We wtorek, w dniu protestu rolników w Warszawie, gościem Bogdana Rymanowskiego w Radiu ZET była Renata Beger. Rolnik i polityk w swoim stylu wyjaśniła, dlaczego Polacy wcale nie zyskują na byciu w Unii Europejskiej.
– Czy dopłaty dla rolników powinny być większe? – pytał Rymanowski. – W ogóle ich nie powinno być – odparła Beger. – Nie powinno być dopłat? – dziwił się dziennikarz. – W ogóle – potwierdziła była poseł. – Dlaczego? – pytał prowadzący. – Dlatego że my nie chcemy żadnej jałmużny. My chcemy normalnej, opłacalnej produkcji – wyjaśniła.
Pytana, czy wtorkowy protest rolników w Warszawie, to będzie „paraliż Warszawy, (…) ostra demonstracja, czy na razie będzie bardzo łagodnie”, odparła, że „to jest szerszy temat”.
– Widzimy, co się dzieje za granicą, widzimy jak rolnicy we Francji, w Niemczech, w Belgii i pozostałych krajach – bo to jest chyba już 15 krajów, gdzie rolnicy protestują – odbywa się bardzo ostro. Tam lecą gnojowice i opony, i słoma wyrzucana, podpalana itd. Ale z czego to wynika? Nie że to są łobuzy, broń Boże. To są ludzie ciężkiej pracy, którzy rozumieją, co nam niesie Unia Europejska, co nam niosą ci ludzie, którzy tam zarządzają, a co czwarty jest przestępcą – wskazała.
– Ale co nam niesie Unia Europejska? Czy Unia Europejska nie przyniosła zwiększenia poziomu życia polskich rolników? – pytał Rymanowski.
– Panie redaktorze, niech se wsadzą gdzieś to ich zwiększenie poziomu. My potrafimy sobie sami ogródki wysprzątać, a to że dali te ciągniki, o których tak wszyscy mówią, to każdy jeden ciągnik, prawie każdy jeden, jest zadłużony, jest w leasingu wzięty i to są pieniądze, które otrzymują rolnicy z kolei – skwitowała Beger.
– Też ludzie mówią, że rolnicy mają tyle pieniędzy, ciągle chcą jeszcze pieniędzy. My nie chcemy pieniędzy, my chcemy opłacalnych produkcji. Nam nikt niczego nie musi dawać. My sobie tymi łapami wypracujemy – dodała.
– Jak panią słucham, to czuję że pani jest wściekła – ocenił Rymanowski. – Bo jestem – przyznała Beger. – Ale na co pani jest wściekła? Na Unię Europejską czy na polski rząd? – pytał.
– I jedno, i drugie. Kończąc tamten wątek, te ciągniki, które zostały zakupione, to są nie polskie ciągniki, tylko zakupione zagraniczne ciągniki i te pieniądze, które niby Unia nam tak daje, to wróciły z powrotem do nich. A więc one nie zostały w gospodarce polskiej. My tylko mamy produkcję niektórych maszyn do tych ciągników, ale nie same ciągniki. Nasz Ursus padł – powiedziała.
Rymanowski przypomniał, że protest rolników to także wyraz sprzeciwu nie tylko wobec unijnego Zielonego Ładu, lecz także zalewu rynku ukraińskim zbożem. – Co pani zdaniem powinien dzisiaj zrobić rząd Donalda Tuska w tej sprawie? Wprowadzić embargo? – pytał.
– Ja myślę, że embargo powinno być rozszerzone, (…) żeby rozładować tę atmosferę. Oczywiście, oni biorą pieniądze, niech oni nad tym myślą – mówię o rządzie. Rząd, ministerstwo rolnictwa, jest pan minister, są wiceministrowie, jest pan premier – niech wymyślą coś konkretnego, oni są tymi osobami, które mają prawo rozmawiać z Ukraińcami, które wiedzą o czym rozmawiają Ukraińcy. My się (…) dowiadujemy z mediów – wskazała Beger.
Rymanowski podkreśli, że jeśli Polska wprowadzi embargo na ukraińskie produkty, to Ukraina odpowie tym samym w stosunku do nas. – Tak. To w takim układzie, zanim wprowadzili, jak zobaczyli, co się dzieje, to trzeba było szybko nawet szukać rynku zbytu na nasze produkty, szczególnie na mleczarstwo, bo mamy bardzo dużo mleczarstwa, eksportujemy właśnie do Ukrainy – wyjaśniła Beger.
– A więc jest możliwość rozwiązania tego, tylko trzeba się wziąć za robotę a nie rozmawiać, rozmawiać, rolników wołać na jedne rozmowy, drugie rozmowy, trzecie rozmowy – skwitowała.
Rymanowski zapytał, „czy to jest coś złego”, że minister Siekierski rozmawia z rolnikami na protestach. – Panie redaktorze, ja widziałam rozmowę, która była przekazywana w telewizji, jak pan minister Siekierski rozmawiał z rolnikami w ministerstwie. To woła o pomstę do nieba – wskazała.
– Ja bym nie wytrzymała tego. Rolnicy wychodzą, mówią o konkretach, mówią jak to wygląda od ich strony w gospodarstwie, a minister: dobra, już koniec, już czas, każdy po minutę, każdy po trzy minuty. Nie tak się rozmawia. Trzeba przedstawić temat, opracować cały ten temat i znaleźć wyjście, żeby rozwiązać te problemy – dodała.
W dalszej części programu Beger mówiła o nakładanych na rolników przez UE restrykcjach. – To są gospodarstwa z dziada, pradziada, pokoleniowe. Nawet komuna ich nie zniszczyła, a Unia Europejska, która miała być taka dobra, taka wspaniała… Dlatego śp. Andrzej Lepper mówił: Tak do Unii, ale nie na tych zasadach, co nas wprowadzono – przypomniała. – A kto nas wprowadził? Proszę sobie przypomnieć – 2004 rok, kto rządził? SLD i PSL – dodała.
– Ale czy to źle? Polska nie zyskała na wejściu do Unii? – pytał Rymanowski. – Nie, absolutnie nie. Panie redaktorze, bardzo dobre pytanie, bardzo dobre – odparła.
– Znam wszystkie ostatnie sondaże opinii publicznej, większość Polaków jest zadowolona z tego, że jest w Unii Europejskiej – wtrącił Rymanowski. – Ale Szanowni Państwo, ja też jestem zadowolona, tylko nie takim kosztem. Koszt polega na tym, że zanim weszliśmy do Unii, musieliśmy pewne sprawy podpisać, zlikwidować naszą gospodarkę – powiedziała.
– Ja nie będę daleko chodziła i nie będę daleko wskazywała, wystarczy, że spojrzę na swoje podwórko. Miałam jeden zakład masarski, przetwórczy, miałam drugi zakład, postawiony jeden i drugi od podstaw. Pierwszy był ze wspólnikiem, zostawiliśmy z mężem wspólnikowi ten zakład, poszliśmy na swoje, wybudowaliśmy drugi zakład. I co się okazało? Zakład postawiony od nowa, zachowane wszystkie drogi, tak jak powinny być według sanitarnych przepisów (…) i ten zakład, w momencie, kiedy się staraliśmy o wejście do Unii – takie zakłady jak mój – zostały polikwidowane – wskazała.
Pytana, czy dzisiaj – gdyby miała taką możliwość – podjęłaby decyzję o wyjściu Polski z Unii Europejskiej, Beger bez wahania odparła: „Tak”. – Ja osobiście tak – dodała.