Kolejna śmierć na komisariacie we Wrocławiu. 31-letnia Malwina zmarła w policyjnej izbie zatrzymań po tym, jak została zatrzymana za kradzież w sklepie. Rodzina kobiety nie została poinformowana o jej śmierci przez ponad dwa miesiące. Bliscy dowiedzieli się o tragedii, gdy chcieli zgłosić jej zaginięcie.
Podczas zatrzymania Malwina skarżyła się na zły stan zdrowia i podejrzewała, że może być w ciąży. Policjanci zawieźli ją do lekarza, który stwierdził, że nie ma przeciwskazań do umieszczenia jej w izbie zatrzymań. Następnego dnia kobieta zmarła.
Niewykluczone, że została dotkliwie pobita na komendzie. To wykazuje bowiem sekcja zwłok.
Rodzina nie miała pojęcia, że kobieta nie żyje. Bliscy byli przekonani, że po zatrzymaniu Malwina została skazana i przebywa w więzieniu. Żadna instytucja, ani policja, ani szpital, ani prokuratura nie przekazała im tragicznych wieści. Rodzina dowiedziała się o śmierci kobiety dopiero, gdy chciała zgłosić jej zaginięcie po niemal dwóch miesiącach.
Zarówno policja, jak i prokuratura twierdzą, że nie ponoszą odpowiedzialności za niepoinformowanie rodziny o śmierci kobiety. Policja twierdzi, że akta sprawy trafiły do prokuratury i nie mogła tego zrobić. Prokuratura twierdzi, że to zawsze jest zadanie policji.
Tymczasem postępowanie w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci zostało umorzone przez prokuraturę. Bliscy kobiety próbują ustalić, jak doszło do śmierci Malwiny i tak tragicznych zaniedbań. Złożyli skargę na umorzenie śledztwa i domagają się wyjaśnienia sprawy. Chcą też pochować swoją córkę i godnie się z nią pożegnać.