Może to zabrzmi niewiarygodnie, ale bolszewicy, sięgając w Rosji po władzę, nie mieli własnej policji politycznej. Wydarzenia rewolucyjne biegły tak szybko, że bolszewicy, a raczej ich kierownictwo z Leninem, tę sprawę zaniedbali. Owszem, szeregowi członkowie partii po wzięciu władzy przychodzili do Smolnego w Piotrogrodzie, gdzie urzędował Włodzimierz Lenin, nie tyle z propozycją, ale z wiadomością, że utworzyli właśnie Komitet Ochrony Rewolucji, ale Włodzimierz Iljicz uważał, że te inicjatywy były podyktowane chęcią wykorzystania tego tworu do załatwiania własnych porachunków, a nie służenia rewolucji.
Owszem, Lenin początkowo chciał wykorzystać dla tworzenia służby bezpieczeństwa nowego państwa Wojenno-Rewolucyjny Komitet, funkcjonujący przy Radzie Piotrogrodzkiej. Rozpatrywał możliwość postawienia na jego czele starego towarzysza broni Nikołaja Podwojskiego. Ostatecznie jednak Lenin uznał, że tworzenie służby bezpieczeństwa nowego państwa należy powierzyć Feliksowi Edmundowiczowi Dzierżyńskiemu.
1 grudnia 1917 r. Feliks Dzierżyński usłyszał od Lenina, że ma się zająć stworzeniem nowej bolszewickiej służby bezpieczeństwa. Miał w tej sprawie współpracować z Jakowem Michajłowiczem Swierdłowem, czyli jednym z najbliższych współpracowników Lenina, który pod nieobecność lub w razie niedyspozycji przewodniczył partii. To on był również twórcą całego radzieckiego aparatu państwowego. Kilka dni później Dzierżyński przedstawił mu koncepcję funkcjonowania nowej służby. Najprawdopodobniej to Swierdłow, po wysłuchaniu propozycji, zaproponował, by w jej nazwie było słowo „komisja”. Tak sugeruje historyk służb bolszewickich Igor Simbircew.
Swierdłow uważał, że w odróżnieniu od carskiej epoki bolszewicy nie powinni mieć żadnych „tajnych policji”, „specjalnych kancelarii” czy też „Ochrany”. Termin „komisja” należał zaś do leksyki Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Dzierżyński zgodził się, że nowa służba nie powinna wchodzić w prochy i popioły carskiej policji politycznej. Zaproponował też, by w gestii nowej „komisji” leżało zwalczanie wszelkich działań kontrrewolucyjnych, wykrywanie przeciwników władzy radzieckiej oraz przeciwdziałanie sabotażystom. Dzierżyński wskazał, by do nowej służby zostali oddelegowani tacy towarzysze, jak: Mienżyński, Peterss, Jewsiejew, Ksenofontow i Trifonow.
7 grudnia 1917 r. według starego stylu i 20 grudnia, zgodnie z wprowadzonym przez bolszewików kalendarzem gregoriańskim, Rada Komisarzy Ludowych podjęła decyzję o powołaniu Wszechrosyjskiej Nadzwyczajnej Komisji (ros. WCzK). W odróżnieniu od wszelkich służb carskiego imperium, nowa służba nie weszła do struktur Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych i – pomimo że to nie zostało jeszcze wówczas zadekretowane – demonstrowała swoją pełną niezależność. Ba, Dzierżyński na każdym kroku zachowywał się tak, jakby jego służba stałą ponad resortem spraw wewnętrznych. Wkrótce zresztą okazało się, że dominuje nawet nad Ludowym Komisariatem Prawa i to ona wyznacza standardy „bolszewickiej sprawiedliwości”, od której nie ma odwołania.
