Rząd Zambii wprowadził od poniedziałku 8-godzinne przerwy w dostawie prądu, uzasadniając to niskim poziomem rzek zasilających krajowe elektrownie. Obecny przepływ wody w rzece Zambezi, zasilającej elektrownię na sztucznym jeziorze Kariba jest ponad trzykrotnie niższy niż rok wcześniej i wciąż spada.
Zasobami Zambezi i wytwarzaną przez elektrownię Kariba energią dzielą się Zambia i Zimbabwe. W tym drugim kraju już w październiku 2023 roku pojawiły się 20-godzinne przerwy w dostawie prądu.
Przy pełnej pracy sześciu zainstalowanych turbin zapora Kariba powinna wytwarzać około 30 proc. całkowitej mocy produkowanej w Zambii, czyli około 3 400 MW i około 50 proc. mocy Zimbabwe.
Jednak tama nie dostarcza przewidywanej energii i oba kraje będą musiały polegać na jej imporcie. Ale przez suszę, całe południe kontynentu odczuwa brak wody i prądu.
Niebezpiecznie niski jest poziom wody w tamach Namibii. Według Andriesa Koka, rzecznika krajowego przedsiębiorstwa wodociągowego, główny zbiornik zaopatrujący stolicę kraju, Windhoek, jest zapełniony jedynie w 11 procentach, a inna dostarczająca stolicy wodę tama Omatako jest pusta.Z niedoborami energii boryka się Botswana, która odnotowuje od dwóch miesięcy najwyższe temperatury od czterdziestu lat.
Największa gospodarka Afryki, RPA, również doświadcza kryzysu energetycznego, który skutkuje częstymi przerwami dostaw prądu. Rząd w Pretorii w obliczu kryzysu i dopingowany zbliżającymi się wyborami powszechnymi zdecydował się na inwestycje w energię jądrową i fotowoltaikę.
Jedynym krajem regionu, który ma nadwyżki energii i może ją eksportować do sąsiadów jest Mozambik. Wynika to z niskiego wskaźnika elektryfikacji – tylko 40 proc. ludności Mozambiku ma dostęp do energii elektrycznej.