Ponad 1500 osób zginęło w wyniku powodzi i osunięć ziemi w Indonezji, Sri Lance i Tajlandii. Najnowszy bilans ofiar w Indonezji wzrósł w środę do 804, a na Sri Lance do 474 – podały lokalne władze. Setki osób pozostają zaginione. Katastrofę, która objęła też Malezję, wywołały ulewne deszcze i dwa cyklony.
Indonezja jest krajem najbardziej poszkodowanym w wyniku kataklizmu. Na wyspie Sumatra za zaginione uznaje się obecnie 650 osób. Poprzednie meldunki mówiły o 753 ofiarach śmiertelnych w tym kraju.
Mimo ogromu zniszczeń i apeli polityków oraz organizacji humanitarnych, w tym Amnesty International, rząd w Dżakarcie nie ogłosił stanu klęski żywiołowej. Utrzymuje, że zarządzanie kryzysem leży w gestii władz prowincji i dysponują one wystarczającymi zasobami.
Jednak według analityków władze obawiają się odstraszenia inwestorów oraz postrzegania rządu jako niezdolnego do zarządzania sytuacją kryzysową. Zapewnienia władz kontrastują z relacjami z terenu, gdzie rośnie frustracja z powodu powolnego tempa pomocy — zwraca uwagę agencja AFP. Zniszczone drogi i mosty sprawiają, że wiele rejonów Sumatry pozostaje odciętych od świata, a organizacje humanitarne mówią o bezprecedensowym wyzwaniu logistycznym.
Zupełnie inaczej postąpił rząd Sri Lanki, gdzie poprzednio informowano o 410 zgonach. Wciąż 356 osób jest uznawanych za zaginione. To największa katastrofa naturalna na wyspie od tsunami w 2004 roku, a szacowany koszt odbudowy wynosi 7 mld dolarów. Władze w Kolombo ogłosiły stan wyjątkowy, zaapelowały o pomoc międzynarodową i zadeklarowały wsparcie finansowe dla poszkodowanych rodzin.
Katastrofalne powodzie dotknęły również południową Tajlandię, gdzie zginęło co najmniej 267 osób, oraz północną Malezję, w której odnotowano dwie ofiary śmiertelne.
PAP