Lenin brał stronę Dzierżyńskiego
Wszelkie starania Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych i Ludowego Komisariatu Prawa, by wziąć pod kontrolę „Czerezwyczajkę” Dzierżyńskiego, źle się skończyły dla ich autorów. W czasie dyskusji czy też kłótni w ramach posiedzeń Rady Komisarzy Ludowych, Lenin, jak pisze Simbircew, zawsze stawał po stronie Dzierżyńskiego. Rola szefa „Czerezwyczajki” – jak potocznie zaczęto w Rosji nazywać służbę Dzierżyńskiego, któremu w kręgach bolszewików nadano ksywę „Żelaznego Feliksa” – nieustannie rosła.
Początkowo sztab „Nadzwyczajnej Komisji” został umieszczony w Piotrogrodzie na ulicy Grochowej, w byłej siedzibie burmistrza miasta. W marcu 1918 r. została ona przeniesiona do Moskwy, którą bolszewicy wyznaczyli na nową stolicę kraju. Przy Grochowej pozostała natomiast siedziba piotrogrodzkiej „Komisji”. Jej nazwę zmieniono jednak na „Komisarską”, by służba przy niej rezydująca nie stała się obiektem dowcipów. W Moskwie Dzierżyński zajął dla potrzeb „Komisji” siedzibę budynku Towarzystwa Asekuracyjnego „Kotwica” oraz londyńskiej firmy ubezpieczeniowej „Lloyds” przy Wielkiej Łubiance 11. Dzierżyński na „Łubiance”, jak zaczęto określać nową siedzibę, nadał „Komisji” organizacyjne ramy, tworząc jej wewnętrzną strukturę. Powołał wydział do walki z kontrrewolucją, walki ze szpiegostwem, walki z bandytyzmem, walki z sabotażem i spekulacją, ochrony granic bolszewickiej Rosji oraz wydział śledczy.
Najważniejsze znaczenie Dzierżyński nadał Specjalnemu Oddziałowi, zajmującemu się bezpośrednio tępieniem politycznej opozycji wobec władzy radzieckiej i organizowaniem „czerwonego terroru”. Głównym narzędziem walki tego Specjalnego Oddziału, który de facto był oddziałem specjalnego znaczenia, stały się penetracja i prowokacja. Wśród wyróżniających się funkcjonariuszy Igor Simbircew wymienia Michaiła Kedrowa z dużym stażem „podziemnej roboty”. Po jakimś czasie zastąpił go Januszewski, a potem Mienżyński. Dzierżyński stale domagał się rozszerzenia pełnomocnictw dla swojej służby, dowodząc, że jeżeli ich nie dostanie, to nie będzie mógł obronić rewolucji. Bolszewickie kierownictwo podzieliło jego opinię. 23 lutego 1918 r. „Nadzwyczajna Komisja” zamieściła następujące ogłoszenie:
„»Wszechrosyjska Nadzwyczajna Komisja« do walki z kontrrewolucją, sabotażem i spekulacją przy Radzie Komisarzy Ludowych informuje wszystkich obywateli, że do tej pory »Komisja” była wielkoduszna w walce z wrogami ludu, ale w obecnym momencie, kiedy hydra kontrrewolucji narasta z każdym dniem, zachwycając się napadem niemieckich kontrrewolucjonistów, kiedy światowa burżuazja próbuje zadusić awangardę rewolucji – rosyjski proletariat, »Wszechrosyjska Nadzwyczajna Komisja« (…) nie widzi innych metod walki z kontrrewolucjonistami, szpiegami, spekulantami, chuliganami i innymi pasożytami, jak bezpośrednią likwidację na miejscu przestępstwa. Dlatego też ogłaszamy, że wszyscy agenci i szpiedzy, kontrrewolucyjni agitatorzy, spekulanci, organizatorzy powstań i angażujący się w powstania dla obalenia władzy radzieckiej, wszyscy uciekający za Don, by wstąpić do kontrrewolucyjnych wojsk, korniłowskich band i polskich kontrrewolucyjnych legionów, handlarzy skupujących broń dla wysłania na finlandzki front dla Białej Gwardii (…) i wojsk Dowbora-Muśnickiego, będą niezwłocznie rozstrzelani przez oddziały »Komisji« na miejscu przestępstwa”.
