Prawdziwe pieniądze robi się na drogich, słomianych inwestycjach – mawiano w kultowym „Misiu” i Warszawa Rafała Trzaskowskiego najwyraźniej wzięła sobie te słowa do serca. Jajo, które postawiono za „jedyne” ćwierć miliona złotych, już musi przejść mały lifting.
W maju ub.r. na placu 5 Rogów w Warszawie uroczyście (bo jakżeby inaczej!) odsłonięto dwumetrowe jajo. To instalacja, którą zaprojektowała Joanna Rajkowska.
Koszt „dzieła” – ćwierć miliona złotych. Błękitne w czarno-purpurowe plamki olbrzymie jajo wykonano z gipsu akrylowego.
Z wnętrza rzeźby o oficjalnej nazwie instalacja multimedialna „Pisklę. Drozd śpiewak” wydobywają się odgłosy pisklaka nagrane specjalnie na potrzeby tej instalacji. A „przytulając się” do jaja, można nie tylko usłyszeć dźwięki, ale nawet poczuć drgania.
Do tego tematu podeszliśmy z jajem! Instalacja „Pisklę. Drozd śpiewak” Joanny Rajkowskiej od dziś zdobi tzw. plac Pięciu Rogów i wydaje dźwięki wykluwającego się ptaka. https://t.co/jmOBvlNoLG #NoweCentrumWarszawy @AldonaMachnow1 @EDGrupinska @ZDM_Warszawa pic.twitter.com/bg2DCS5H0t
— Warszawa (@warszawa) May 12, 2023
Na takie coś Warszawa przeznaczyła ponad ćwierć miliona złotych. Konstrukcję wykonano za 207 tys. zł, a dodatkowo nagłośnienie kosztowało 53,5 tys. zł.
Jajo postało w Warszawie rok i już musi przejść mały lifting. Jak się okazuje, kolor nie zmienił się zgodnie z wizją artystki, więc trzeba je przemalować.
– Twórczyni instalacji artystycznej zadecydowała i podjęła się lekkiego retuszu koloru skorupki jaja. Według niej kolor powinien być nieco jaśniejszy – argumentuje „potrzebę” wydawania kolejnych pieniędzy dyrektor Zarządu Dróg Miejskich Łukasz Puchalski.
Wyjaśnił, że pierwotnie nałożony kolor miał wypłowieć na słońcu i uzyskać oczekiwany przez artystkę efekt. Natomiast położenie na nim zabezpieczającej warstwy antygrafitti spowodowało, że kolor nie zbladł i konieczna jest jego zmiana, by instalacja spełniała założenia artystyczne.
Ile tym razem wydano na jajo? Tego już nie podano do publicznej wiadomości. Koszty jednak nie były małe, bo żeby w ogóle malowanie zacząć, trzeba było rzeźbę odgrodzić barierkami, postawić namiot – i tak dalej. Każdy z podwykonawców swoje musiał zainkasować.