W Izraelu znacząco wzrósł popyt na generatory prądu po tym, gdy operator energetyczny NOGA ostrzegł, że kraj nie jest przygotowany na skutki ewentualnej wojny z libańskim ugrupowaniem terrorystycznym Hezbollah – powiadomiła w niedzielę izraelska telewizja Channel 12.
Sprzedawcy generatorów odnotowali pięciokrotny wzrost zainteresowania swoimi towarami po wypowiedzi Szaula Goldsteina, dyrektora firmy zajmującej się dostawą energii elektrycznej, który przestrzegł przed skutkami ewentualnej wojny z Hezbollahem.
„Po 72 godzinach bez prądu życie tutaj będzie niemożliwe. Nie jesteśmy przygotowani na prawdziwą wojnę” – przyznał Goldstein. Dodał, że Hezbollah może z łatwością zniszczyć izraelską sieć energetyczną. Ministerstwo energii Izraela odpowiedziało, że jest gotowe na wszelkie scenariusze.
Większość generatorów sprzedaje się w Hajfie i miastach na północy kraju w pobliżu granicy z Libanem, a także w Tel Awiwie, Riszon le-Cijjon i Aszdodzie.
W ostatnim czasie wzrosła liczba starć pomiędzy Izraelem a wspieranym przez Iran Hezbollahem, co nasiliło obawy dotyczące możliwego wybuchu nowego pełnowymiarowego konfliktu na Bliskim Wschodzie. Przed takim ryzykiem ostrzegł też w piątek sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres.
Specjalna koordynatorka ONZ ds. Libanu, Jeanine Hennis-Plasschaert oraz dowódca sił pokojowych ONZ rozmieszczonych wzdłuż południowej granicy tego kraju, generał Aroldo Lazaro, ocenili we wspólnym oświadczeniu, że „niebezpieczeństwo błędnej kalkulacji, prowadzącej do nagłego konfliktu na szerszą skalę, jest bardzo realne”.