25 maja br. arcybiskup Jorge García Cuerva wygłosił krytyczne przemówienie podczas Tedeum w Katedrze Metropolitalnej, w obecności prezydenta Javiera Mileia. W Argentynie Tedeum to tradycyjna ceremonia religijna obchodzona w celu patriotycznego upamiętnienia rewolucji majowej (1810) oraz Deklaracji Niepodległości (1816). Choć arcybiskup Buenos Aires nie odniósł się bezpośrednio do prezydenta, poruszył drażliwe kwestie, takie jak nierówności społeczne, sytuacja emerytów, ubóstwo, handel narkotykami oraz „ciągła agresja” w mediach społecznościowych.
Tarcia między rządem a władzami kościelnymi, które trwają od grudnia ubiegłego roku, zaostrzyły się po opublikowaniu na początku maja br. rządowego dekretu, który zlikwidował FISU (Miejski Fundusz Integracji Społecznej) i pozbawił funduszy ponad 5000 dzielnic robotniczych. Rząd w Buenos Aires uzasadnił tę decyzję niewłaściwym wykorzystaniem zasobów Funduszu oraz brakiem kontroli i wyników. FISU został stworzony w celu finansowania prac infrastrukturalnych i urbanizacji dzielnic robotniczych, mających na celu poprawę jakości życia ich mieszkańców. Kościół w Argentynie twierdzi, że decyzja ta pozbawiła kluczowego narzędzia integracji społeczno-miejskiej, zrywając relacje z ruchami społecznymi i strukturami parafialnymi, które zarządzały tysiącami projektów.
Rząd w Buenos Aires drastycznie zmniejszył również państwowe składki na programy wspierające młodych ludzi uzależnionych od narkotyków. Budżet przeznaczony na programy promowane przez Caritas, El Hogar de Cristo oraz Fazenda da Esperança (sieć społeczności terapeutycznych z Brazylii) spadł o 32 proc. nominalnie i o 79 proc. realnie w 2024 r., według danych Argentyńskiego Stowarzyszenia Budżetu i Administracji Finansów Publicznych. Projekty te obejmują ponad 250 centrów, które obsługują około 10 tys. osób, wiele z nich znajduje się w dzielnicach robotniczych, gdzie handel narkotykami jest powszechny. „Bez zasobów te projekty są na skraju upadku” – ostrzega ks. Pepa Di Paola, założyciel El Hogar de Cristo, w artykule na argentyńskim portalu Letra P.
„Wycofanie się państwa pozostawia pustkę, którą wypełniają handlarze narkotyków” – ostrzega najnowsze oświadczenie Argentyńskiej Konferencji Episkopalnej, która potępiła tę decyzję jako bezpośrednie zagrożenie dla najbiedniejszych. Według argentyńskich biskupów konflikt ten uwypukla zderzenie wizji między libertariańskim modelem państwa reprezentowanym przez rząd Mileia, który odrzuca państwo jako gwaranta praw, a podejściem społecznej doktryny Kościoła, które wymaga aktywnej polityki publicznej w zakresie edukacji, zdrowia i rozwoju miast. Choć Kościół od 2018 roku przeszedł na bardziej samowystarczalny model, według argentyńskiego Caritas całkowite wycofanie się państwa nie tylko wpływa na jego zdolność operacyjną, ale także pogłębia wykluczenie w kontekstach już naznaczonych strukturalnym ubóstwem.
Krytyka administracji Mileia ze strony Kościoła katolickiego w Argentynie od samego początku koncentruje się na różnych aspektach jego rządów i stylu politycznego. W ubiegłym roku Krajowa Komisja Sprawiedliwości i Pokoju (CNJP), organ złożony głównie ze świeckich, ale zależny od Konferencji Biskupów Argentyny, opublikowała analizę sytuacji społecznej, w której wyraziła zaniepokojenie „ogromnym stopniem społecznej niewrażliwości władz na działania dostosowawcze, co poważnie dotyczy kultury nienawiści i generowanego skrajnego indywidualizmu”. Krytykowana jest także retoryka Mileia, który odrzuca koncepcję sprawiedliwości społecznej, kojarząc ją z komunizmem, a w przeszłości łączył ją z papieżem Franciszkiem, którego podczas kampanii przedwyborczej nazwał „przedstawicielem Złego” i „imbecylem”. Choć Milei później przeprosił za te słowa, wywołały one silną reakcję. Grupa księży z dzielnic slumsów i klasy robotniczej Buenos Aires oraz Wielkiego Buenos Aires odprawiła Mszę Świętą „w ramach zadośćuczynienia za obelgi” kierowane pod adresem papieża Franciszka.
Koncepcję sprawiedliwości społecznej prezydent Argentyny uznaje za sprzeczną ze swoimi zasadami libertariańskimi i wielokrotnie przedstawia ją jako „aberrację”. Uczynił to również podczas prezentacji swojej książki „El camino del libertario” (Droga Libertarianina) w Madrycie, gdzie wziął udział w wydarzeniu organizowanym przez partię Vox, narodowo-konserwatywną formację, w maju ubiegłego roku.
Biskup Orihuela-Alicante w Hiszpanii José Ignacio Murilla określił odrzucenie koncepcji sprawiedliwości społecznej przez Mileia jako poważny błąd i potępił brak doktrynalnej spójności nowej prawicy. Biskup Murilla jest przekonany, że prezydent Argentyny podchodzi do tej koncepcji z podejrzliwością, ponieważ w jego kraju wcześniejsze socjalistyczne rządy „odwoływały się do sprawiedliwości społecznej, prowadząc ludzi do niewiarygodnej biedy”, manipulując tym pojęciem, aby „zyskać lojalność wyborców, w pewnym sensie kupując ją za ciągłe dotacje”. „Jeśli słowo miłość jest manipulowane, potępiajmy tę manipulację i ratujmy prawdziwą miłość. Jeśli pojęcie sprawiedliwości społecznej jest manipulowane, potępiajmy tę manipulację i ratujmy prawdziwą sprawiedliwość społeczną. Musimy walczyć z manipulacją tym pojęciem, ale nie wyrzekać się go” – dodał, wyjaśniając swoje stanowisko hiszpański biskup.
Na zakończenie wróćmy do homilii arcybiskupa Buenos Aires, wygłoszonej w Katedrze Metropolitalnej z okazji 25 maja. Abp Cuerva potępił w niej konfrontacyjny język, jakiego używa Milei w Internecie. Brak dialogu nie dotyczy jedynie prezydenta Argentyny; jest to również problem, z którym boryka się Kościół w Argentynie. Na libertariańskich kanałach na platformie X internauci publikują wypowiedzi Mileia, które zdobywają tysiące przekierowań. „Wśród nas jest wielu ludzi, którzy poświęcają się zarabianiu pieniędzy… Odnieśli sukces, pomagając innym, oferując im towary lepszej jakości w lepszych cenach. Są więc dobroczyńcami społecznymi. Dlatego: im więcej pieniędzy zarabiają, tym lepiej” – to fragment jednego z licznych wystąpień libertariańskiego prezydenta, który krąży w sieci internetowej. Mógłby on z powodzeniem ilustrować kazanie na temat przypowieści o talentach, jednak nie dostrzegam takich cytatów na katolickich stronach. Problem polega na tym, że katolicką naukę społeczną często redukujemy w Kościele jedynie do pomocy biednym przy jednoczesnym błędnym rozumieniu zasady subsydiarności.