa specjalnego budynku do kontroli biochemicznej przesyłek oraz oczywiście zakup nowych samochodów.
Pozostaje pytanie, czy tak wysokie nakłady na funkcjonowanie Sejmu są rzeczywiście niezbędne?