Strona głównaWiadomościPolskaWszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre zwierzęta są równiejsze od innych. Ewa...

Wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre zwierzęta są równiejsze od innych. Ewa Wrzosek może spać spokojnie

-

- Reklama -

Mieliśmy w Polsce różne doktryny prawne, ale 12 grudnia 2025 roku Prokuratura Krajowa oficjalnie wprowadziła nową: doktrynę „słusznej intencji”. Okazuje się, że można wypełnić znamiona przestępstwa urzędniczego, można oddać kompetencje państwa w ręce prywatnej kancelarii prawnej i można ignorować wszelkie procedury. Warunek jest jeden: trzeba być pupilem władzy i walczyć z „tymi złymi”. Sprawa prokurator Ewy Wrzosek została umorzona. Zaskoczenie? Absolutnie żadne.

Komunikat Prokuratury Krajowej to lektura pasjonująca, choć dla przeciętnego prawnika może być nieco przygnębiająca. Śledczy wykonali tytaniczną pracę. Prześwietlili komputery, logowania, monitoringi i obieg dokumentów. I co ustalili? Że zarzuty, o których huczało w kuluarach, o których rozpisywały się media, są prawdą.

Ustalono „ponad wszelką wątpliwość”, że słynne wnioski do sądów mające zablokować zmiany w mediach publicznych nie powstały w prokuraturze. Nie napisała ich prokurator Wrzosek. Zostały one – jak czytamy – „technicznie i merytorycznie przygotowane” przez prywatną warszawską kancelarię prawną.

Co więcej, to pracownicy tej kancelarii, korzystając z własnej infrastruktury, drukowali, skanowali i wysyłali pisma. Pani prokurator jedynie użyczyła swojego urzędu i podpisu (zresztą profilem zaufanym), firmując działania zewnętrznego podmiotu jako działania organu państwa. Pisma omijały biura podawcze prokuratury, nie były rejestrowane, nie widziały ich oczy przełożonych.

W normalnych warunkach oddanie sterów prokuratorskiego śledztwa w ręce prywatnych prawników (reprezentujących przecież czyjeś interesy) byłoby skandalem kończącym karierę.

Prokurator z Wydziału Spraw Wewnętrznych PK przyznaje to wprost: Ewa Wrzosek wyczerpała znamiona czynu z art. 231 § 1 k.k. Przekroczyła uprawnienia. Działała umyślnie. Działała na szkodę interesu publicznego, którym jest powaga i prawidłowe funkcjonowanie prokuratury.

Magiczne zaklęcie: „znikoma szkodliwość”

Skoro więc mamy winę, mamy sprawcę i mamy szkodę, to gdzie jest akt oskarżenia? Nie ma i nie będzie. Tutaj na scenę wkracza wytrych, który w polskim prawie potrafi otworzyć każde drzwi, o ile trzyma go właściwa ręka: znikoma społeczna szkodliwość czynu.

Prokuratura uznała, że choć pani prokurator złamała prawo, to w gruncie rzeczy nic wielkiego się nie stało. Naruszenia były „formalne i organizacyjne”. A najważniejsza była motywacja. Ewa Wrzosek chciała bowiem – jak sama zeznała – zapobiec „zabetonowaniu mediów publicznych”.

Wniosek płynący z tego rozstrzygnięcia jest jasny i klarowny: jeśli Twoje serce bije po właściwej stronie politycznego sporu, Kodeks karny staje się zbiorem luźnych sugestii. Cel – o ile jest zbieżny z interesem obecnej większości rządzącej – uświęca środki. Prywatyzacja funkcji oskarżyciela publicznego i wyręczanie się kancelariami prawnymi to w oczach śledczych jedynie drobne uchybienie biurowe, a nie systemowa patologia.

Równi i równiejsi

Trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby podobny numer wykręcił prokurator z małego miasta, który zleciłby napisanie aktu oskarżenia koledze adwokatowi, bo „nie miał czasu, a sprawa była pilna”, wyleciałby z zawodu z hukiem, a zarzuty karne miałby postawione w trybie ekspresowym.

Ale Ewa Wrzosek to nie jest zwykły prokurator. To symbol. To ikona walki o praworządność – oczywiście w rozumieniu tzw. uśmiechniętej ekipy. A symboli się nie oskarża, symbolom się wybacza. Umorzenie tej sprawy było oczywiste od samego początku. Władza nie może pozwolić na skazanie swojej męczenniczki, nawet jeśli dowody na stole krzyczą, że doszło do rażącego naruszenia zasad ustrojowych państwa.

Dziś dowiedzieliśmy się, że prokurator może działać jak słup dla zewnętrznych podmiotów, o ile tylko robi to w „słusznej sprawie”. To niebezpieczny precedens. Ale kogo to obchodzi, skoro sprawa dotyczy „naszych”?

Najnowsze