Na miejscu przestępstwa
Pierwszego rozstrzelania pod egidą „Komisji” dokonano już 26 lutego 1918 r. – zginęło kilka osób. W następnych sankcjonowanych przez „Komisję” egzekucjach zamordowano po 20 i więcej osób. Rozstrzeliwano głównie w Piotrogrodzie i w Moskwie. Ofiarami rozstrzeliwań nie byli tylko klasowi wrogowie bolszewizmu, członkowie opozycyjnych partii, bojówek itp., ale tzw. przestępczo-spekulacyjny element. Machina terroru dopiero jednak startowała i kadrowo była jeszcze słaba. W kwietniu 1918 r. jej aparat kierowniczy składał się ze 120 ludzi. Miał on do swojej dyspozycji oddział operacyjny, liczący 700 bagnetów, 50 szabel, 80 kolarzy, 60 karabinów maszynowych, 40 armat i moździerzy oraz 3 samochody pancerne.
22 marca 1918 r. zostało opublikowane postanowienie „Wszechrosyjskiej Nadzwyczajnej Komisji o utworzeniu lokalnych Komisji do walki z kontrrewolucją i spekulacją”. Zgodnie z nim przystąpiono do planowej budowy systemu terenowych oddziałów „Komisji Nadzwyczajnej” w całej Rosji, a raczej na tym obszarze, który kontrolowali bolszewicy. Operacja ta nie przebiegała jednak po myśli Dzierżyńskiego. Do pracy do terenowych oddziałów „Komisji” chętni bynajmniej się nie garnęli. 29 kwietnia 1918 r. Dzierżyński zwrócił się do Prezydium Wszechrosyjskiego Centralnego Komitetu Wykonawczego, czyli rządu radzieckiego, z prośbą o uzupełnienie jego służby „ideowo sprawdzonymi towarzyszami”. Motywował to faktem, że przed Komisją stoi „perspektywa kolosalnego zwiększenia ilości pracy zarówno pod względem ilościowym, jak i jakościowym”. Wkrótce oddziały Komisji zostały uruchomione w 40 guberniach i 365 powiatach.
Ta sieć terroru była potrzebna Leninowi już od wiosny 1918 r. do „wyplenienia” z Rosji anarchizmu – zarówno ideowego, jak i bytowego – oraz wprowadzenia w życie dyktatury proletariatu. „Nadzwyczajna Komisja” poprzez swoje działania miała nie dopuścić do odrodzenia burżuazji, która według Lenina chciała wrócić w postaci drobnej własności. Anarchię tę trzeba było zdaniem wodza proletariatu wytępić. Dlatego też już 22 marca 1918 r. Wszechrosyjski Centralny Komitet Wykonawczy potwierdził, że Komisja ma prawo do dokonywania aresztowań, przeszukań i konfiskaty majątku u wszystkich podejrzanych.
Od 11 do 14 czerwca 1918 r. w Moskwie odbyła się I Wszechrosyjska Konferencja Nadzwyczajnych Komisji. Wzięło w niej udział 66 delegatów, reprezentujących 434 lokalne Komisje w różnych regionach kraju i kierownictwa Wszechrosyjskiej Nadzwyczajnej Komisji. Na konferencji tej przyjęto założenie, że Nadzwyczajne Komisje mają być ściśle scentralizowaną strukturą, działającą przy wszystkich radach obwodowych, gubernialnych i powiatowych. Prawo kontrolowania działalności terenowych Komisji Nadzwyczajnych posiadała tylko centralna Wszechrosyjska Nadzwyczajna Komisja. Terenowe Komisje Nadzwyczajne otrzymały też inne prerogatywy, m.in. prawo występowania do miejscowej Rady Deputowanych o wprowadzenie na podległym jej terenie stanu wojennego. Terenowe Komisje nie miały jednak możliwości stosowania kary śmierci, poza przypadkami ujęcia sprawcy na miejscu przestępstwa.
