Pekin wydaje się stosować politykę „kija i marchewki”. Od miesięcy trwało straszenie obywateli Tajwanu serią wojskowych manewrów wokół wyspy i naruszaniem przestrzeni powietrznej przez samoloty komunistycznej armii. Teraz Chiny zapraszają Tajwańczyków do odwiedzin kontynentu, „bez najmniejszej obawy”.
To jednak dość dwuznaczne „zaproszenie”. Chodzi o to, że władze Tajwanu podniosły stopień ostrzeżenia dla swoich obywateli przed podróżami do ChRL. Ostrzeżenie wprowadzono jednak po groźbach ze strony… Pekinu.
Pekin niedawno ustalił nowe „wytyczne” dla sądownictwa. Sądy mają zaostrzyć kary w przypadkach „zagorzałych” zwolenników niepodległości Tajwanu. W wytycznych jest mowa nawet o „karze śmierci”. W odpowiedzi rząd wyspy wezwał Tajwańczyków, aby unikali wszelkich „niepotrzebnych podróży” do Chin kontynentalnych i Hongkongu.
Alert dotyczący podróży do ChRL podniesiono do „poziomu pomarańczowego”, przedostatniego stopnia do poziomu najwyższego. Decyzja została natychmiast skrytykowana przez Pekin. Nowe chińskie dyrektywy „skierowane są jedynie do bardzo małej liczby zwolenników «niepodległości Tajwanu» i zawierają złośliwe działania i uwagi” – zareagował w piątkowy wieczór Zhu Fenglian, rzecznik Biura do Spraw Tajwańskich – organu chińskiego rządu.
„Zdecydowana większość tajwańskich rodaków, którzy uczestniczą w wymianach i współpracy przez Cieśninę, nie musi odczuwać najmniejszego strachu, kiedy przybywają do Chin kontynentalnych lub je opuszczają” – zapewniła. Mogą przyjechać z entuzjazmem i wyjechać w pełni zadowoleni z pobytu.”
Stosunki dwustronne są fatalne od 2016 r. i objęcia funkcji prezydenta wyspy przez Tsai Ing-wen, a następnie jej następczynię Lai Ching-te (obydwie z Postępowej Partii Demokratycznej – DPP). Ich partia opowiada się za niepodległością Tajwanu i oddzieleniem od Chin kontynentalnych.
Źródło: AFP/ Le Figaro