Strona głównaGŁÓWNYCud Boski, że Polska jeszcze trwa

Cud Boski, że Polska jeszcze trwa

-

- Reklama -

Po śmierci Władysława IV Wazy do tronu kandydowało dwóch braci: Jan Kazimierz i Karol Ferdynand. Sytuacja państwa była trudna, przeciwko Kozakom sprzymierzonym z Tatarami Sejm wysłał wojsko pod dowództwem… trzech(!) „regimentarzy”, co skończyło się klęską pod Piławcami. Jana Kazimierza wybrano, bo… poparł go Bohdan Chmielnicki! Wybranie faworyta wroga państwa spowodowało, że jego inicjały odczytywano: Initium Calamitatis Regni.

Skoro królem został pacyfista, wszyscy sąsiedzi rozpoczęli najazdy. Z kompletnej, wydawało się, katastrofy uratowało Rzeczpospolitą Obojga Narodów (RON) objęcie tatarskiego chanatu przez zwolennika Polski Mahometa Gireja oraz… śmierć Karola Ferdynanda. Miał on ogromny majątek, który zostawił bratu – i Jan II Kazimierz zdołał z niego sfinansować dużą armię. Ogłosił jeszcze Uniwersał do Arian i Żydów: „dobra wszystkie wasze konfiskowawszy, wypędzić rozkażemy i tym, którzy się za granicę wyprowadzili, więcej do Korony powracać się nie dopuścimy i żaden Żyd już na wieki w państwach naszych nie będzie mógł mieszkać ani bywać”, po czym abdykował, przepowiadając:

„Moskwa i Ruś odwołają się do ludów jednego z nimi języka i Litwę dla siebie przeznaczą; granice Wielkopolski staną otworem dla Brandenburczyka, a przypuszczać należy, iż [ten] o całe Prusy certować się zechce, wreszcie Dom Austriacki spoglądający łakomie na Kraków nie opuści dogodnej dla siebie sposobności i przy powszechnym rozrywaniu państwa nie wstrzyma się od zaboru”.

O Michale I Wiśniowieckim h. Korybut, panującym cztery lata, wiele nie da się powiedzieć; szlachta z właściwym sobie talentem wybrała go, bo jako jedyny kandydat był Polakiem. Natomiast Jana III Sobieskiego szlachta wybrała z uwagi na sukcesy wojskowe, choć jako jeden z pierwszych uznał podczas „potopu” władzę Karola X Gustawa – i jako jeden z ostatnich go porzucił! Przegrał też katastrofalnie bitwę pod Mątwami – ale z Tatarami i Turkami szło mu znakomicie. Po 20 latach jego panowania wydawało się, że RON staje na nogi.

Jeszcze w tym momencie wprowadzenie monarchii dziedzicznej mogłoby uratować państwo. Oczywiście jego syna na tron po nim nie wybrano, elekcyjnym „królem” został Franciszek Ludwik de Bourbon, ks. Conti – jednak mniejszość szlachecką przekonało nawrócenie się na katolicyzm elektora Saksonii, Fryderyka Augusta I. Dzięki wsparciu Habsburgów, Piotra I Wielkiego i żydowskich bankierów w przekomicznych warunkach koronował się on jako August II Mocny, a ks. Conti musiał salwować się ucieczką. August II przypadli sobie do gustu z Piotrem I i wydawało się, że ta współpraca przeciwko Szwecji da świetne rezultaty, zwłaszcza że zawarli sojusz również z Danią – niestety Karol XII pobił Rosjan, Litwinów i Polaków, robiąc nam drugi „potop”. August II abdykował, a Szwedzi w porozumieniu z Francuzami wybrali na „króla” Stanisława I Leszczyńskiego. Jednak Piotr I zdołał przywrócić na tron swojego sojusznika, i Stanisław Leszczyński musiał uciekać. Po śmierci Augusta II został ponownie wybrany „królem” Polski – i ponownie przegrał ze zwolennikami Augusta III. W końcu został Wielkim Księciem Lotaryngii.

Długie rządy Augusta III Sasa były okresem spokoju, choć Saksonia prowadziła wojny. Polska szlachta z radością skonstatowała, że skoro nie ma wojen, to i wojsko nie jest potrzebne – więc zapanowało hasło: „Za króla Sasa – jedz, pij, i popuszczaj pasa”. Jednak rosnąca w siłę Rosja i przegapione przez Augusta II połączenie się Brandenburgii z Prusami stworzyły narastające zagrożenie. Gdy w 1756 August przegrał wojnę z Prusami, Rzeczpospolita okazała się być bezbronna. Przez siedem lat przy bierności „króla” sąsiedzi ją rabowali. Unia personalna z Saksonią skończyła się fatalnie.

Ostatnim już „królem” RON był Stanisław II August Poniatowski. Tron zawdzięczał rodzinie Czartoryskich i wojskowemu wsparciu Rosji, z której władczynią nawiązał osobiste stosunki (późniejszy car Paweł I uważał się za jego syna – chyba niesłusznie). Poniatowski usiłował postawić państwo na nogi – jednak niechęć do Rosji spowodowała zawiązanie się tzw. Konfederacji Barskiej walczącej o katolicyzm, czyli mordującej prawosławnych i żydów (protestantów na jej terenie było mało). Przypomnijmy, że wszyscy „królowie” RON podpisywali Pacta Henrykowskie, pozwalające szlachcie na zawiązywanie konfederacyj w celu sprzeciwienia się „królowi”!

Trafiło to akurat na epokę Oświecenia w Europie, więc spotkało się z potępieniem. Fryderyk Wielki znalazł okazję, by połączyć Prusy z Brandenburgią pod pretekstem obrony protestantów. Katarzyna II Wielka była przeciwna rozbiorowi Polski, bo wolała mieć wpływ na całość Polski – jednak gwałty Konfederatów na prawosławnych ostatecznie przekonały ją do rozbioru. Rzeczpospolita nie zdobyła się na żaden energiczniejszy protest.

Po I rozbiorze elity polityczne w Polsce wpadły na pomysł pójścia z postępem. W jak najgorszym momencie. We Francji trwała właśnie złowroga rewolucja anty-francuska, więc uchwalenie 3 Maja 1791 konstytucji głoszącej, że „Wszelka władza społeczności ludzkiej początek swój bierze z woli narodu”, a nie z woli Boga, stworzyło wrażenie, że przecież „Co Francuz wymyśli, to Polak polubi”. I chociaż w Polsce – moim zdaniem – nie było chęci robienia rewolucji, król Fryderyk Wilhelm II przekonał Katarzynę II – grożąc, że jeśli nie dostanie Wielkopolski i Kujaw, to opuści koalicję anty-francuską! Austrii nie przekonał – ale gdy w odpowiedzi wybuchło powstanie „kościuszkowskie”, to już wszyscy trzej zaborcy zgodnie podzielili Polskę między siebie.

Natężenie głupoty panującej wtedy na ziemiach polskich wystarczyłoby na upadek nie jednego, a kilku państw. Co najgorsze: każdy wybuch takiej głupoty – i cała idea d***kracji szlacheckiej – jest w polskiej historiozofii oceniany pozytywnie!

Cud Boski, że Polska jeszcze trwa.

Najnowsze