Nie znaczy to oczywiście, że wyroków śmierci funkcjonariusze Komisji Nadzwyczajnych nie wykonywali. Rosyjski badacz Ilja Ratkowski twierdzi, że tak, ale egzekucje te odbywały się z inicjatywy terenowych Rad Deputowanych. Wielu przedstawicieli kierownictwa bolszewików uważało, że terenowe Rady powinny dopingować działające na ich terenie oddziały Komisji Nadzwyczajnej do nasilania skali represji wobec przeciwników politycznych. Wielokrotnie wypowiadał się za tym Lew Dawidowicz Trocki.
Biały terror też pochłonął wiele ofiar
Na rękę żądnym krwi bolszewikom przyszli „biali”, którzy rozwijając z poparciem aliantów zachodnich ofensywę, mającą zadusić bolszewizm w kołysce, postawili na masowy terror. Po zajęciu jakiejś miejscowości zaczynali swoją władzę od rozstrzelania szerokiej reprezentacji tych, których podejrzewali o sprzyjanie bolszewikom lub probolszewickie sympatie. Jeżeli zaś w ich ręce wpadł prawdziwy bolszewik, to mógł tylko prosić Boga, żeby go szybko powieszono na najbliższym drzewie. Jeżeli tego nie zrobiono, to mógł umierać bardzo długo… Po zajęciu Samary tylko w ciągu pierwszego tygodnia swych rządów „biali” rozstrzelali 1680 ludzi. Zanim do miasta ponownie wkroczyli bolszewicy, liczba ta rzecz jasna okazała się wielokrotnie wyższa. Bolszewicy rozstrzelali w mieście z kolei wszystkich, którzy sprzyjali „białym”. Spirala terroru rosła i sama się zapędzała.
Bolszewicy spirali tej nadali normę prawną 5 września 1918 r. Rada Komisarzy Ludowych wydała uchwałę „O czerwonym terrorze”. Umożliwiła ona m.in. dokonywanie prewencyjnego aresztowania potencjalnych przeciwników. Przeprowadzono m.in. rejestrację wszystkich oficerów carskiej armii. W Piotrogrodzie zarejestrowano 17 tys. byłych carskich oficerów, niesłużących w Armii Czerwonej, w wieku do 60 lat. Zdecydowana większość z nich została aresztowana. Część rozstrzelano, a 407 wpisano na listę zakładników. Mieli oni zostać rozstrzelani, gdyby w mieście doszło do antybolszewickich działań. Podobne akcje przeprowadzono we wszystkich większych ośrodkach. Po ofiarach przyszła kolej na przedstawicieli burżuazji, których zarejestrowano i zaczęto traktować jako jeńców wojennych. Następnie zajęto się inteligencją i prawosławnymi kapłanami, katolickich zostawiając sobie na deser. Rzecz szybko doszła do chłopów, a zwłaszcza w tradycyjnie rolniczych guberniach: tambowskiej i penzeńskiej.
Ustalenie ilości osób rozstrzelanych przez Nadzwyczajne Komisje w 1918 r., według Ilji Ratkowskiego, jest praktycznie niemożliwe. Brakuje archiwalnych dokumentów, a niektóre budzą wątpliwość. Historyk S.P. Melgunow szacuje liczbę ofiar na 50 004 osób! Czy jest to liczba ostateczna – nie wiadomo. Bardzo dużo wyroków śmierci wydawały Nadzwyczajne Komisje działające przy frontach. Wątpić należy, czy operując w warunkach polowych, dbali oni o statystykę. „Czerwony terror” został formalnie zakończony 8 listopada 1918 r. postanowieniem VI Zjazdu Rad. Wszechrosyjska Nadzwyczajna Komisja (ros. WCzK), zwana potocznie „Czerezwyczajką” lub „Czeką”, oczywiście dalej jeszcze istniała. Nadal miała ujawniać wszystkich wrogów bolszewików, jednak ich nie rozstrzeliwać, ale deportować za granicę lub zamykać w łagrach.