Po zamachu na Donalda Trumpa pojawia się coraz więcej wątpliwości co do ochrony kandydata na prezydenta USA. Wygląda na to, że agenci Secret Service popełnili wszystkie możliwe błędy. Przypadek?
Były prezydent USA Donald Trump został w sobotę postrzelony w ucho podczas wiecu wyborczego w Butler w stanie Pensylwania. Zginęły dwie osoby, w tym zamachowiec, a dwie kolejne zostały poważnie ranne. Stan kandydata Republikanów jest dobry.
Seria zdjęć zrobiona przez fotografa New York Timesa, Douga Millsa, pokazuje kulę lecącą tuż za głową Trumpa. Dosłownie milimetry zadecydowały o życiu kandydata na prezydenta USA.
A remarkable series of photos taken by @dougmillsnyt and posted on NYT, where you can see a bullet fly past Trump's head, Trump touching his right ear, and then removing his hand with blood on it: https://t.co/BlVYoEASHN pic.twitter.com/MyptVvjHaX
— Meridith McGraw (@meridithmcgraw) July 14, 2024
Photo by New York Times photographer Doug Mills shows bullet flying just behind Trump's head. pic.twitter.com/0ncIBC0i1v
— The Spectator Index (@spectatorindex) July 14, 2024
Zidentyfikowana zamachowca – wg oficjalnych informacji FBI był to 20-letni Thomas Matthew Crooks.
Najwięcej wątpliwości budzi postawa ochrony Donalda Trumpa. Dlaczego zamachowiec zdołał oddać kilka strzałów, zanim został zlikwidowany? Dlaczego zignorowano sygnały od ludzi, którzy zgłaszali podjerzanego osobnika na pobliskim dachu? Pisaliśmy o tym TUTAJ.
Okazuje się, że zamachowiec znajdował się wręcz w oczywistym i najlepszym miejscu do oddania strzłów. Wszedł na dach najbliższego budynku, naprzeciwko sceny z Donaldem Trumpem i wręcz tuż przed lufy karabinów snajperskich agentów Secret Service. Wydaje się to niewiarygodne, że ochrona dopuściła do takiego biegu wydarzeń. Błąd? Przypadek?